AV & HOME CINEMA SHOW: RAPORT

AV & HOME CINEMA SHOW: RAPORT
Dzisiaj na Stadionie Narodowym otwarta została skromna, lecz wielce obiecująca wystawa AV & Home Cinema

Skromna, obiecująca i chyba sympatyczna. Z zadatkami, by przekształcić się w coś większego, solidnego, opiniotwórczego i uczęszczanego.

Szału – powiedzmy szczerze – tu nie ma. Lecz być może. W powietrzu wyczuwamy bowiem głód audiofilskich wrażeń, którego na pewno nie zaspokoi ani jedna, ani dwie, ani nawet trzy polskie imprezy w roku.

Coś nam się wydaje, że także producenci, dystrybutorzy tudzież przedstawicielstwa mają potrzebę coraz większej ekshibicji, której należałoby dać stosowny wyraz.

Wystawa na Narodowym pokazuje, iż trwają obecnie poszukiwania sensownej formuły wykraczającej poza konwencję jednego listopadowego audio-szoł. Być może już w przyszłym roku przyobleką się one w kształt odpowiadający oczekiwaniom audiofilów oraz aspiracjom dostawców. Obecność kilku dużych firm na SN wskazuje, że są one gotowe zaryzykować w nowej formule.

Na razie mamy zalążek poważnej imprezy w postaci AV & HC Show.

Potrwa on do niedzieli, odbywa się w strefie VIP na warszawskim Stadionie Narodowym (wejście numer 5, kawałek drogi od przystanku tramwajowego i autobusowego) i na pewno nie spodoba się zawodowym malkontentom poszukującym superaudiofilskich wielokrotnych orgazmów. Pomieszczenia mają bowiem fatalną akustykę, a wystawcy niespecjalnie tym przejmują się, gdyż chyba nie końca wiedzą, czy ich klientami są audiofile, czy integratorzy, którzy w tym samym czasie uczestniczą w wystawie Dom Inteligentny.

A jednak pozostały nam bardzo pozytywne wrażenia po kilkugodzinnej wizycie na tej imprezie. Dlaczego?

Po pierwsze – udało nam się skłonić miłych (!!!) panów z polskiego przedstawicielstwa Tannoya do gry na modelu Canterbury. Przesunęli, podnieśli, podłączyli, wpięli, zadziałało. Spory wysiłek, sprzęt waży, brzmienie…

Okej, nie będziemy go recenzować, bo chyba nawet nie został wystawiony do recenzji. Powiedzmy więc tyle – wygląda jak poświęcony przez papieża, dałby radę nawet w silosie wyrzutni rakietowej, a uprzejmość wystawców była tak wielka, iż odmówili nam spełniania kolejnych życzeń dopiero wtedy, kiedy chcieliśmy podłączyć do odsłuchu komórkę z MP3. To się nazywa klasa!

Po drugie – mieliśmy okazję na 170-calowym ekranie obejrzeć fragmenty filmów w jakości 4K emitowane przez projektor Sony natywnie dostrojony do tego standardu. Od ekranu dzieliły nas najwyżej 2 metry i nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń. Poza jednym – gdzie w redakcji Audio Lifestyle zmieści się taki ekran?! Albowiem natychmiast zapragnęliśmy posiąść prezentowany system.

Po trzecie – nie spodziewając się audiofilskich przeżyć, zupełnie nieoczekiwanie doświadczyliśmy ich w pomieszczeniu, gdzie są demonstrowane kolumny firmy Sounddeco. Para za 10 tys. złotych prezentuje się jak sprzęt 10 razy droższy, a muzyka z plików DSD świadczy o tym, że…

Właśnie, to nie pliki DSD stanowią o klasie tej prezentacji. Klasa wynika z jakości kolumn. I być może z faktu, że ekipa przez całą noc przed otwarciem wystawy walczyła przy pomocy różnych sztuczek o dobrą akustykę loży, która normalnie brzmi jak lotniskowy kibel. Poza strefą VIP.

Oczywiście, gospodarze ekspozycji Sounddeco próbowali nas omamić typowym zestawem demonstracyjnych hajrezów, jednakże skłonieni do puszczenia „Mesjasza” Haendla (z braku Brucknera i Mahlera) pokazali, iż nie boją się walki wręcz i do krwi ostatniej.

Szacunek, panowie! Taka postawa sprawia, że wygrywamy mistrzostwo świata w siatkówce, nasi kolarze odjeżdżają najlepszym, a Robert Kubica, mimo licznych katastrof, jest natchnieniem dla wielu żółtodziobów, którzy wprawiają się do WRC w swoich lanosach.

A więc można? Można! Dla nas to jest ostateczny argument, by już nigdy nie dawać pardonu misiom, którzy tłumaczą, że coś tu nie słychać, bo zły prąd, gips karton, szkło…

PS Fotorelacja została przygotowana przy pomocy telefonu komórkowego Lumia 710. Nagrania na setkę, bez żadnej edycji w postprodukcji!






























Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj