SONO PERFECT

STRONA GŁÓWNA
SONO PERFECT MAJ 2015
Kamasi Washington

Odkąd istnieją muzyczne serwisy streamingowe, czujemy się jak na wiecznej degustacji. Tu kawałek, tam szczypta, odrobinka tego, kąsek tamtego… Ale żeby coś od początku do końca? Rzadko. Na szczęście ciągle znajdujemy albumy, których z zainteresowaniem słucha się od pierwszej do ostatniej minuty. Poniżej po kilka słów o najlepszych, na które ostatnio trafiliśmy

Kamasi Washington. Epic. Ninja Tune. 3CD. 34-letni saksofonista z Los Angeles jest postacią dość znaną w amerykańskim środowisku muzycznym, jednak do tej pory udzielał się głównie jako członek formacji towarzyszących takim artystom jak Snoop Dogg, Raphael Saadiq czy Chaka Khan. Często występuje również z najwyższej klasy jazzmanami, m.in. Geraldem Wilsonem, Stanley’em Clarkem czy Kenny Burrelem. Słychać go także na popularnych ostatnio płytach, choćby Kendricka Lamara czy Flying Lotus. „Epic” to pierwsza solowa produkcja Washingtona, składająca się aż z 3 płyt. Zaangażował do niej 10-osobowy jazz band, 32-osobową orkiestrę i 20-osobowy chór, które tworzą wehikuł świetnie poruszający się w czasoprzestrzeni jazzu, funku soulu, a nawet klasyki. Można by uznać to epickie przedsięwzięcie za całkiem niezłe streszczenie historii muzyki popularnej, jednak metafizyczny ton całości, nieźle korespondujący z Coltrane’owskimi wypadami w zagwiezdną, oraz fantasmagoryczne wątki w stylu Sur Ra, sugerują, że mamy do czynienia być może nawet z zapowiedzią nowego nurtu w jazzie, który może wreszcie przerwie samoestetyzującą się pętlę jałowego obiegu.

Johann Bach, Johann Christoph Bach, Johann Michael Bach. Motetten. Ricercar. 2CD. Wujkowie i kuzyni Jana Sebastiana Bacha to muzycy, którzy mają własne miejsce w historii oraz zapewne wychowaniu Jana Sebastiana, który bez ich genów tworzyłby niechybnie najwyżej jakieś płoche symfonijki na dworze któregoś z polskich magnatów. Dwupłytowy album nagrany przez świetny belgijski zespół Vox Luminis pod dyrekcją Lionela Meuniera zawiera premierowe nagrania motetów, których wartość jest tak zaskakująco wysoka, że niektóre śmiało można przypisać kompozytorowi „Kunst der Fuge” bez żadnego ryzyka popełnienia kompromitującej pomyłki. Niezwykłe połączenie luterańskiego rygoryzmu i włoskiej śpiewności, które pokazuje, że nawet w tak konwencjonalnym gatunku można osiągać wyżyny emocji. Dwupłytowy album, który wprowadza w najwyższy stan kontemplacji.

Music for Wood and Strings. Bryce Dessner, So Percusion. 1 CD. Brassland. Kompozycja amerykańskiego twórcy, który jest zaliczany do czołówki amerykańskich muzyków. 36-minutowe dzieło powstało na zamówienie Carnegie Hall, gdzie miało premierę w 2013 roku. Utwór ten znakomicie oddaje charakter twórczości nowojorczyka, który dość pomysłowo łączy folk, modernizm, minimalizm, a nawet barok, wyróżniając się tym zdecydowanie pośród miliarda epigonów Glassa i Reicha. Płyta jest znakomicie zrealizowana, a niezwykłe brzmienia są rezultatem wykorzystania instrumentu nazwanego „Chord Stick”, który jest rodzajem amplifikowanego dulcymeru. Gdybyśmy kiedyś kręcili film o najbardziej ruchliwych lotniskach świata albo sukcesie amerykańskich łupków, na pewno sięgnęlibyśmy po ten materiał.

Romaria. Choral Music from Brazil. Choir of Gonville & Caius College, Cambridge. Delphian Record. 1 CD. Jedynym znanym kompozytorem na tej płycie jest Villa-Lobos. Cała reszta to twórcy pozostający poza uwagą chyba nawet lokalnych znawców brazylijskiej muzyki. Jest też sporo opracowań tradycyjnej twórczości, która wpisuje się w bogatą historię migracji tworzących współczesny obraz Brazylii. Rzecz na tyle przekonywająca w swoim mimo wszystko dość akademickim założeniu, że warta głębszych studiów. Prócz muzyki, są też tutaj i odgłosy natury, co może nie jest specjalną atrakcja, ale łatwiej pozwala poczuć tropikalny żar amazońskich szaleństw.

Leonardo Vinci. Catone in Utica. Il Pomo D’Oro. Ricardo Minasi. 3CD. Decca. Światowa prapremiera opery z librettem Metastasia, wystawionej po raz pierwszy w Rzymie w 1728 r. Autorem jest włoski kompozytor wyspecjalizowany w tym gatunku, a to najlepsza gwarancja wokalnej wirtuozerii na poziomie akrobatycznym. Trzypłytowy album wytwórni Decca jest kolejnym popisem plejady kontratenorów, którzy z niesamowitą pewnością prezentują repertuar wymagający najwyższego kunsztu, ale też sporych dramatycznych talentów. Mnóstwo atrakcyjnych arii i ansambli, ale też wiele rozkoszy instrumentalnych. Prawie trzygodzinny masaż akustyczny, który czasami przypomina swobodne spadanie między skałami włoskich Alp.

SONO PERFECT KWIECIEŃ 2015
Najlepsze płyty ostatnich tygodni, sięgające artystycznych wyżyn i technicznych możliwości. Nie przesadzimy, jeśli powiemy, że spadły z nieba

Aura. RGG. OKeh. Wiele formacji jazzowych próbuje połączyć konwencję tego gatunku z nowoczesnym językiem muzycznym, który słyszy się raczej na „Warszawskiej Jesieni” niż w zadymionych klubach z piwem i dziewczynami ciągle roniącymi ślozy nad marnym końcem Krzysztofa Komedy, jednak przekonujących prób jest niewiele, bo w większości autorom takich kontaminacji brakuje albo odwagi, albo wyobraźni, albo erudycji, a najczęściej wszystkich tych trzech rzeczy na raz. Trio RGG jest wyjątkowe, bo posiada niezwykły potencjał do przekraczania granic jazzu w każdym wymiarze i na każdym poziomie. Jeżeli decyduje się na poetycki przekaz, dochodzi do szczytów subtelności. Jeżeli chce zaskoczyć nowoczesnością, zaskakuje nawet awangardystów. „Aura” to płyta, która w zupełności ukazuje talent muzyków tworzących to fenomenalne trio do dokonania w akcie syntezy, która teraz nie ma nawet swojego wzoru długo oczekiwanego przełomu w jazzie. Jego zapowiedź na „Aurze” jest mocna i zdecydowana. Jak zwykle w przypadku tej formacji, mamy do czynienia z produkcją o zjawiskowej reżyserii dźwięku. Płyta została wydana przez kultowy label OKeh i będzie dystrybuowana na całym świecie.
Iannis Xenakis. IX. Kuniko. Linn. Trzeci studyjny album japońskiej perkusjonistki to uczta intelektualna, mamy wszak do czynienia z muzyką jednego z najbardziej przenikliwych kompozytorów ostatniego stulecia, której towarzyszą niezwykłe audiofilskie doznania, zapewnione przez firmę Linn. Ma ona sporo do powiedzenia w kwestii dobrego dźwięku. Maks!
Sergey Taneyev. The Complete Quintets. Martinu Quartet. Supraphon. Dwupłytowy album w rewelacyjnym wykonaniu czeskiego kwartetu poszerzonego o rosyjsko-izraelsko-amerykańską pianistkę, będącą sobowtórem Gillian Anderson, bez której seria „Archiwum X” pozostałaby zwykłym produkcyjniakiem s-f. Być może z tego metafizycznego powodu muzyka Taniejewa, uznawana za niezbyt wysokich lotów, robi wrażenie takie, jakby słuchacz znalazł się właśnie poza oddziaływaniem czasu i przestrzeni. Taka właśnie jest Rosja. Taki jest ten album.
Adriana Holszky. Wie ein glaesernes Meer, mit Feuer gemischt. Wergo.  Płyta, która spowodowała, że Rumunia już zawsze będzie nam się kojarzyła z najlepszą muzyką organową na świecie. Nie da się opisać kaskad i pochodów tworzonych za pomocą instrumentu obsługiwanego przez Dominika Sustecka. Takie rzeczy są rzadkie jak zderzenia komet. A jeśli już, pamięć o tych katastrofach zostaje do końca życia niejednego pokolenia.
Grzegorz Gerwazy Gorczycki. The Sixteen. Eamonn Dougan. Coro. Czesi zrobili dużo, by świat zachwycał się twórczością ich kompozytorów z epoki baroku, my nie zrobiliśmy nic, aby przypomnieć, że byliśmy w owym czasie nie tylko potęga militarną, ale też muzyczną. Na szczęście mamy Anglików, którzy nie zapominają, że historia europejskiej muzyki nie zatrzymuje się na Renie. Może dlatego kilka milionów Polaków wraca do swoich korzeni, emigrując na… Wyspy Brytyjskie. 
SONO PERFECT MARZEC 2015
Matana Roberts
Płyty, które poruszą najbardziej zblazowanych audiofilów i wyjątkowo wytrawnych melomanów

