TEST: BLACK RHODIUM STREAM

TEST: BLACK RHODIUM STREAM

Rating

3 out of 5
Brzmienie
3 out of 5
Cena/jakość

Total

3
3 out of 5
Entuzjaści wokalistyki jazzowej będą zachwyceni tym kablem.

Nowy przewód zasilający brytyjskiej firmy jest niczym całoroczny płaszczyk – bezpiecznie przechodzisz w nim wszystkie sezony, lepiej jednak uważać, żeby nie trafić tam, gdzie szaleją żywioły. Stream został idealnie skrojony dla tych, którzy w umiarkowaniu widzą cnotę, a we wstrzemięźliwości upatrują zbawienia. Amatorzy eksplodujących tuż pod nogami min, przelatujących kosiakiem Airbusów czy zderzających się nad Syberią komet mogą być trochę rozczarowani tempem podawanym przez Stream, ale też takie zdarzenie nie są czymś codziennym, warto więc to wziąć pod uwagę i nie budować parasola atomowego tylko dlatego, że ktoś w Erytrei akurat pomyślał o budowie własnych sił jądrowych. Nie warto wydawać dużych pieniędzy na wszelki wypadek. Na wszelki wypadek to Hans Kloss miał ukrytą w plombie kapsułkę z cyjankiem, a nikt przecież nie jest w takiej sytuacji.

Brytyjczyk nie jest mistrzem transjentów – nie przeprowadza huraganowych ataków, nie trzaska drzwiami, nie wyłamuje futryn, nie rozbija szyb. W takiej narracji zasiada w drugim, trzecim rzędzie. Potrafi za to bardzo ładnie rysować wszelkiego rodzaju portrety. Wszelkie głosy poleruje z różnego rodzaju nalotów, zaparowań, zgrubień, przeciągnięć, zmatowień i szkliwości, dając naprawdę bardzo wierny obraz dźwiękowych wspaniałości, do jakich czasami zdolny jest człowiek ze złotym gardłem. W tym zakresie pasma akustycznego Stream jest bardzo przejrzysty i nie narzuca swojego charakteru, bo go nie ma. Transmituje i nie dyskutuje.

To świetny przekaźnik dla medium, jakim jest wokal jazzowy. Niczego nie podbarwia, niczego nie podbija, nie mataczy i dociera do sedna bezpośrednio. Ma też tendencję do kameralizowania sceny, która skupia się wokół wokalu. Fakt, dodaje przy tym trochę powietrza wokół instrumentów. O ile taki sposób prezentacji sprawdza się w przypadku małych akustycznych składów, to po przejściu do czegoś poważniejszego – np. wielkoorkiestrowej symfoniki, transylwańskiego spektralizmu czy barokowych ekstrawagancji – zaczyna nieco brakować energii. Przydałaby się trochę większa dynamika, lekkie poszerzenie przestrzeni oraz pełniejszy zakres przekazu, zwłaszcza od dołu. Stream uczciwie sobie radzi z bardziej wymagającymi gatunkami muzycznymi, ale też trudno w tym aspekcie doszukiwać się błyskotliwości, która mają zbliżone cenowo produkty Oyaide, Crystal Cable czy Nordosta.

Szczegóły techniczne – tutaj.

Skomentuj