AUDIO VIDEO SHOW 2016 – ZŁOTA SIÓDEMKA

AUDIO VIDEO SHOW 2016 – ZŁOTA SIÓDEMKA
Najlepsze systemy tegorocznego Audio Video Show! Wybór subiektywny, surowy, może nawet bezpardonowy, ale uczciwy i sprawiedliwy.

Uczucia po tegorocznym AVS mamy mieszane. Było jak na spotkaniu byłych małżonków – nic nowego, czasem jakiś błysk, głównie zgrzyty i okropne znużenie. Podobno tegoroczna ekspozycja była największa w całej historii tych targów, to jednak nie mogliśmy się oprzeć myśli, że coś się kończy. Może zabrakło silnych wrażeń? Może przemysł audio znalazł się w rozwojowym impasie? Może wystawcy popadli w niszczącą rutynę, pokazując nie to, co dobrze gra, tylko co chcieliby, żeby się sprzedawało? Na domiar przygnębienia, które bynajmniej nie było spowodowane morderczą listopadową aurą, zostaliśmy uraczeni tak potężną dawką kiczowatej muzyki, iż do tej pory powątpiewamy, czy bylibyśmy w stanie znaleźć jakiś dobry powód, dla którego mielibyśmy usprawiedliwiać sprawców naszego cierpienia. Niemniej pojawiło się kilka jasnych momentów, więc chcielibyśmy o tym napisać. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu kilka komplementów padnie pod adresem, który zawsze wydawał nam się adresem fałszywym. Przy czym od razu ustalmy, że będą one powściągliwe, zdawkowe i podszyte toksycznym sarkazem. Zatem – przed Państwem „Złota Siódemka Audio Video Show 2016”.

SONY DSC

Wilson Audio Maxx, Dan D’Agostino M400 & Momentum Phonostage, Spiral Groove SG 1.2, MSB Select DAC II

Absurdalnie drogi, bo kosztujący chyba ponad 2 mln złotych system, który wyróżnił się rozmachem i dynamiką. Z pewnością więc może się podobać tym, którzy lubią szybkie impulsy, natychmiastowe reakcje, gromowładczość oraz pękanie płyt tektonicznych. Kolumny Wilson Audio świetnie się nadają do łamania ludzi, zwierząt oraz kolumn pancernych, rzadko jednak brzmią ładnie. Mają genetyczną wadę, która polega na tym, że stradivarius gra jak frezarka, a steinway wydaje się balią do prania. Z naturalnym brzmieniem mają tyle wspólnego, ile ONR z Dalaj Lamą. Trzeba dopiero tak kosztownej elektroniki D’Agostino, żeby trochę je ujarzmić i pobudzić żywotne soki. A i tak orkiestrze w tym zestawie bardzo daleko do prawdziwej magii. Ta armada z całą brutalnością pokazuje wszystkie wady i zalety sprzętu klasy hi-end: o ile potrafi oddać koncertowy power, to słabo radzi sobie z subtelnościami barw. Bez klocków Dana byłoby naprawdę źle. Chociaż doceniamy tę konfigurację, to jednak nie kryjemy, że zareagowaliśmy na nią jak Eskimosi zareagowaliby na widok ruskich krążowników – z podziwem, ale też dużą czkawką.

SONY DSC

Bang & Olufsen Beolab 90

Aktywny bezprzewodowy system głośnikowy, do którego wystarczy podłączyć źródło. Podczas prezentacji, na którą trafiliśmy był nim pendrajw… Kingstona. Kolumny generują wielkie akustyczne przestrzenie, mamią iluzjonistycznymi sztuczkami, wyrzucają miny, bomby i pociski samosterujące, ścielą płatki róż, rozsiewają drogie wonie, plotą warkocze, bawią się w misie-patysie i fabrykę czekolady. Jednym zdaniem – potrafią wszystko. W odpowiednich warunkach akustycznych pewnie jeszcze mogą się wzmóc bardziej. Jedyne zastrzeżenie – podobnie jak system z Wilson Audio Maxx brzmią zbyt syntetycznie przy wymagających dźwiękach. Orkiestra zawsze więc będzie jakimś tylko wyobrażeniem tego, czym jest w rzeczywistości. Ale i tak Duńczykom udało się tymi kolumnami zahamować okropny spadek prestiżu po całej serii jakichś kretyńskich gadżetów typu przenośne głośniki bluetooth.

SONY DSC

Wilson Audio Yvette, dCS Vivaldi, Acoustic Signature Ascona II, Dan D’Agostino Progression

Im mniejsze kolumny Wilson Audio, tym lepiej dla świata. Zwłaszcza dla elektroniki D’Agostino, która chyba została stworzona po to, żeby tresować sztywne w obejściu zombiaki z Ameryki. Właściwie bez zastrzeżeń. Duży Dan i mała Yvette to para perwersyjna, ale też bardzo wyrafinowana.

SONY DSC

Pylon Audio Diamond Monitor, Fezz Audio MiraCeti

Zestaw made in Poland – lampy 300 B i monitory. Skromny, bezpretensjonalny i nie wymaga spotkania z doradcą finansowym. Nie stworzy fali uderzeniowej, która zakłóci loty liniowców pasażerskich, ani nie wywołała tsunami wywracającego do góry stępką najcięższe lotniskowce atomowe. To taki zestaw, który audiofile bez szczególnie wyczynowych ambicji będą kupować sobie do sypialni, żeby posłuchać przed snem koncertów skrzypcowych Mozarta, suit Bacha albo motetów Monteverdiego. Dla wielu osób to może być początek przygody z dobrym brzmieniem, ale pewnie nie zabraknie też i takich, którzy po zakupie tego zestawu już na zawsze sobie darują szukanie rozwydrzonych systemów. Mistrzostwo Polski, a prawdopodobnie i Europy w kategorii budżetowej.

SONY DSC

Luxman, Wilson Audio Sabrina

To konfiguracja, która w jakiś dziwny sposób najbardziej nas przybliżyła do naturalnego dźwięku, który słyszymy w filharmonii czy poprzez dobrze zrealizowane płyty. Nic nie bolało, nic nie skwierczało, świszczało, syczało czy cykało. Piękne harmonie, płynność, spontaniczność, lekkość, wystarczająco dużo zdecydowania i żadnej skłonności do przemocy typowej dla Amerykanów. Mariaże japońsko-amerykańskie nie zawsze mają lekki koniec, o czym świadczy choćby historia madame Butterfly, jednak tym razem wszystko poszło gładko. Zestaw dla tych, którzy mogą żyć ze świadomością, że Belcea Quartet w tym systemie zawsze będzie miał coś z formacji metalowej albo chcą po prostu zamknąć się w świecie kreacji fono i nie szukać żadnych związków z rzeczywistością. Perfekcyjna kombinacja do tworzenia sztucznych rajów.

SONY DSC

Dream Reference #001

System zbudowany z szerokopasmowych kolumn Bodnar Audio, wzmacniaczy lampowych Egg-Shell i gramofonu Pre-Audio. Dla słodkości – kable Audiomica. Rammstein na pewno się tutaj nie posypie, ale też nie będzie walił ze wszystkich swoich pancerfaustów. Bo też i nie do takiej takiej muzyki ten zestaw został złożony w Polskim Klastrze Audio. Jest przeznaczony raczej dla miłośników jazzu i klasyki, gdzie liczy się najmniejsze drgnienie, rezonans i wybrzmienie niż podmuch ognia i ryk rakiety Saturn V. To zestaw, którego nie używa się do prymitywnych rytuałów tanecznych, masowych samobójstw, podpaleń, plądrowań czy buntów. Służy do tego, żeby poruszać szlachetne nuty, wywoływać finezyjne myśli, wzbudzać tkliwe emocje i otwierać widok na pola bławatków, pierwiosnków tudzież fijołków. Wydaje się, iż Dream Reference #001 jest idealnym wyborem dla istot wrażliwych i pełnych nadziei, że jak sobie pochlipią przy Chopinie, pospazmują przy Schubercie i zakwilą podczas Toski, to świat będzie lepszy. Ano będzie lepszy.

SONY DSC

Franco Serblin Lignea, Jadis i-50.

Miłość od pierwszego wejrzenia. O ile systemy z kolumnami Wilson Audio budzą pełen niepokoju respekt, to ten należy do gatunku tych, którym od razu chce się w domku zrobić ciepły kącik. W Jadisie i-50 zabujaliśmy się już jakiś czas temu, teraz na naszą miłosną listę wciągamy te pełne gracji monitorki. Lignea to trzeci model pochodzący z firmy, którą u schyłku swojego życia założył Franco Serblin (1939-2013). Ten słynny włoski projektant w 1983 roku stworzył markę Sonus Faber (dzisiaj jest ona częścią korporacji Fine Sounds Group, zarządzającej też m.in. Audio Research i McIntosh), która słynęła z wyszukanych estetycznie produktów nawiązujących do najlepszych tradycji włoskiego lutnictwa. Kolumny Serblina były symbolem najwyższej jakości oraz wysokiego gustu. W 2007 roku Sonus Faber trafił w ręce włoskiej grupy inwestycyjnej, która szybko uległa tendencjom egalitarystycznym, zaś Serblin założył butik, w którym mógł dać upust swoim artystycznym skłonnościom. Przed śmiercią w 2013 roku zdążył przygotować jeszcze dwa modele kolumn: Ktema i Accordo.

Lignea to monitory powstałe już pod nadzorem Massimiliano Favelli, zięcia Serblina, który wziął na swojej barki trud prowadzenia firmy po odejściu teścia. Favella nie jest bynajmniej nowicjuszem w branży – jako metalurg z wykształcenia pomagał Serblinowi między innymi w pracach nad okablowaniem kolumn Stradivari Homage, w rezultacie czego pojawił się przewód ze stopu srebra i palladu, który jest sprzedawany także jako interkonekty pod marką Yter. Rozumie chyba także estetyczne dziedzictwo Franco – Lignea to kolumny wykonane z jednego kawałka drewna i stylizowane na lutnię. Przedni panel został wyprodukowany z aluminium, integralną częścią jest strunowa osłona. Podstawki są zrobione z nierdzewnej stali.

Technicznie to dwudrożne monitory przenoszące dźwięk w zakresie 58 Hz-36 Khz. Nominalna impedancja – 8 Ω, skuteczność 83 dB/1W/1m. Minimalna moc wzmacniacza – 20 W. Gabaryty – 50 cm × 29,5 cm × 105 cm. Masa pary kolumn – 16 kg. Napęd stanowi kastomizowany 110-milimetrowy głośnik średnioniskotonowy oraz 27-milimetrowy tweeter z impregnowaną tekstylną kopułką.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj