SONO PERFECT LUTY 2011

SONO PERFECT LUTY 2011
Najlepsze - w naszej opinii - albumy lutego, spełniające wszelkie kryteria artystyczne i audiofilskie

Wiele osób zapewne będzie miało do nas żal, że wśród wybitnych realizacji ostatnich tygodni nie wymieniamy albumu z muzyką Grażyny Bacewicz przygotowanego przez Krystiana Zimermana, a wydanego przez Deutsche Grammophon. Mamy jednak uczciwe przekonanie, iż realizacja ta nie należy do szczególnie udanych. Słuchając jej chcielibyśmy czuć pełne zrozumienie dla niezbyt czystego i, co tu dużo mówić, niezbyt lotnego stylu naszej kompozytorki, tymczasem daje nam się we znaki dziwna nerwowość oraz nadmierne pragnienie dominacji uczestniczących w sesji muzyków. Cóż, czasami tak bywa, że poziom oczekiwań przewyższa realia. Na szczęście życie składa się z niespodzianek, które potrafią doskonale rekompensować wszelkie zawody i rozczarowania. Luty był pod tym względem dobrym miesiącem. Może nawet bardzo dobrym, gdyż niespodzianki sprawili nam… polscy artyści! I żaden nie był związany z projektem Krystiana Zimermana.

Nie można sobie wyobrazić lepszego dowodu na naszą europejskość niż „Komunie” Mikołaja Zieleńskiego (ok. 1550 – ok. 1616) wydane w roku 1611 w… Wenecji. Było to możliwe dzięki pomocy ówczesnego prymasa Wojciecha Baranowskiego, który nie miał wątpliwości, jako że posiadł smak, wykształcenie tudzież intuicję, iż należy organistę swej własnej kapeli reprezentacyjnej rezydującej w… Łowiczu pokazać światowej/europejskiej opinii. Gust Baranowskiego po 400 latach (!) ciągle ma najwyższą próbę, a płyta nagrana w krakowskim kościele Matki Boskiej Fatimskiej przez Małgorzatę Polańską i Marcina Domżała spełnia najwyższe światowe standardy. Artystom interpretującym muzykę Zieleńskiego, wśród których jest Collegium Zieleński pod dyrekcją Stanisława Gałońskiego oraz Emma Kirkby, należałoby już teraz wykuć tablicą pamiątkową w Katedrze Łowickiej.
Mikołaj Zieleński, Opera Omnia vol.4, DUX

Sonaty Domenico Scarlattiego są zazwyczaj traktowane jak sztuczne ognie po bankiecie i właściwie wszyscy już się do tego przyzwyczaili. Przykre jest to, że większość pianistów również ma takie podejście do twórczości kompozytora, który napisał blisko 600 sonat. Na szczęście do tej większości nie należy pan Tharaud. W programie jego płyty są, owszem, utwory o statusie błyszczyka do ust, ale stanowią one zdecydowaną mniejszość. Walorem tej płyty nie jest bowiem jej ognista wybuchowość, lecz liryczna zaduma. O jej wartości decyduje także świetny dźwięk, uzyskany podczas nagrania w legendarnej sali koncertowej La Chaux-de-Fonds.
Scarlatti, Alexandre Tharaud, Virgin Classics

Gdybyśmy byli tacy sprytni jak Czesi, serenada op. 2 Karłowicza byłaby przebojem sal koncertowych całego świata najmniej od 100 lat. Niestety, nie jesteśmy tacy sprytni jak Czesi, ba!, nie jesteśmy również tak sprytni jak Brytyjczycy, więc zamiast Karłowicza musimy słuchać nijakich pepików i sztywnych wyspiarzy.

Na polecanej płycie znajduje się, prócz niedocenianej i jeszcze nieodkrytej przez świat serendy, także koncert skrzypcowy op. 8 i on jest ostatecznym powodem, by przy nazwisku „Karłowicz” zalewać się łzami (znaczy – zginął młodo, a gdyby pożył…). Jednym zdaniem – świetna muzyka i absolutnie wzorcowa inżynieria dźwięku panów Sasina i Nagórko.

Karłowicz, Serenade op.2, Violin Concerto op.8, Warsaw Philharmonic Orchestra, Antoni Wit, Naxos

Dwa romantyczne koncerty, z których jeden został napisany w wieku XIX, drugi zaś w XXI. Prawdopodobnie zasnęlibyśmy w połowie pierwszego, gdyby nie umowa Hilary i Wasilija, iżby grać obywa utwory w manierze neofitów. Dzięki temu mamy do czynienia z muzyką, która nie oszukuje wydumaną łagodnością, lecz pobudza iście pankową energią. Hilary, ty masz power!

Muzyka została zarejestrowana w Philharmonic Hall w Liverpoolu w sposób wręcz arcymistrzowski. Płytę bez obaw można wykorzystywać do testów sprzętu.

Higdon/Czajkowski, Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, Vasily Petrenko, Deutsche Grammophon

Karl Richter grający Bacha to absolutny obciach. Bezapelacyjnie – krzyknie ów! Precz z Richterem – wydławi drugi! Hańba – wzniesie trzeci!

A jednak chce się tego słuchać. Zwłaszcza po masteringu, którego efektem jest płyta SHM-SACD. Została wydana przez japoński oddział Universalu, zapłaciliśmy za nią 49,99 € i… nie żałujemy ani grosza. Nie znamy lepiej zrealizowanego albumu. Może dlatego, że mamy tylko jeden z wielu wydanych w tym formacie przez Japończyków. W życiu nie słyszeliśmy tylu interpretacyjnych niuansów! Uwaga – płytę można odtworzyć tylko w SACD-plejerach. Ściśle rzecz biorąc – album ten został wydany w formacie 2-kanałowego SHM-SACD:-)

Bach, Overtures nr 1&2, Munchener Bach-Orchester, Karl Richter, Universal/Archiv/Made in Japan

Kategorie: PŁYTY, RECENZJE I TESTY

Skomentuj