LI BANG

LI BANG
Duńczycy, którym niespecjalnie wiedzie się w Europie, szukają swojego szczęścia w Chinach. Pomaga im w tym Yundi Li, gwiazda światowej pianistyki

Kiedy Chińczyk wygrał w 2000 roku konkurs im. Fryderyka Chopina, pewnie nie przypuszczał, że będzie latał po świecie z nożyczkami i otwierał sklepy podupadającej duńskiej firmy. Na początku lipca wraz ze swoim nowym pracodawcą uruchomił sklep w Szanghaju. Dla 31-letniego artysty był to debiut w nowej roli. Bang & Olufsen zatrudnił słynnego artystę na stanowisku image spokesperson i liczy na jego siłę w podboju kontynentalnych Chin. Na pewno nie płaci mu fistaszkami, bo w tej chwili w swojej ojczyźnie Yundi jest chyba nawet popularniejszy niż Lang Lang i może żądać właściwie dowolnie wysokiego honorarium.

Nadzieje Skandynawów na sukces nie muszą być wcale płonne, o czym świadczy fakt, że 100 par specjalnej edycji Beolaba 5 wyrychtowanych na szanghajską uroczystość rozeszło się w ciągu jednej doby. Być może to wszystko, co się sprzeda w Chinach do końca tego wieku, w każdym Duńczycy mogą się chwalić pierwszym sukcesem. Świat zapamięta jednak tę imprezę z innego powodu – jedna z fanek Yundi czekała aż 56 godzin na otwarcie salonu, żeby tylko zobaczyć swojego idola. Strach pomyśleć, ile kasy zostawiłaby w salonie B&O, gdyby Li poprosił ją o wspomożenie swojego nowego partnera.




Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj