sfSOUNDFESTIVAL 2016

sfSOUNDFESTIVAL 2016
Penderecki, Cage, Tenney, Sciarrino, Boulez, Reich, Oliveros, Feldman... Prawie 3,5 godziny muzyki, o której chyba tylko nałogowy słuchacz naddniestrzańskiego postredukcjonizmu mógłby powiedzieć, że jest płaska, głupia i mało podniecająca. Za darmo, legalnie, w pełnej rozdzielczości!

Jazz i Penderecki? A jednak! Przypomina o tym utwór pt. „Actions na zespół jazzowy”, który został wykonany w 1971 roku podczas kultowego Festiwalu Donaueschingen. Polski artysta zadebiutował wówczas w roli… dyrygenta. To jedna z osiemnastu kompozycji w programie polecanego przez nas bezpłatnego albumu sfSOUNDFESTIVAL 2016 kalifornijskiej formacji sfSound, składającej się z najwyższej próby muzyków i kompozytorów, którzy z wykonywania muzyki eksperymentalnej i awangardowej uczynili swoją misję.

Jeszcze do niedawna wydawało się, że nagranie „Actions” z 1971 roku jest jedyną znaną rejestracją tego dzieła. Odkryliśmy właśnie, ze zdziwieniem i ku niepohamowanej konstatacji, iż może pełnimy jakąś rolę kulturotwórczą w dziejach nowoczesnej polskiej muzyki, że istnieje co najmniej jeszcze jeden zapis tego utworu. Właśnie ten, który znajduje się na udostępnianej tutaj kompilacji sfSound stworzonej po serii koncertów w Gray Area Grand Theater 8, 9 i 10 lipca w San Francisco w 2016 roku.

Ciekawe, że „Actions” to pierwsza i ostatnia przygoda Krzysztofa Pendereckiego z jazzem. Dlaczego? W wywiadzie dla Newsweeka w kwietniu 2012 roku mówił o tej przygodzie tak: „Pamiętam, że na przełomie lat 60. i 70. spotkałem się z Frankiem Zappą, który bardzo lubił moją muzykę i długo wypytywał mnie o techniki komponowania. Mniej więcej w tamtym okresie napisałem także utwór jazzowy, którym dyrygowałem na Festiwalu Donaueschingen. Ale już dawno temu porzuciłem tę technikę. […] Bo ja lubię, kiedy utwór jest zagrany dokładnie w taki sposób, jak został zapisany. A jazz to improwizacja, w której nie czuję się zbyt dobrze. […] Cenię i znam wybitnych muzyków, którzy potrafią niesamowicie improwizować. Tylko że ja komponuję inaczej i inaczej pracuję. I nie czuję potrzeby tego zmieniać”.

NINATEKA ma do powiedzenia o tym wydarzeniu znacznie więcej. Pozwólmy sobie obszernie zacytować: „Ten utwór nie ma partytury – istnieje jedynie jego nagranie zarejestrowane na żywo w 1971 roku podczas festiwalu w Donaueschingen. Actions zagrała wówczas New Eternal Rhythm Orchestra – sformowana przez Dona Cherry’ego, gorącego propagatora muzyki opartej na brzmieniowej wolności, grupa gwiazd europejskiego free jazzu, a wśród nich Peter Brötzmann, Willem Breuker, Paul Rutherford, Han Bennink, Terje Rypdal, Kenny Wheeler czy Tomasz Stańko. W sumie utwór wykonało czternastu muzyków grających na trąbkach, puzonach, saksofonach, flecie (wymiennie z klarnetem basowym), organach, gitarze, kontrabasie, gitarze basowej i perkusji.

Prawykonanie poprowadził sam Penderecki, i był to jego debiut w roli dyrygenta. Kompozytor, od pewnego czasu zafascynowany możliwościami improwizacyjnymi i technicznymi instrumentalistów jazzowych, postanowił wykorzystać walory ich gry w dziele, które trudno jednoznacznie sklasyfikować pod względem gatunkowym.

Przebieg dźwiękowy Actions został częściowo zapisany w szkicach, gdzie podlegał podziałowi na cztery odcinki o zróżnicowanym charakterze, z kulminacją wyrazową przypadającą na odcinek ostatni. Z takiego punktu wyjścia wynika stałe balansowanie między kompozycją a improwizacją. Jak wyjaśniał sam Penderecki w komentarzu do nagrania, funkcją zapisanych linii melodycznych, nazywanych przez niego właśnie „akcjami”, a nawet „stymulatorami”, było pobudzenie wyobraźni improwizatorów. Mieli oni za zadanie powtarzać je w kanonie, ale już nie z nut, tylko na podstawie tego, co usłyszeli wcześniej.

Poza tym imponującą rolę odgrywają w dziele „rozszerzone techniki instrumentalne”, dzięki którym wytwarzane są zarówno efekty szmerowe, jak i dźwięki nadzwyczaj krzykliwe, wybuchowe i ekspansywne. W efekcie otrzymujemy utwór, w którym – jak się wydaje – po raz pierwszy w historii świat jazzowej improwizacji rzeczywiście przenika się i ściera ze światem awangardowej muzyki poważnej. W Donaueschingen eksperyment powiódł się na tyle, że Penderecki publicznie zadeklarował gotowość do dalszej współpracy. Planów nie udało się jednak zrealizować i Actions pozostają w dorobku kompozytora jedyną jak dotąd, choć niezwykle udaną przygodą z jazzem.”

Oczywiście, to ważny powód, żeby sięgnąć po tę kompilację sfSound, ale jest jeszcze siedemnaście innych. I wszystkie równie ciekawe. Dla melomanów, którzy mają bystre umysły i czyste, otwarte serca będzie to przygoda na miarę spotkania z obcą cywilizacją. Dla wszystkich innych prawdopodobnie kontakt z taką muzyką stanie się czymś w rodzaju muzycznej śmierci klinicznej, lecz apelujemy – wracajcie z tych jasnych tuneli. Po takich przeżyciach ludzie stają się lepsi i gotowi na dalsze przygody z zatrzymaniem mięśnia sercowego.

A ta płyta powoduje, że po defibrylator trzeba sięgać co kilka minut. To na koniec tytułem ostrzeżenia.

Materiał zapisany jest w m.in w 16/24 PCM.

foto: http://sfsound.org

Kategorie: ŁADOWNIA, MUZYKA, NOWOŚCI

Skomentuj