JBL EVEREST DD 67000

JBL EVEREST DD 67000
Krajowy przedstawiciel JBL właśnie poinformował, że jeden z polskich audiofilów stał się szczęśliwym posiadaczem flagowych kolumn amerykańskiego producenta. Ulubieniec fortuny zapłacił za nie prawie 320 tys. złotych, a my - życząc mu dalszych sukcesów finansowych - zapraszamy do sprawdzenia, co dostaje za swoje pieniądze

Odkąd hi-endowe kolumny JBL Everest kupowane są przez polskich audiofilów, przestały się kojarzyć z technologicznym kosmosem i jakoś bliżej do nich każdemu z nas. A przecież ciągle mówimy o sprzęcie z ekstremalnie wysokiej półki. Nie tylko technologicznie, także cenowo: każda z dwóch kolumn DD67000, zamówionych przez prywatnego odbiorcę, które jadą właśnie do Polski, kosztuje 159 tys. zł.

Wydawało się, że już Everest DD 66000 stanowił szczyt tego, co potrafi udany mariaż super technologii i głębokiej znajomości techniki dźwiękowej. Okrzyknięto go, i słusznie, najdoskonalszym z instrumentów do odtwarzania muzyki, jaki firma JBL – amerykański potentat branży audio – stworzyła w swej historii. Jednak prace nad tym systemem rozpoczęto 12 lat temu, a od tamtego czasu w laboratoriach JBL wiele się zmieniło. Prace nad następcą obrosłego w legendy DD66000 były tylko kwestią czasu, choć nie ulegało wątpliwości, że odziedziczy on zarówno stylistykę, zawierającą tradycyjne i nowoczesne elementy firmowego stylu, jak i te rozwiązania technologiczne, które się nie zestarzały.

Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka DD67000, także oprawiony w drewno różane lub klon, wygląda niemal identycznie. Po zdjęciu maskownicy i tu spoglądają na nas dwa potężne, niskotonowe głośniki o średnicy 38 cm o stożkowej, trójwarstwowej membranie typu „sandwich”. Połączenie dwóch warstw delikatnej, papierowej fibry i rdzenia ze sztywnej, sprężystej pianki gwarantuje dźwiękową neutralność, zagęszcza basy i wygładza pasmo, a przy tym tłumi wewnętrzne rezonanse. Membranę wprawia w ruch 10-cm cewka, a całość osadzono w masywnym koszu z lanego aluminium. Górę pasma kształtuje 10-centymetrowy, kompresyjny przetwornik wysokotonowy z czystego berylu, a za najwyższe rejestry odpowiada 25-milimetrowy, również berylowy tweeter, z precyzją i mistrzostwem odtwarzający dźwięk o częstotliwości sięgającej 60 kHz, a więc daleko poza szczyt percepcji ludzkiego ucha.

Jednak każdy z tych komponentów nie byłby wart więcej, niż materiał, z którego został wykonany, gdyby nie doskonała ich integracja, dzięki której system perfekcyjnie odtwarza przejścia od najgłębszych nut po wyżyny częstotliwości. Przetworniki i zwrotnica zostały umieszczone w imponującej obudowie ze zoptymalizowanej płyty MDF, przypominając legendarne konstrukcje JBL-a – Hartsfield i Paragon. Specjalnie zagięta powierzchnia frontu łączy boczne ścianki i główną tubę. Ta ostatnia otrzymała „usta”, z materiału SonoGlass, podobnie jak tuba przetwornika ultrawysokotonowego. Tak uformowana kolumna z lekkością reprodukuje dźwięk w paśmie 29Hz – 60kHz – charakterystyka przetwarzania jest gładka i rozciągnięta, kierunkowość w całym paśmie doskonale zrównoważona, a zniekształcenia harmoniczne niezauważalne.

Kolumna DD67000 predestynowana jest do współpracy ze wzmacniaczem o optymalnej mocy sięgającej 500 W. Umieszczone na froncie panele kontrolne pozwalają na precyzyjne strojenie dołu i góry pasma oraz innych parametrów, odpowiadających za optymalizowanie brzmienia w każdym pomieszczeniu. Potężna (110 cm wysokości) kolumna spoczywa na czterech stopach ze stali nierdzewnej. Waga 142 kg też robi wrażenie… i zaraz przychodzi refleksja, że cenowo oznacza to zaledwie nieco ponad tysiąc złotych za kilogram. Przyznacie, że jak za najlepszy sprzęt odsłuchowy w historii, to nie tak drogo?

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj