TEST: MATRIX MINI-i PRO 2

TEST: MATRIX MINI-i PRO 2

Rating

4 out of 5
Brzmienie
3 out of 5
Cena/jakość

Total

3.5
3.5 out of 5
Konwerter, który gra naprawdę zawiesiście. Ale czy nie za bardzo?

To bardzo nowoczesny sprzęt, nawet jak na wymagania zaawansowanego audiofila. Być może nawet zbyt nowoczesny. Zastanawiamy się, ile osób kupuje przetworniki tylko dlatego, że potrafią one reprodukować podwójne albo poczwórne DSD? Zdaje się, że faktyczna popularność tego formatu jest śladowa, posiada natomiast znaczną siłę marketingową. Tak jak na rynku telewizorów sprzedaż napędza HDR i 4K, tak na rynku audiofilskim swoje żniwo zbiera teraz lobby DSD. Przy czym o ile w pierwszym przypadku zalety nowych technologii widać gołym okiem, to w tym drugim wszystko jest zabarłożone w mglistych wyjaśnieniach, enuncjacjach i testach.

Jednym słowem – przewaga DSD jest tylko teoretyczna. Co z tego, że pliki tego rodzaju niosą miliard razy więcej informacji, skoro i tak są one przetwarzane przez stare dobre kolumny, które nie działają miliard razy efektywniej tylko dlatego, że dostają miliard razy więcej danych. Uczciwie powiedziawszy, z trudem moglibyśmy podsumować do pięciu liczbę naszych doświadczeń, które wykazałyby jednoznaczną supremację tego formatu. Pewnie dlatego w naszej fonotece zasoby DSD są minimalne. Skoro różnice są żadne, a ceny wyraźnie wyższe, po co dokonywać nieuzasadnionych inwestycji?

Czy to znaczy, że format ten idzie na zatracenie i jest tylko pozornym krokiem naprzód? Bynajmniej. Wierzymy w to, że zanim doszczętnie ogłuchniemy w nasze ręce trafią przełomowe kolumny, może z grafenowymi głośnikami, które będą drugim końcem dokonującej się cyfrowej rewolucji i w pełni odzwierciedlą potencjał DSD czy MQA. To jak z Aston Martinem Vulcanem – kompletnie się nie nadaje do normalnego ruchu drogowego, ale na torze wyrywa zęby. Zawsze warto wiedzieć, wsiadając do Dacii, jaki jest motoryzacyjny horyzont. A słuchając starych winyli, trzeba sobie uświadomić, że to nie jest już szczyt możliwości.

 

Obecnym szczytem możliwości, znajdującym się zresztą – naszym zdaniem – blisko granicy komercjalizacji jest streaming DSD. Owszem, podziwiamy firmę Apple, że była w stanie w krótkim czasie namówić 20 mln ludzi na całym świecie do wykupienia abonamentu na usługę strumieniową w jakości MP3, jednak prawdziwy szacunek mamy dla firm stojących za serwisem PrimeSeat, który regularnie udostępnia i nadaje przez internet programy w standardzie DSD. Japończycy ciągle doskonalą swoją zabawkę i stale powiększają ofertę, czyniąc ją również niezawodną. W tej chwili przy umiarkowanie szybkim łączu internetowym – na poziomie 60 Mb/s – bez problemu można cieszyć się transmisjami DSD. Przy czym od razu zastrzeżenie – ich jakość to skutek starannej selekcji nagrań, a nie formatu.

W każdym razie właśnie do korzystania z takich usług jak PrimeSeat potrzebny jak Mini-I Pro 2. To konwerter, który działa do pułapu DSD 256 i 32/384, mamy więc do czynienia z machiną stratosferyczną, jeśli chodzi o osiągi. Charakter? Nie mogliśmy się pozbyć wrażenia, że należy on do starej szkoły Musical Fidelity, brytyjskiej marki, która zawsze przedkładała muzykalność nad krystaliczną przejrzystość i strukturalną detaliczność. To wspaniały sprzęt do słuchania, ale do wyczynowych analiz raczej się nie nadaje. Tworzy świetne panoramy, ale w zbliżeniach zacierają się szczegóły i kontury. Górne pasmo lekko rozmyte, wyraźnie pociągnięte szuwaksem, średnica wyraźnie wypchnięta, dół przypomina raczej skruszały beton niż pluton dźwigarów z ciężkiej stali napędzanych silnikami rakietowymi. Dla wielu – to po prostu synonim audiofilskiego dźwięku. Pejzażyk raczej przypomina zachód słońca, miękki piasek i ciepłe morze niż pionowe klify, wściekłe fale, świszczący wiatr i olbrzymie głazy wpadające do wody.

Sinfonia Varsovia to bez dwóch zdań jedna z najlepiej brzmiących orkiestr na świecie, która nie dość, że czaruje barwami, to jeszcze jako jeden z niewielu zespołów na świecie potrafi grać cicho bez utraty szczegółów i w pełnej artykulacyjnej ekspresji. Jeżeli kiedyś będziemy mieli sprzęt, który choć w 30 procentach odtworzy symfonię Szostakowicza tak jak potrafią warszawscy muzycy, będziemy zaspokojeni do końca życia. Niedawno mieliśmy okazję porównać ich klasę z klasą Hungarian National Philharmonic Orchestra. To również znakomita orkiestra, ale gra ciemniej, w innym przedziale dynamicznym, odmiennie reaguje na gesty dyrygenta i ma wyraźne preferencje repertuarowe. Chyba całkiem na miejscu będzie niezbyt wyszukane porównanie do gulaszu – wszystko jest zawiesiste, esencjonalne, gorące, aromatyczne i gęste, przydałoby się jednak kilka lżejszych nut. I taki właśnie jest chiński konwerter. Nie sprawia zawodu, syci, zaspokaja większość oczekiwań i gustów, reprezentuje wysoką kulturę i potrafi być błyskotliwy, jednak przydałoby mu się trochę więcej ogłady tudzież finezji. Mistrzem szybkiej riposty także nie jest. W dziedzinie DSD niczym specjalnym się nie wyróżnia, niezależnie od tego, czy gra rdzennie pliki przez JRiver czy DoP za pośrednictwem Foobara.

Znakomite wrażenie sprawia jego aparycja – solidna aluminiowa obudowa, ekran OLED i komplet dobrych terminali, w tym bezprzewodowy aptX, XLR i efektowny pilot (ale bez specjalnego akumulatora, który trzeba kupić oddzielnie). Cena – 2521 złotych. Szczegóły techniczne – tutaj.

Skomentuj