Vivaldi. I concerti dell’addio. Fabio Biondi. Europa Galante. Glossa. Sześć koncertów skrzypcowych pochodzących z przechowywanego obecnie w Brnie zbioru kompozycji, które za dwanaście dukatów węgierskich kupił od Vivaldiego poprzez swojego sekretarza książę Collalto. Włoski muzyk sprzedał je niedługo przed swoją śmiercią, stąd „The Farewell Concertos” w nazwie tej kompilacji. Wydawnictwo Glossa opublikowało album, który śmiało można zaliczyć do najbardziej udanych albumów z muzyką Vivaldiego ostatnich lat. Zachwycająco przestrzenne brzmienia, miękka połyskliwość instrumentów Europa Galante, żywy dźwięk solisty – korki od szampana same się otwierają.

Vivaldi. L’Estro Armonico. Rachel Podger. Brecon Baroque. Channel Classics. Dwupłytowy album skrzypaczki, która znajduje się od kilku lat w olimpijskiej formie i razem z Brecon Baroque tworzy w tej chwili formację, z którą może konkurować zaledwie kilka zespołów na świecie. Nagrania zrealizowane przez Holendrów to imponujący pokaz pirotechniki, w którym od początku do końca utrzymana jest niezwykła dramaturgia widowiska. To taki muzyczny odpowiednik „Gwiezdnych wojen” z dodatkiem błyskotliwości z najlepszych filmów Woody Allena.

Matana Roberts. Coin Coin Chapter Three. River Run Thee. Constellation Records. Trzecia część zaplanowanego na 12 płyt cyklu, w którym amerykańska wokalistka i saksofonistka jazzowa opowiada historię swojej rodziny na tle dziejów niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. To bodaj najlepszy i najbardziej ekscytujący projekt muzyczny ostatnich lat, znamionujący wielki talent i nietuzinkową inwencję artystki, która w najnowszym nagraniu wykorzystuje m.in. elementy noise i field recordings. Dla ludzi poszukujących nowych wrażeń.
Ruperto Chapi. String Quartets 1&2. Cuarteto Latinoamericano. Sono Luminus. Hiszpański kompozytor (1851-1909), specjalista od zarzueli, w swoich kwartetach nie użył ani jednej nuty, która zawierałaby choć cień czy ślad smutku, przygnębienia czy goryczy. Jego kompozycje to esencja iberyjskiej pogody ducha, witalności, żarliwości, przenikniętych światłem horyzontów i miejsc przesyconych finezyjną prostotą i szczerą bezpośredniością. Cuarteto Latinoamericano doskonale czuje się w takich klimatach, to zresztą absolutny top w tego rodzaju repertuarze, więc razem z realizatorami dźwięku tworzy radosny spektakl o niezwykłej temperaturze. Naturalny kandydat do Grammy.
Szymański. Mykietyn. Royal String Quartet. Hyperion. II kwartet Mykietyna i komplet utworów na ten skład napisanych przez Szymańskiego to wspaniała, ale też wymagająca od słuchaczy pewnej erudycji muzycznej eskapada przez terytoria, gdzie krzyżują się wpływy, źródła i inspiracje. Satysfakcję przynosi jednak nie tylko tworzywo, z którego zostały zbudowane kompozycje polskich autorów, ale także pełna subtelnych odcieni gra polskiego kwartetu smyczkowego, który związał się z brytyjską wytwórnią. Album, który angażuje na wszystkich płaszczyznach.

Arditti Quartet

Wyrafinowana muzyka, wielkie interpretacje, wybitna reżyseria dźwięku. Najlepsze płyty ostatnich tygodni

Scriabin. Complete Poemes. Garrick Ohlsson. Hyperion. Płyta, którą można było potraktować jako ciąg neurotycznych opowieści, jednak Ohlsson jest zbyt poważnym pianistą, żeby decydować się na takie zabiegi, więc otrzymujemy to samo, tylko z punktu widzenia psychoanalityka, który chłodno i rzeczowo, ale z pełnym zaangażowaniem przedstawia uczuciowe perypetie pacjentów, którzy trafiają do jego gabinetu. Intrygujące.

Franz Lisz. Angela Hewitt. Piano Sonata. Dante Sonata. Petrarch Sonnets. Hyperion. Przez wiele lat kanadyjska pianistka żyła twórczością Jana Sebastiana Bacha, co zaowocowało wieloma kanonicznymi już teraz nagraniami z jego najwybitniejszymi utworami klawiszowymi. Jak wypada Hewitt w repertuarze Lisztowskim, zgoła odmiennym? Czuje się tutaj chyba lepiej niż w baroku. Słuchając romantycznych utworów węgierskiego wirtuoza w jej wykonaniu, prędzej czy później dojdzie się do wniosku, że wszystko przed Hewitt było ciężka pomyłką.

Emilio de Cavalieri. Rappresentatione di Anima & di Corpo. Staatsopernchor. Akademie fur Alte Musik Berlin. Rene Jacobs. Harmonia Mundi. Historycy opery do tej pory nie mają pewności, czy dzieło włoskiego kompozytora Emilia de Cavalieri (1550-1602) można uznać za prekursorskie dla tego gatunku. Dialogowana konfrontacja upersonifikowanych alegorii Duszy (Anima) i Ciała (Corpo), mimo wszelkich muzykologicznych zastrzeżeń, jest dziełem bardzo zgrabnym, będącym w stanie dostarczyć wielu oryginalnych wrażeń, między innymi dzięki świetnej realizacji Jacobsa, który daleki jest od tego, by traktować wiekowe osiągnięcie seniora Cavalieri jak dostojny zabytek.
Penderecki. Chamber Works vol. 1. DUX. Z kameralistyką Pendereckiego jest trochę jak z jego słynnym arboretum – najpierw widzi się imponujące drzewa, a dopiero potem to, co niżej, dalej, obok, między. O ile więc sztandarowe dzieła przynoszą lusławickiemu mistrzowi sławę, zaszczyty, aplauz, a może nawet miejsce w historii, to jego małe utwory pozwalają cieszyć się muzyką, która nie deprymuje wielkimi przesłaniami i strzelistością formy, lecz wciąga ciekawą narracją, zwykle oględną, nie pozbawioną jednak momentów burzliwej ekspresji.
    
Hilda Paredes. Cuerdas del Destino. Jake Arditti. Arditti Quartet. Aeon. Świetny przegląd dokonań meksykańskiej kompozytorki, mieszkającej od 1979 roku w Londynie. W programie tej płyty znajduje się kwartet smyczkowy, jeden utwór na skrzypce solo oraz trzy utwory wolno-instrumentalne. Zawiodą się ci, którzy spodziewają się barwnego folkloru i ognistych rytmów. Nic z tych rzecz – Paredes trzyma się konsekwentnie formuły europejskiego awangardowego ekspresjonizmu, co nie oznacza, że mityguje swój południowy temperament. 

SONO PERFECT STYCZEŃ 2015
Najlepsze albumy ostatnich tygodni to jasny dowód, że można ekscytować się nie tylko aktualizacją oprogramowania na ajfona

Czajkowski. Jolanta. Anna Netrebko. Slovenian Philharmonic Orchestra. Emmanuel Villaume. 2CD. Deutsche Grammophon. Rosyjski kompozytor pisał swoją operę równolegle z baletem „Dziadek do orzechów”, obydwa dzieła zostały też wystawione tego samego wieczoru 18 grudnia 1892 roku. Czajkowski odniósł sukces, jednak potem losy obydwu dzieł potoczyły się zgoła odmiennie – „Dziadek do orzechów” zyskał miano arcydzieła dopiero do dwóch dekadach, a „Jolanta” do dzisiaj boryka się z opinią dzieła pozbawionego natchnienia. Nawet jeśli to prawda, nikogo nie powinno to zniechęcać do zapoznania się z dwupłytowym albumem DG, na którym kunszt wokalno-liryczny Anny Netrebko osiąga wyżyny nadzwyczajnego mistrzostwa.

Bach, Vivaldi. Magnificaf & Concerti. La Capella Reial de Catalunya, Le Concert des Nations, Pierre Hantai. Jordi Savall. AliaVox. 1 CD. W ostatnich latach Jordi Savall raczył swoją publiczność oryginalnymi projektami, eksplorującymi muzykę Południa i Bliskiego Wschodu. Ich rezultatem są płyty o wielkich walorach poznawczych, odkrywcze, egzotyczne, wielokulturowe, erudycyjne, pionierskie i odważne. Wiele z nich mogłoby się ukazać pod egidą UNESCO, a Savall powinien już dawno nosić honorowy tytuł papieża ekumenizmu. W zachwytach nad jego ostatnimi projektami trudno przesadzić, jednak byłoby też pewnym nadużyciem mówić, iż budziły one jakiś szczególnie głęboki emocjonalny oddźwięk. Najnowsza płyta arcymistrza z Katalonii przypomina jednak, że Savall – któremu już niektórzy przylepili łatkę ludowego grajka – jest jednym z najwrażliwszym dyrygentów na świecie, potrafiących nawet za pomocą ogranego repertuaru poruszyć nuty głębokiej wewnętrznej euforii.
Sokolov. The Salzburg Recital. 2 CD. Deutsche Grammophon. Dwie sonaty Mozarty, preludia Chopina z opusu 28 oraz 6 bisów – taki był program recitalu, który rosyjski pianista dał podczas festiwalu w Salzburgu w 2008 roku. Artysta w ostatnich latach poniechał jakiejkolwiek aktywności fonograficznej, a ileż można z tego powodu żałować, pokazuje wydany właśnie album, który w pełni uświadamia, czym Sokołow różni się od setek wirtuozów, którzy umieją zagrać wszystko, ale ich muzyka jest pusta. Rosjanin prezentuje nieco staroświecką szkołę pianistyki, w której intencje kompozytorów nie podlegają naukowym badaniom, tylko stają się przyczynkiem do własnych myśli, które nie zawsze objawia się w imię oczekiwanej poprawności. Sokołow robi więc wszystko po swojemu – Mozarta gra jak jakby wiedział, że prawdziwa muzyka jest tam między nutami, do Chopina ma stosunek lekko protekcjonalny, a fortepian traktuje niczym wytrawny psychoanalityk swojego najbardziej znerwicowanego pacjenta. Efekt? Spektakl, w którym dygresje muzycznego autystyka, którym po części jest Sokolow, mają większe znaczenie niż gładka błyskotliwość na pokaz. 
Björk. Vulnicura. 1 CD. One Little Indian. Jeśli wierzyć oficjalnym enuncjacjom i przyjąć za prawdę, iż nowa płyta pani Guðmundsdóttir jest reakcją na rozstanie z wieloletnim Matthew Barneyem, to należy założyć, że był to związek na pewno silny, acz daleki od konwencji, stereotypów i milusich rodzinnych obiadków z rosołkiem z wielorybów i kompocików z porostów. Atmosfera tej płyty, zbudowana z bardzo emocjonalnych tekstów, szorstkich, surowych i twardych eksperymentalnych elektronicznych brzmień oraz nieco sarkastycznych smyczków sugeruje raczej, że pożycie islandzkiej artystki miało więcej wspólnego z kolizją dwóch lodołamaczy atomowych niż sentymentalnymi westchnieniami przy świecach. I za to właśnie kochamy Björk, która potrafi o uczuciach mówić językiem wielkomiejskiej degeneracji, nie tracąc nawet na moment subtelnego żaru prawdziwej wrażliwości. 
Medtner. Scriabin. Piano Concertos. Yevgeny Sudbin. Bergen Philharmonic Orchestra. Andrew Litton. 1 CD. BIS. Miłośnicy muzyki klasycznej mają kilka irytujących nawyków – uznają tylko gwiazdy, wielkie dzieła i sławnych dyrygentów. Słuchają płyt z pięcioma gwiazdkami „Guardiana”, transmisje koncertów odbierają w krochmalonych koszulach, a za złe słowo o Rafale Blechaczu gotowi byliby rozpętać piekło. Pycha, tupet i koturny. Przypominają w tym nabożnisiów, którzy chodzą wyłącznie na msze katedralne, a do spowiedzi jedynie arcybiskupiej. Tymczasem wcale nie trzeba latać do Paryża, żeby poczuć się jak w Sacré-Cœur. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, zapraszamy do lektury tej płyty, która – wbrew pozorom – wcale nie jest odbiciem pierwszoligowego splendoru. Jest splendorem w czystej, promienistej postaci.

Najlepsze płyty 2014 roku. Perfekcyjna dziesiątka, reprezentująca najwyższy kunszt muzyczny oraz niesłychanie wysoki poziom realizacyjny. Albumy, które – w naszej opinii – powinny usatysfakcjonować wymagających melomanów oraz wyrafinowych audiofilów



Bach. Piotr Anderszewski. Englisch Suites 1,3 & 5. Warner Classics. 1 CD. Polski pianista jest dzisiaj najwybitniejszym wykonawcą Bacha i trzeba mieć nadzieję, że kiedyś uda mu się nagrać wszystkie największe dzieła niemieckiego kompozytora napisane na instrumenty klawiszowe. Styl Anderszewskiego to nieprawdopodobna klarowność, wyjątkowa lekkość i niesłychana spójność, dzięki którym możliwe jest ukazanie dzieł barokowego arcymistrza w ich pełnej błyskotliwości.

The Year Before Yesterday. Los Angeles Percussion Quartet. Sono Luminus. 1CD. Intrygujący repertuar złożony z utworów perkusyjnych współczesnych kompozytorów. Ich wykonawcą jest amerykański kwartet, który 3 lata temu zabłysnął obsypaną nominacjami do Grammy płytą „Rupa Khandha”, zachwycającą nie tylko muzyką, ale też rewelacyjnym poziomem techniki dźwiękowej. Podobnie jest i w tym przypadku – muzyka przykuwa uwagę, a brzmienie jest referencyjne. Dynamika, przejrzystość, architektura, ilość niezwykłych aranżacyjnych kombinacji oraz liczba nietypowych instrumentów powodują, że płyta amerykańskiej wytwórni powinna natychmiast znaleźć się w podręcznym arsenale wszystkich, którzy potrzebują efektownego materiału demonstracyjnego.

Monteverdi. Vespri Solenni Per La festa Di san Marco. Concerto Italiano. Rinaldo Alessandrini. Naive. Muzyczna rekonstrukcja dnia św. Marka, patrona Wenecji, który obchodzony jest 25 kwietnia, a historycznie zawsze zaczynał się od mszy w bazylice św. Marka. Alessandrini wybrał dla tego nagrania bazylikę Santa Barbara w Mantui, gdzie przestrzennie świetlista akustyka wspaniale podkreśla uroczysty, ale też niezwykle pogodnie komunikatywny charakter wybranej do tej realizacji sakralnej muzyki Monteverdiego. Gdybyśmy mieli tę płytę opisać jednym słowem, powiedzielibyśmy, że jest anielska.



