BENNY HILL

BENNY HILL
Deutsche Grammophon kontynuuje swoją samobójczą politykę wydawania rzeczy złych, nijakich, kiczowatych i bez wyrazu.

Trudno zrozumieć, dlaczego wytwórnia słynąca jeszcze do niedawna z najwyższej jakości nagle podejmuje współpracę z artystami trzeciej, czwartej, a nawet dziesiątej kategorii. Niemal z dnia na dzień kolegami Krystiana Zimermana i Rafała Blechacza stali się jacyś didżeje ze Skandynawii, rozegzaltowane damulki, twórcy ścieżek filmowych do podrzędnych produkcji i akordeonistki w błyszczących kostiumach. To przykre. Ciężko to przeżywamy. Chwilami mamy nadzieję, że dojdzie do opamiętania, ale w takich momentach zawsze dopada nas zła wiadomość. Na przykład taka, że koleś z zespołu ABBA stanie na tej samej półce, co panowie Sokołow i Kissin. Też pianiści, jednak nie tacy sławni jak Benny Andersson.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj