I SAW THE LIGHT

I SAW THE LIGHT
James Bond jodłujący w stylu country? To może być równie zabójcze jak obecność prezydenta RP na Twitterze

Tom Hiddleston bez wątpienia jest najpopularniejszym aktorem sezonu. W swoim najnowszym filmie zagrał legendę muzyki amerykańskiej muzyki country Hanka Williamsa (1923-1953). Zagrał i zaśpiewał, gdyż wszystkie utwory wykonuje własnym głosem, co w przypadku człowieka, który nie jest zawodowcem wydaje się sporym ryzykiem. Ale jakoś poszło, Tom nie wykoleił się nawet na jodłowaniu. To była mocna strona Williamsa, a wcale ich nie miał dużo, poza pewnym talentem do pisania wpadających w ucho piosenek oraz znośnej techniki wokalnej. Wykazywał za to wielką słabość do alkoholu i morfiny, tłumacząc ją nękającymi bólami pleców. No, to na pewno o wiele bardziej męski pretekst do picia i ćpania niż depresja czy kłopoty z kobietami.

Kiedy można będzie obejrzeć w Polsce film, który w kwietniu miał światową premierę? Nie wiadomo, czy w ogóle. Poprzednia hollywoodzka produkcja o Williamsie – „The Last Ride” z 2012 r. – w ogóle do nas nie dotarła. Bardzo prawdopodobne, że prędzej zobaczymy Hiddlestona jako nowego Jamesa Bonda niż Hanka Williamsa, wielkiego muzyka, który żył krótko, za to skończył pięknie – po złotym strzale z wódy i prochów na tylnej kanapie błękitnego Cadillaca Eldorado. Swoją drogą, skoro Hiddleston opanował jodłowanie, dobrze byłoby wykorzystać tę umiejętność w roli Jamesa Bonda. Po osiłkowatym gburze Danielu Craigu przydałby się 007 wykazujący pewną wrażliwość, może nawet wiotkość, która lepiej dzisiaj świadczy o mężczyźnie niż wielkie strzelające jaja wożone transporterami opancerzonymi.

Odejście od agenturalnego maczyzmu bardzo dobrze wyszło w miniserialu BBC „Nocny menedżer” nakręconym na podstawie powieści Johna Le Carre. Hiddleston zagrał tam główną rolę i wypadł – tak jak cała produkcja – naprawdę świetnie. Od razu po pierwszym odcinku zaczął być typowany na następcę Craiga. Doktor Hugh Laurie również zaprezentował się wyśmienicie w roli czarnego charakteru. Na marginesie – ten znakomity aktor jest również całkiem niezłym piosenkarzem, a jego dwie ostatnie płyty bluesowe – „Didn’t It Rain” i „Let Them Talk” – były nawet bestsellerami. Gdyby producenci „bondów” zdecydowali się jednocześnie na Hiddlestona i Laurie, mielibyśmy w rolach głównych dwóch ludzi, którzy mogliby sami lub w duecie zaśpiewać piosenkę przewodnią do nowych odcinków przygód 007.

Kategorie: MUZYKA, NOWOŚCI

Skomentuj