Jazzpospolita. Jazzpo! Postpost. Czwarty album kwartetu, który tworzą Stefan Nowakowski (bas), Wojtek Olesiak (perkusja), Michał Przerwa-Tetmajer (gitara) i Michał Załęski (klawisze) został nagrany na setkę bez żadnej edycji w postprodukcji w studio Tokarnia pod okiem Jana Smoczyńskiego. Płyta pod względem technicznym jest istnym majstersztykiem, a o jej wyjątkowym brzmieniu stanowią m.in. wintydżowe instrumenty, wśród nich Fender Rhodes czy Hammond C-3. Jaka jest ta produkcja od strony muzycznej? „Jazzpo!” przenosi w lekko psychodelizujący klimat miejskich westernów, w których ironiczna powaga miesza się z szorstkimi wzruszeniami, a oschły sarkazm z barowym sentymentalizmem. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby album zaistniał na ścieżce dźwiękowej nowego filmu Quentina Tarantino, a Lana Del Rey zabrała chłopaków w swoją nową trasę. Takie to nastroje… 



Locatelli. 24 Caprices. Gabriel Tchalik. Evidence Music. Premierowe nagranie kaprysów skrzypcowych włoskiego mistrza baroku. Są one częścią opusu zawierającego słynny zbiór 12 koncertów znanych jako „L’Arte del violino” i wydaje się zupełnie niewiarygodne, że do tej pory nie zostały w całości zarejestrowane i opublikowane na płycie. Zadania tego podjął się młody francusko-rosyjski skrzypek i wywiązał się z niego wzorowo. A to wcale niełatwe, gdyż kaprysy pana Locatelli uchodzą za trudniejsze od kaprysów Paganiniego i równie wymagające jak sonaty Bacha. Wyborna płyta zrealizowana w akustycznie doskonałym prowansalskim Chateau de Lourmarin.



Jean-Marie Leclair. The Complete Sonatas for Two Violins. Sono Luminus. Album dla tych, którzy za Bachem nie bardzo, bo trudny, jakiś taki suchy i mądrala, zwłaszcza w twórczości na instrumenty solo, ale mają ochotę na bliski półdystans z dziełami równie ambitnymi, lecz o zmysłowości nieco bardziej bezpośredniej. I to jest produkcja, która powinna w pełni takie oczekiwania zaspokoić. Utwory Leclaira to pełne finezji i niezrównanej inwencji kompozycje o wielkich walorach technicznych, będące jednocześnie esencją francuskiego baroku. Dwupłytowy album wydany także na dysku Blu-ray, gdzie znajduje sie m.in. wersja 7.0. 



Gliere. Symphony No. 3 „Ilya Muromets”. Buffalo Philharmonic Orchestra. JoAnna FallettaNaxos. 1 CD. Wspaniała symfonia Gliera jest jednym z tych utworów, które stały się ofiarą wszystkich XX-wiecznych modernizmów, rewolucji i dekonstrukcji. A jest to rzecz w całej swojej monumentalnej pompatyczności niezwykle przekonująca wielością i pomysłowością motywów, orkiestracyjną inwencją, filmową wręcz sugestywnością oraz humorem. To arcydzieło, które powstało zbyt późno, aby stać się popularne, i zbyt wcześnie, aby zaistnieć jako ścieżka dźwiękowa epickiej hollywoodzkiej produkcji obsypanej Oscarami. JoAnn Falleta pokazuje w magiczny sposób, że doskonała konwencjonalność tej symfonii to niemal symbol rosyjskiej tradycji muzycznej, która może nie zmienia świata, ale daje mu za to mnóstwo dzikiej radości. Jedna z naszych ulubionych tegorocznych płyt.



Mozart. Piano Concertos K 503 & K 466. Martha Argerich, Claudio Abbado, Orchestra Mozart. Deutsche Grammophon. Ostatnie nagranie nieodżałowanego Claudio Abbado to dwa późne koncerty fortepianowe Mozarta wykonywane przez jego orkiestrę oraz Marthę Argerich. Wielu nawet wybitnych artystów uważa, że kompozycje Austriaka to błyskotliwe melodyjki i pusta wirtuozeria, jednak taki pogląd jest najczęściej wyrazem bezradności wobec głębi, która otwiera się dopiero przed ludźmi takimi jak Abbado i Argerich, szukającymi znaczeń na granicach przenikliwości. Powiedzieć o tej płycie, że jest wybitna to jakby stwierdzić, iż Władysław Pasikowski widzi świat oczami Kennetha Branagha. Album do umieszczenia na pokładzie następnej sondy kierowanej w głąb kosmosu. 



Aphex Twin. Syro. Brytyjski muzyk potrafi jeszcze od czasu do czasu szokować, zadając np. swoim słuchaczom ból przy pomocy noise’u lub swoich starych kawałków, których treść dość szybko wietrzeje. Może dlatego płyta, która jest zbiorem numerów dość konwencjonalnych jak na artystę, który pokazał, że partyzancka elektronika może być ciekawsza od konserwatoryjnej awangardy ostatnich 50 lat, brzmi – hm, jakby to powiedzieć – sympatycznie. Na tyle sympatycznie, a przy tym oryginalnie, że duecik Daft Punk, choć zacny, zaczyna nieco razić wymuszoną grzecznością.



Perla Barocca. Rachel Podger, Marcin Świątkiewicz, Daniele Caminiti. Channel Classics. Wspaniale zrealizowany album z utworami wczesnego włoskiego baroku, skomponowanymi przez takie postaci, jak Frescobaldi, Gabrieli, Pandolfi czy Fontana. Choć muzyka to mocno skonwencjonalizowana poprzez swoją retoryczność, nadal jest w stanie urzekać logiką, harmoniczną inwencją i technikami wykorzystującymi śpiewność instrumentów w stopniu, który oddaje śpiewność ludzkiego głosu. Czarownie subtelne i intensywnie żywiczna. 
div dir=”ltr” style=”text-align: left;” trbidi=”on”>

SONO PERFECT LISTOPAD 2014
Dymitr Szostakowicz i Mieczysław Weinberg

W tym miesiącu na pierwszym miejscu plasuje się reprezentacja Polski!

Bach. Piotr Anderszewski. Englisch Suites 1,3 & 5. Warner Classics. 1 CD. Polski pianista jest dzisiaj najwybitniejszym wykonawcą Bacha i trzeba mieć nadzieję, że kiedyś uda mu się nagrać wszystkie największe dzieła niemieckiego kompozytora napisane na instrumenty klawiszowe. Styl Anderszewskiego to nieprawdopodobna klarowność, wyjątkowa lekkość i niesłychana spójność, dzięki którym możliwe jest ukazanie dzieł barokowego arcymistrza w ich pełnej błyskotliwości.

Bach. Das Wohltemperierte Klavier. John Butt. Linn. 4 CD. Pierwsze solowe nagranie angielskiego muzyka dla wytwórni Linn. Bach bez namaszczenia, nabożeństwa, koncertowej parafiańszczyzny i zbędnego mędrkowania. Klawesyn Butta nie jest tu instrumentem poezji, lecz pełnego szaleństwa i spontanicznej swawoli, której dżentelmeni oddają się np. w czasie polowania na kaczki czy łowienia pstrągów. Brawurowe wykonanie, które mogłoby być ścieżką dźwiękowa do rajdów Aston Martinem po najbardziej karkołomnych alpejskich drogach.
Louis-Nicolas Clerambault. Miserere. Francois Couperin. Lecons De Tenebres. La Poeme Harmonique. Vincent Dumestre. Alpha. 1 CD. Najlepsze dzieła francuskiego baroku w absolutnie idiomatycznej interpretacji zarejestrowanej na Wersalu w La Chapelle Royale. Krystaliczna strzelistość, skupione natchnienie i formalna dojrzałość wtopione są w bujną akustycznie tkankę nagrania, które stawiamy w rzędzie naszych nagrań referencyjnych.
Grażyna Bacewicz. Symphony for String Orchestra. Concerto for String Orchestra. Piano Quintet No. 1. Ewa Kupiec, Capella Bydgostiensis, Mariusz Smolij. 1 CD. Neoklasyczne utwory polskiej kompozytorki z przełomu lat 40. i 50. ubiegłego wieku. Ta płyta to jedna z niewielu w pełni przekonujących interpretacji muzyki Bacewicz, która rzadko ma szczęście do dobrych wykonawców. Problem z jej twórczością polega na tym, że albo szuka się w niej czegoś, czego tam nie ma, np. romantycznej kwiecistości, albo eksponuje się coś, co jest zaledwie formalną osnową. W tym przypadku mamy całkowicie spójną wizję utworów, których istotę stanowi nowoczesna i głęboko erudycyjna lapidarność w konwersacji z ówczesnymi trendami.
Mieczysław Weinberg. Violin Concerto. Symphony 4. Ilya Gringolts. Jacek Kaspszyk. Warsaw Philharmonic. 1 CD. Pierwsza płyta warszawskich filharmoników nagrana w ramach nowego kontraktu z wytwórnią Warner pod dyrekcją Jacka Kaspszyka, dla którego obecny sezon jest sezonem inauguracyjnym w roli dyrektora artystycznego narodowej orkiestry. Można się tylko cieszyć, że programem premierowego albumu nie jest typowy repertuar koncertowy, lecz twórczość ciągle mało znanego Mieczysława Weinberga, polskiego kompozytora, którego los rzucił do ZSRR, gdzie był blisko związany m.in. z Szostakowiczem. Płyta jest świetnym wprowadzeniem do głębszych studiów nad dorobkiem artysty, którego język jest wypadkową radzieckiego ekspresjonizmu i wschodniej narracyjności, którą Weinberg wykorzystał m.in. pisząc muzykę do słynnego filmu „Lecą żurawie”.

SONO PERFECT PAŹDZIERNIK 2014
Płyty sprzedają się coraz gorzej, ale to wcale nie oznacza, że wychodzi coraz mniej dobrych albumów. Mamy wrażenie, iż sytuacja jest odwrotna. A może chodzi tylko o łatwiejszy niż kiedykolwiek dostęp do nich?

The Year Before Yesterday. Los Angeles Percusssion Quartet. Sono Luminus. 1CD. Intrygujący repertuar złożony z utworów perkusyjnych współczesnych kompozytorów. Ich wykonawcą jest amerykański kwartet, który 3 lata temu zabłysnął obsypaną nominacjami do Grammy płytą „Rupa Khandha”, zachwycającą nie tylko muzyką, ale też rewelacyjnym poziomem techniki dźwiękowej. Podobnie jest i w tym przypadku – muzyka przykuwa uwagę, a brzmienie jest referencyjne. Dynamika, przejrzystość, architektura, ilość niezwykłych aranżacyjnych kombinacji oraz liczba nietypowych instrumentów powodują, że płyta amerykańskiej wytwórni powinna natychmiast znaleźć się w podręcznym arsenale wszystkich, którzy potrzebują efektownego materiału demonstracyjnego.
Caldara. La concordia de’ pianeti. La Cetra. Marcon. Archiv Produktion. 2 CD. Światowa prapremiera dzieła napisanego przez włoskiego kompozytora w 1723 r. na zamówienie dworu austriackiego cesarza Karola VI. Dzieło zaplanowane jako serenada to w rzeczywistości ponad półtoragodzinne fajerwerki dla najlepszych śpiewaków świata, którzy mogą w pełni objawić w tym repertuarze swój kunszt wokalny. Muzyka czarownie żywiołowa, karkołomnie rozrywkowa i rozkosznie upojna. Porywające wykonanie i świetna realizacja dźwiękowa. Pełna radość!
Skalpel. Transit. Ninja Tune. 1 CD. Zgrabnie uszyty materiał, w którym nowoczesne struktury realizowane są z szerokim wykorzystaniem akustycznym instrumentów i analogowych brzmień. Nad całością panuje duch jazzu, który czasami pojawia się w błyszczącym stroju latino, czasami w zgrzebnej słowiańskiej szacie, niekiedy w postaci wschodniej fatamorgany. Nowoczesny, wysmakowany i w najmniejszych detalach dopracowany album duetu Igor Pudło i Marcin Cichy, będącego lepszą wersją Daft Punk.
Robert Schumann. The Symphonies. Robin Ticciati. Scottish Chamber Orchestra. 2 CD. Linn. Do trzech razy sztuka! Po niedawnym rutynowym nagraniu kompletu symfonii przez Berlińczyków pod batutą Simona Rattle’a i nieskończenie bezbarwnym wydaniu zaprezentowanym przez najnudniejszego – po Gustavie Dudamelu – dyrygenta świata Yannicka Nezeta-Seguina wreszcie wychodzi album z nagraniami spełniającymi wszelkie możliwe oczekiwanie melomanów. Świeże spojrzenie młodego 31-letniego Brytyjczyka na kompozycje Schumanna sprawia, że tej muzyki, która może nie jest najwyższych lotów, acz zawiera przecież mnóstwo kapitalnych momentów, słucha się bez przymusu, z prawdziwą satysfakcją i lekkością w sercu. Fenomenalny dźwięk!
Martha Argerich. Daniel Barenboim. Mozart, Schubert, Stravinsky. Piano Duos. Deutsche Grammophon. 1 CD. Zapis niezwykłego koncertu, który odbył się 19 kwietnia br. w sali Filharmonii Berlińskiej. W programie recitalu, długo planowanego przez Daniela Barenboima, znalazła się sonata Mozarta KV 448, wariacje Schuberta D813 oraz fortepianowa transkrypcja „Święta wiosny”. Wszystkie komplementy na temat tej płyty będą komplementami zbyt płytkimi, by oddać zupełnie astralne zjawisko jakim jest wspólna gra dwojga legendarnych pianistów, którzy posiedli zdolność wyrażania wszystkich boskich tajemnic. I to nie przez iPhone’a, tylko przez fortepian, kształt którego powinien mieć pierwszy ludzki pojazd międzygalaktyczny.

SONO PERFECT WRZESIEŃ 2014

Świeża dostawa dobrych płyt

Thom Yorke. Tomorrow’s Modern Boxes. Płyta wokalisty „Radiohead” zostanie pewnie zapamiętana jako pierwsza płyta znanego artysty oficjalnie dystrybuowana poprzez BitTorrent, choć powody, aby o niej pamiętać są czysto artystyczne. York stworzył nowocześnie brzmiący album odwołujący się do najnowszych trendów w elektronice, gdzie pulsuje inteligentne cyberkpiarstwo, całkiem normalna taneczność i nieco szelmowskie ballady z kotwicą zrzuconą na płytkie wody mód. Traktując ten album zbyt dosłownie, można zostać nawet hipsterem.
Aphex Twin. Syro. Brytyjski muzyk potrafi jeszcze od czasu do czasu szokować, zadając np. swoim słuchaczom ból przy pomocy noise’u lub swoich starych kawałków, których treść dość szybko wietrzeje. Może dlatego płyta, która jest zbiorem numerów dość konwencjonalnych jak na artystę, który pokazał, że partyzancka elektronika może być ciekawsza od konserwatoryjnej awangardy ostatnich 50 lat, brzmi – hm, jakby to powiedzieć – sympatycznie. Na tyle sympatycznie, a przy tym oryginalnie, że duecik Daft Punk, choć zacny, zaczyna nieco razić wymuszoną grzecznością. 
Monteverdi. Vespri Solenni Per La festa Di san MArco. Concerto Italiano. Rinaldo Alessandrini. Naive. Muzyczna rekonstrukcja dnia św. Marka, patrona Wenecji, które obchodzone jest 25 kwietnia, a historycznie zawsze zaczynało się od mszy w bazylice św. Marka. Alessandrini wybrał dla tego nagrania bazylikę Santa Barbara w Mantui, gdzie przestrzennie świetlista akustyka wspaniale podkreśla uroczysty, ale też niezwykle pogodnie komunikatywny charakter wybranej do tej realizacji sakralnej muzyki Monteverdiego. Gdybyśmy mieli tę płytę opisać jednym słowem, powiedzielibyśmy, że jest anielska.
Jazzpospolita. Jazzpo! Postpost. Czwarty album kwartetu, który tworzą Stefan Nowakowski (bas), Wojtek Olesiak (perkusja), Michał Przerwa-Tetmajer (gitara) i Michał Załęski (klawisze) został nagrany na setkę bez żadnej edycji w postprodukcji w studio Tokarnia pod okiem Jana Smoczyńskiego. Płyta pod względem technicznym jest istnym majstersztykiem, a o jej wyjątkowym brzmieniu stanowią m.in. wintydżowe instrumenty, wśród nich Fender Rhodes czy Hammond C-3. Jaka jest ta produkcja od strony muzycznej? „Jazzpo!” przenosi w lekko psychodelizujący klimat miejskich westernów, w których ironiczna powaga miesza się z szorstkimi wzruszeniami, a oschły sarkazm z barowym sentymentalizmem. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby album zaistniał na ścieżce dźwiękowej nowego filmu Quentina Tarantino, a Lana Del Rey zabrała chłopaków w swoją nową trasę. Takie to nastroje…   
Perla Barocca. Rachel Podger, Marcin Świątkiewicz, Daniele Caminiti. Channel Classics. Wspaniale zrealizowany album z utworami wczesnego włoskiego baroku, skomponowanymi przez takie postaci, jak Frescobaldi, Gabrieli, Pandolfi czy Fontana. Choć muzyka to mocno skonwencjonalizowana poprzez swoją retoryczność, nadal jest w stanie urzekać logiką, harmoniczną inwencją i technikami wykorzystującymi śpiewność instrumentów w stopniu, który oddaje śpiewność ludzkiego głosu. Czarownie subtelne i intensywnie żywiczne. 
SONO PERFECT SIERPIEŃ 2014
Louis Sclavis
Najlepsze płyty ostatnich tygodni to kapitalna muzyka i pierwszorzędny dźwięk. Polecamy!

Stefano Bollani. Joy In Spite of Everything. ECM. 1 CD. Kwintet stworzony przez włoskiego pianistę nie porywa ani nowatorstwem, ani brzmieniem, ani nawet specjalną wirtuozerią, a jednak słucha się go tak, jak ogląda się filmy późnego neorealizmu – z przekonaniem, że tutaj musi być gdzieś prawda. Trochę słońca, garść melancholii, kilka błyskotliwych dowcipów, parę dygresji, lekkie zamyślenie, drobna łza, Monk, barok, calypso… Wydaje się, że to kalejdoskop, który wziął górę nad programem, ale po kilkudziesięciu minutach wstajesz i wiesz, że życie ma sens, a muzyka wcale nie musi być przykra, aby coś o tym opowiedzieć. Fenomenalna realizacja dźwiękowa jest dziełem Avatar Studios w Nowym Jorku.

Louis Sclavis Quartet. Silk And Salt Melodies. ECM. 1 CD. Francuski kompozytor i klarnecista do nagrania tej płyty poprosił muzyków z utworzonego przez siebie na potrzeby kilku wcześniejszych projektów tria Atlas oraz irańskiego perkusjonistę Keyvana Chemiraniego, którego udział tworzy oryginalnie egzotyczną mgiełkę nad materiałem będącym w zamierzeniu obrazem nomadycznej natury centralnej Azji. Świetna płyta, która dzięki konsekwentnej dyscyplinie Sclavisa jest inteligentną impresją i uważnym wykorzystywaniem orientalnych motywów, które nazbyt często w swojej europejskiej trywializacji łamią konwencje dobrego smaku. Nie tutaj. Gdyby Ravel był dżezmenem, pewnie w taki sposób jak Sclavis podsumowałby swoją podróż na wschód.
Cyrille Aimee. It’s A Good Day. Mack Avenue. 1 CD. Francuska wokalistka ma na swoim koncie już kilka płyt, ale to pierwsza, która szerzej zaistniała na światowym rynku. Cyrille wychowała się w miasteczku Samois-sur-Seine, w którym w 1951 roku osiadł słynny gitarzysta Django Reinhardt, co spowodowało, że jej styl chyba w stopniu determinującym nasiąkł cygańskimi klimatami. W każdym razie jej najnowsza płyta to jazzowy recital, podczas którego z niekłamaną satysfakcją wynikającą z pełnej świadomości czynów artystka sięga po wątki cygańskie garnirowane składnikami kuchni francuskiej, amerykańskiej i brazylijskiej. Dziewczyna ma kawał głosu o ciekawym timbrze i śpiewa przy akompaniamencie trzech gitar, więc nikt przy tym albumie nie będzie podpierał ścian.
Alessandro Stradella (1639-1682). La Forza Delle Stelle. Ensemble mare Nostrum. Andrea De Carlo. Arcana. 1 CD. Pełne urokliwie pociągającej muzyki dziełko w formie serenaty na 7 głosów i trzy zespoły instrumentalne klasyfikowane jako kantata świecka. Włoski kompozytor napisał je do słów ułożonych przez poetę Sebastiano Baldiniego, który zręcznie splótł historię miłosną z opowieścią o sile przeznaczenia. Utwór został zarejestrowany w kościele San Tolomeo w Nepi, gdzie urodził się Stradella. Bardzo stylowe i subtelnie gustowne wykonanie, które zapewno na długo pozostanie wykonaniem wzorcowym. Płyta brzmi fantastycznie, a dźwięk jest otwarty, przestrzenny, całkowicie naturalny.   
Andre-Modeste Gretry (1741-1813). La Caravane Du Caire. Lea Agremens. Guy Van Waas. Ricercar. 2CD. Przepyszna 3-aktowa opera-balet, pełna skier, blasków, humoru, egzotycznych ingrediencji i drogocenności. Wystawiona w operze paryskiej po raz pierwszy w 1784 roku „Karawana z Kairu”, miała do roku 1829 ponad 500 przedstawień. Dzieło „stara się łączyć wszystko co najlepsze w istniejących gatunkach: wesołość opera-comique, chór, balet, a czasami i głębię uczuć tragedii muzycznej” – pisze w swoim przewodniku „Tysiąc i jedna opera” Piotr Kamiński. To jedno z najlepszych nagrań ostatnich lat, będące fonograficzną perłą zarówno z tytułu pełnej polotu interpretacji, jak też z uwagi na niezwykle plastyczną reżyserię dźwięku. Ten dwupłytowy album to nasz pewny kandydat w głosowaniu na 10 najlepszych pozycji tego roku.

SONO PERFECT LIPIEC 2014
Z muzyką często bywa jak ze starym pubem na rogu – znasz go doskonale, nudzisz się jak na polskich filmach wojennych, ale chodzisz tam codziennie, bo od czasu do czasu spotyka cię tam coś ciekawego

Io Vidi In Terra. Jose Lemos. Sono Luminus. CD/Blu-ray. Wiele albumów nagrywanych przez kontratenorów to zwykłe popisy, rejestrowane – mamy wrażenie – ku uciesze gawiedzi, która nie wierzy, że duży chłop, a tak może. Ten album jest inny i nie ma nic wspólnego z cną wokalną akrobatyką. To nastrojowy program z utworami wczesnego włoskiego baroku, reprezentowanego m.in. przez Monteverdiego, Frescobaldiego, Picciniego, Merulę, Ferrari czy Storace. Album wysmakowany i dopieszczony we wszystkich szczegółach. Niezrównana sztuka brazylijskiego śpiewaka i fantastyczna praca amerykańskich realizatorów dają w efekcie album, który zaliczamy do najlepszych tegorocznych wydawnictw.

Mozart. The Last Three Symphonies. Orchestra of The Eighteent Century. Frans Brüggen. Glossa. 2 CD. Jeśli kiedyś astronomowie przechwycą sygnał z początku Wszechświata i okaże się, że brzmi on dokładnie tak, jak trzy ostatnie symfonie Mozarta w wykonaniu holenderskiego mistrza, to wcale się nie zdziwimy, gdyż rzeczy piękne, doskonałe, prawdziwe i zadziwiające nie mogą powstawać przy dźwiękach muzyki Beatlesów czy Lutosławskiego. Kosmos jednych wyglądałby pewnie jak tancbuda pod Białymstokiem, a kosmos tego drugiego jak strach przed maturą albo słone paluszki na oficjalnym raucie w Łazienkach. Dzięki Bogu i Niederlandom wiemy już jednak, że Uniwersum ma strukturę Mozartowskich kawałków oraz jak powinna wyglądać teoria wszystkiego, idealny jacht, wzór na teleportację oraz umysł jogina. Album, który pokażemy Bogu, kiedy zapyta nas, czy zrobiliśmy w życiu coś sensownego. Owszem, od kilku dni na okrągło słuchamy Brüggena.

Last Dance. Keith Jarrett. Charlie Haden. ECM. Symboliczne pożegnanie wielkiego basisty, który 11 lipca br. został wezwany na wieczne tournee. Płyta nagrana w domowym studio pianisty Keitha Jarretta, wieloletniego przyjaciela i partnera scenicznego Hadena, to jazzowa liryka sięgająca najgłębszych pokładów wrażliwości. Skromne, wzruszające, szczere i konwencjonalne, ale w takim sensie, w jakim konwencjonalne są np. sonety Szekspira.

Ida Haendel. Prague Recordins 1957-1965. Supraphon. 5CD. Fenomenalna antologia nagrań urodzonej w 1928 roku w Chełmie skrzypaczki, której niezwykła muzykalność i umiejętność przenikania do emocjonalnego sedna wykonywanych utworów wyznaczają tak naprawdę perspektywę dla wszystkich, którzy w słuchanych czy wykonywanych utworach chcieliby odnaleźć obraz własnych przeżyć i doświadczeń. Zjawiskowe nagrania, które poza świadectwem wyjątkowego talentu maestry są także dowodem, że choćby przyszedł tutaj miliard chińskich wirtuozów, to i tak nie dadzą rady jednej wielkiej Artystce.

Eric Clapton & Friends. The Breeze. An Appreciation of JJ Cale.  Obciachowy oldskul w wykonaniu amerykańskich dinozaurów rocka i folku skrzykniętych, by oddać hołd muzykowi, który stworzył m.in. „After Midnight” czy „Cocaine” będących teraz dla Claptona  podstawą jego strzelistości. Występujący tu m.in. Tom Petty, Mark Knopfler, Willie Nelson i John Mayer od lat nie nagrali niczego, co można by w przybliżeniu nawet zaliczyć do kategorii „oryginalne” czy „epokowe”, ale z tymi kolesiami czasami jest tak, jak ze starym pubem na rogu – człowiek chodzi tam od lat i zawsze spotka kogoś lub coś miłego. Na przykład happy hour. I ta płyta to właśnie coś w rodzaju takiego barowego happy hour – dobrze znane piwo w uczciwej cenie i towarzystwie sprawdzonych gości.

SONO PERFECT CZERWIEC 2014
Jeśli to prawda, że internet, streaming i darmowe płyty zabijają dobrą muzykę i niszczą artystów, to chcielibyśmy, aby ta gehenna trwała jak najdłużej. Bo wciąż znajdujemy świetne albumy i ludzi, którzy wykazują ponadprzeciętne uzdolnienia. Poniżej – najlepsze płyty ostatnich tygodni

Handel. The Eight Great Suites. Danny Driver. Hyperion. 2CD.  Suity Haendla wykonywane na fortepianie przez Brytyjczyka, który zręcznie balansuje między stylem poprawnie historycznych interpretacji muzyki barokowej i żywiołowością materiału, wymagającego temperamentu przekraczającego granicę akademickiej rozwagi. Dwupłytowy album będący pełną substytucyjną esencją Haendlowskiego idiomu wielkiej skali i niepohamowanej fantazji. Jest tu więcej finezji niż we wszystkich belgijskich czekoladkach.
Lana del Rey. Ultraviolence. Universal. Retro-pop, choć niektórzy wolą termin „post-pop”, perfekcyjnie wyprodukowany przez Dana Auerbach z The Black Keys, który umieścił piosenki amerykańskiej wokalistki w elektroniczno-gitarowym ambiencie, który może kojarzyć się ze ścieżkami do filmów Davida Lyncha, gdzie mocna psychodelia ma zawsze skrajnie hipnotyczny wdzięk. Pojawiają się zarzuty, że to muzyka w gruncie rzeczy pusta, wtórna i banalna, ale to raczej opinie zblazowanych hipsterów, którzy już dawno uznali Bacha za nudziarza, a ich prawdziwym idolem jest Gerard Grisey i wirtuozi tabli z Pakistanu.
Luzzaschi. Complete Keyboard Music. Matteo Messori. Brilliant Classics. CD.  Komplet utworów na instrumenty klawiszowe Luzzasco Luzzaschi, późnorenesansowego kompozytora, który większość swojego życia spędził we włoskiej Ferrarze. To muzyka wytrawnego mistrza, który nie epatuje urokliwymi błahostkami i płochymi fraszkami, przekładając ponad cną rozrywkę dzieła pełne skupienia, namysłu i nie pozbawionej natchnienia nabożności. Doskonałe nagranie, znakomite instrumenty, pierwszorzędny solista.
Mozart. Le Nozze di Figaro. Musicaeterna. Teodor Currenztis. Pure Blu-ray Audio. Sony. Zachwycające pod każdym względem studyjne nagrania słynnej opery Mozarta każe wyjątkowo krytycznie spojrzeć na półkę z płytami, gdzie piętrzą się dziesiątki nagrań tego słynnego utworu, a każde ciężkie, toporne, kanciaste, szorstkie, ponure i bez polotu. Za sprawą greckiego dyrygenta, który na stałe pracuje w Permie, ostro ostatnio krytykowanego za przyjęcie rosyjskiego obywatelstwa, otrzymujemy interpretację zbliżoną do ideału, lekką we frywolnej rubaszności, autentyczną w nieprzesadnym dramatyzmie, przemyślną w starannie cyzelowanych detalach i spójną w koncepcji, dla której najważniejsza wydaje się opozycja wobec rutyny. Album został wydany m.in. na Blu-ray Audio i jest absolutnie wybitnym osiągnięciem Nicolasa Bartholomee, właściciela studia realizacyjnego Little Tribeca, jednego z najlepszych fachowców w branży klasycznej.
Schumann. Janacek. Marc-Andre Hamelin. Hyperion. CD. Niezwykła wirtuozeria, ale przede wszystkim ogromna subtelność Brytyjczyka, który z każdej nieomal nuty potrafi wyczarować osobny poemat sprawiają, iż melancholia, którą zdjęte są wszystkie wybrane do repertuaru tej wybornej płyty utwory, przybiera wszelkie możliwe postaci, formy i odcienie, przez co nie staje się ani zabójcza, ani czarna, lecz po prostu bliska euforycznemu katharsis.
SONO PERFECT MAJ 2014
Najlepsze płyty ostatnich tygodni. Bez słabych punktów, z szansami, by zapisać się w kanonie  

