ASTELL&KERN AK100 – RECENZJA

ASTELL&KERN AK100 – RECENZJA
Przełomowy odtwarzacz muzyczny zdolny do dekodowania plików 24/192. Hi-end nigdy jeszcze nie kosztował tak mało!

Od czasu do czasu bierzemy do próbowania rzeczy, które wydają nam się wyjątkowe obiecujące albo ze zwykłej ciekawości. Jedną z nich był w ostatnim kwartale odtwarzacz Astell & Kern AK100, wyprodukowany przez firmę iRiver, który jest nastrojony na pliki 24/192. Kosztuje ponad 2 tys. zł, ma niezbyt szybkie, za to stale poprawiane oprogramowanie, wygląda ekskluzywnie, ale trochę na modłę oldtimerów, posiada – w naszym odczuciu – dość irytujący dotykowo-przyciskowy interfejs, do szału doprowadza jego obsługa przez laptop, uruchamia się wolniej niż mózgownica Pawła Grasia, drażni opakowanie – pudełko podobne do perfum za 200 zł… I jeszcze jeden drobiazg, o którym uczciwie musimy donieść – w wersji z oprogramowaniem 1.20 sprzęt był pozbawiony trybu gapless. Mamy nadzieję, że w dostępnej już edycji 1.30 problem ten został rozwiązany. Lista drobiazgów, którymi można podważać jego wartość jest więc spora, byłoby to jednak głupie, bo mamy do czynienia z najlepszym przenośnym odtwarzaczem świata i prawdziwym przełomem w świecie hi-endu. Owszem, można tu wskazać kilka chorób wieku dziecięcego, ale kto ich nie ma? Nawet Dreamliner ma!

Te wszystkie trapiące drobiazgi idą natychmiast w niepamięć, kiedy AK100 zaczyna grać. Jesteśmy bardzo sceptyczni, jeżeli chodzi o możliwości słuchawkowo-mobilnego hajendu – zawsze uznawaliśmy ten sposób uprawiania audiofilii za mocno perwersyjny, żeby nie powiedzieć wprost – zboczony. Koreański odtwarzacz całkowicie jednak zmienił nasze nastawienie. Najważniejsze aspekty muzycznego przekazu – realizm, bezpośredniość, szybkość, gęstość, namacalność, przestrzenność, dokładność, rozdzielczość, płynność, naturalność, selektywność, neutralność –  zawsze występują podczas działania AK100 w stopniu wyższym i najwyższym. Nasz cynizm w odniesieniu do różnych hi-endowych wynalazków jest niezmierzony, jednak w przypadku koreańskiego sprzętu nie możemy się powstrzymać przed superlatywami. Inaczej bylibyśmy zwykłymi świniami.

Najbardziej bodaj niezwykłą cechą tego maleństwa, wielkości połowy iPhone’a, jest to, że potrafi przykuć uwagę niezależnie od formatu odtwarzanych plików. Niezwykłych doznań dostarczyły nam ripy 16/44 WAV z płyt zamieszczonych w albumie Deutsche Grammophon dokumentujących występy Marty Argerich i jej przyjaciół w Lugano. Porywające! Świetnie zabrzmiały cyfrowe kopie płyt z takich boksów, jak Living Stereo RCA, Mercury Living Presence czy The Decca Sound. Specjalistyczne audiofilskie wydawnictwa – np. Reference Recordings czy EMI Signature Collection – to już nieustająca rozkosz ciągnąca się godzinami, przyprawiająca momentami o spazmy na poziomie atomowym. Przypuszczamy, że coś takiego czują kierowcy Ferrari, kiedy wjeżdżają na „śpiącego policjanta” z prędkością 300 km/h – strach, euforia i ciekawość, jak to się skończy. AK100 potrafi szarpnąć i przerzucić w czasoprzestrzeń niezależnie od materiału, który właśnie obrabia – to może się zdarzyć przy plikach 24/96, 24/192, 24/44, ale też i przy trywialnych 16/24. Czasami trudno się po prostu zorientować, jaki standard jest w robocie. Trzeba jednak od razu uczciwie powiedzieć, że nagrania 2L czy Chesky Records o najwyższych gęstościach przewyższają wszystko inne, gwarantując – przynajmniej nam – najbardziej rzeczywistą analogowość ze wszystkich cyfrowych doświadczeń. Ściągnijcie ze sklepu 2L „Piano Improvisations” Ole Gjeilo lub sesję Abmer Rubarth zrealizowaną przez dra Chesky’ego w systemie binauralnym i posłuchajcie – natychmiast zrozumiecie, dlaczego niektórzy zostają fetyszystami. Dodajcie do tego słuchawki polecane przez producenta – lista poniżej – i będzie mieli zapewniony hi-end w cenie, która do tej pory była przewidziana dla właścicieli szybów naftowych i udziałowców Facebooka. To w sumie wyjdzie – jak dobrze sprawę ogarniecie – niecałe 5 tys. zł. Z winem, chipsami i downloadami 24/192, chociaż – szczerze mówiąc – można się ograniczyć do 24/96. Więcej i tak nie usłyszycie.

I na koniec trochę detali technicznych – lekki, bo ważący zaledwie 122 gramy odtwarzacz został „uzbrojony” w konwerter Wolfsona WM8740, który zapewnia bezstratne odtwarzanie studyjnych plików FLAC i WAV o jakości 24/192 (skrót MQS oznacza Mastering Quality Sound). Sprzęt poradzi sobie też z wieloma innymi formatami, w tym m.in. OGG, AIFF, APE, MP3, WMA i AAC. Wbudowana pamięć ma 32 GB, ale dzięki dwóm slotom na karty Micro SD można ją rozszerzyć aż do 96 GB, co oznacza, że na pokład załadujemy ok. 100 albumów o jakości masterów. Nieźle. Odtwarzacz można wykorzystać dzięki łączom optycznym jako zewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy, a ekran dotykowy o przekątnej 2,4 cala pozwala pobawić się wgranym equalizerem. Dla tych, którzy wolą funkcjonalność od jakości jest zamontowany moduł Bluetooth. Producent poleca do współpracy ze swoim hi-eedowym odtwarzaczem słuchawki Denon AH-D7100, AudioTechnica ATH W3000ANV, Beyerdynamic DT1350Shure SRH 840 oraz Shure SE425. Odtwarzacz ma solidną obudowę ze szczotkowanego aluminium i charakteryzuje się masywną zwartością, która sprawdza się w użytkowaniu. Cena – ok. 2500 zł. Więcej – click here 

Skomentuj