Vivaldi. Cello Sonatas. Marco Ceccato. Accademia Ottoboni. Zig-Zag Territoires. Sześć sonat z op. 14 to utwory, które należą do wielkiej literatury stworzonej na wiolonczelę. Włoskie składy mają skłonność do  grywania Vivaldiego w stylu uwertury do przedstawienia cyrkowego, na szczęście tutaj mamy do czynienia z wyważoną, dojrzałą i pełną skupienia interpretacją. Wspaniałe nagranie dokonane w XVI-wiecznym kościele św. Franciszka w maleńkiej włoskiej miejscowości Cori.
Locatelli. 24 Caprices. Gabriel Tchalik. Evidence Music. Premierowe nagranie kaprysów skrzypcowych włoskiego mistrza baroku. Są one częścią opusu zawierającego słynny zbiór 12 koncertów znanych jako „L’Arte del violino” i wydaje się zupełnie niewiarygodne, że do tej pory nie zostały w całości zarejestrowane i opublikowane na płycie. Zadania tego podjął się młody francusko-rosyjski skrzypek i wywiązał się z niego wzorowo. A to wcale niełatwe, gdyż kaprysy pana Locatelli uchodzą za trudniejsze od kaprysów Paganiniego i równie wymagające jak sonaty Bacha. Wyborna płyta zrealizowana w akustycznie doskonałym prowansalskim Chateau de Lourmarin.
Giovanni Benedetti Platti. Concerti Per Il Cembalo Obligato. Luca Guglielmi. Concerto Madrigalesco. Koncerty włoskiego kompozytora, prawie rówieśnika Bacha i Haendla, który większą część życia spędził w Würzburgu jako nadworny muzyk, tworząc m.in. na obój oraz nowo wynaleziony instrument pianoforte, zmajstrowany przez Bartolomeo Cristoforiego. Album pysznie wydany przez firmę Arcana to – prawdę mówiąc – jeden z niewielu, na których pianoforte brzmi elegancko, ponętnie i figlarnie, w czym zasługa Kristiny Schwarz, autorki świetnej kopii  instrumentu z 1726 r.
Vijay Iyer. Mutations. ECM. Pierwsza płyta najciekawszego obecnie pianisty jazzowego na świecie nagrana dla ECM. Na szczęście nie ma ona nic wspólnego z jazzem, który – czuje to chyba od dłuższego nawet sam Iyer – uległ całkowicie banalnym konwencjom i pustej retoryce. Twórczość Amerykanina wykazywała zawsze ścisłe związki z muzyką poważną, dlatego wcale nie powinno dziwić, że jego najnowszy album to regularna kompozycja na fortepian i kwartet smyczkowy przyprawiona odrobiną elektroniki. Kompozycja zagadkowa, minorowa i niejednoznaczna. Należy się tylko cieszyć, że Iyer idzie drogą rozwoju, a nie łatwego poklasku. Jak – nie przymierzając – Możdżer Leszek, Polska.
Miles At The Fillmore. Columbia. Oficjalny bootleg z zapisem koncertów Milesa Davisa, które odbyły się w połowie 1970 roku w klubie Fillmore. W tym okresie burzy i elektryfikacji trębaczowi towarzyszyli Steve Grossman, Chick Corea, Keith Jarrett, Dave Holland, Jack DeJohnette i Airto Moreira. Nie wiadomo, ile razy w historii muzyki spotkało się naraz tylu geniuszy, wiadomo jednak, że tych czterech płyt można słuchać w nieskończoność. Jeśli słowo „kreatywność” ma jeszcze jakieś inne znaczenie prócz umiejętności zapierdalania przy prezentacjach dla gównianych korporacji i nagrywania słodkich piosenek dla matołów z wydawnictw fonograficznych, to z pewnością wyraża je ten album, będący świadectwem chyba najlepszego okresu w dziejach jazzu, a może i całej muzyki po Złotej Erze lat 40. i 50. 
SONO PERFECT KWIECIEŃ 2014

Najlepsze albumy ostatnich tygodni. Wielkie kreacje we wspaniałym audiofilskim brzmieniu

Bach. Sonates & Solo pour la flute traversiere. Francois Lazarevitch, Les Musiciens de Saint-Julien. Alpha. Cudownie przestrzenna realizacja odznaczająca się szlachectwem najwyższej próby. Pełna interpretacyjna dojrzałość, elegancja bez znamion przepychu tudzież gburowatej arogancji, niezwykła brzmieniowa harmonia, pełna przejrzystość. Płyta, która dla każdego zbieracza skarbów może być ekwiwalentem Bursztynowej Komnaty. 
Mozart. Piano Concertos K 503 & K 466. Martha Argerich, Claudio Abbado, Orchestra Mozart. Deutsche Grammophon. Ostatnie nagranie nieodżałowanego Claudio Abbado to dwa późne koncerty fortepianowe Mozarta wykonywane przez jego orkiestrę oraz Marthę Argerich. Wielu nawet wybitnych artystów uważa, że kompozycje Austriaka to błyskotliwe melodyjki i pusta wirtuozeria, jednak taki pogląd jest najczęściej wyrazem bezradności wobec głębi, która otwiera się dopiero przed ludźmi takimi jak Abbado i Argerich, szukającymi znaczeń na granicach przenikliwości. Powiedzieć o tej płycie, że jest wybitna to jakby stwierdzić, iż Władysław Pasikowski widzi świat oczami Kennetha Branagha. Album do umieszczenia na pokładzie następnej sondy kierowanej w głąb kosmosu.  
Milos Karadaglic. Concierto de Aranjuez. London Philharmonic Orchestra. Yannick Nezet-Seguin. Deutsche Grammophon. Czarnogórski czempion nie musi już przekonywać, że jest dobrym gitarzystą. Jeżeli tylko nie ulegnie swoim menedżerom, którzy na pewno będą go kusić przejściem na ciemną stronę mocy, gdzie gra się przeróbki Beatlesów i ballady Leonarda Cohena, ma szansę stać się jednym z gigantów tego instrumentu. Jeżeli potrafi znaleźć własny sposób na klasykę gitarowego repertuaru, to znaczy, że potrafi wszystko. Nikt nie gra dzisiaj tak bogatym i plastycznym dźwiękiem. I nikt nie umie tak jak Milos wykorzystać własnej muzykalności do panowania nad gitarą.
Scarlatti. Cage. Sonatas. David Greilsammer. Sony. Izraelski pianista zestawił sonaty Domenico Scarlattiego, barokowego mistrza klawesynu, będącego m.in. nadwornym grajkiem królowej Polski Marii Kazimiery z utworami amerykańskiego pioniera minimalizmu, tworząc niezwykłe tło do rozważań o twórczości i technice dwóch kompozytorów, którzy przyczynili się do rozwoju sztuki gry na instrumentach klawiszowych. Tak ułożony program pełen jest niecodziennych wrażeń i niespodzianek, a utrzymujące się do samego końca napięcie między krańcowo odległymi stylistykami Włocha i Amerykanina Greilsammer próbuje od czasu do czasu rozładować, grając jednego jak drugiego i na odwrót. I to ma sens, choć czasami trzęsie jak przy zjeżdżaniu z autostrady na łąkę z joginami trudzącymi się w skomplikowanych asanach!
Jacobean Lute Music. Jakob Lindberg. BIS. Siedemnastowieczna muzyka na lutnię napisana w Anglii, Szkocji i Francji. Szwedzki wirtuoz rezydujący w Londynie z łatwością odnajduje się w utworach o bardzo różnym charakterze i znajduje inteligentny wspólny mianownik w klimatach krążących między teatralną dworskością a dziarską plebejskością tawern. Bardzo wytrawne menu, które chętnie byśmy serwowali wszystkim, którzy uważają Kirka Hammetta i Jimi Hendrixa za przedstawicieli tego samego fachu co fach reprezentowany przez Lindberga.
SONO PERFECT MARZEC 2013
Ukazała się nowa płyta Barby Jungr „Hard Rain”, audiofilskiej bogini numer jeden, ale kiedyś na Jasnej Górze przysięgaliśmy, że o niej to tylko pod lufami ruskich czołgów, więc na naszej comiesięcznej liście najlepszych produkcji ostatnich tygodni nie ma tej pozycji. I to bardzo 

Flint Juventino Beppe. Remote Galaxy. Philarmonia Orchestra. Vladimir Ashekenazy. 2L. Spektakularnie zrealizowana płyta pokazująca pełne możliwości wielkiej orkiestry symfonicznej w repertuarze norweskiego kompozytora, który na pewno nie jest wybitny, ale wystarczająco ciekawy, żeby zadowolić sympatyków brzmień rozpościerających się gdzieś między twórczością Gustava Holsta a Johna Williamsem. Wspaniale przestrzenne nagrania w pełnym diapazonie nastrojów, kolorów i dynamiki – od fleciku po wielkie organy. Jeśli twój system będzie źle brzmiał podczas odtwarzania tej płyty, wyrzuć system! Płyta ukazała się w kilku formatach, m.in. w postaci wielokanałowego DSD.
Stanisław Moniuszko. Overtures. Warsaw Philharmonic Orchestra. Antoni Wit. Naxos. Moniuszkę kochamy miłością perwersyjną, a to znaczy, że choćby nie wiadomo co, będziemy trzymać się wersji, że kompozytor to wielki, wspaniały i podniecający, a globalnej kariery nie zrobił tylko dlatego, że w jego życiorysie brakło spektakularnego romansu, morderstwa i defraudacji. Gdyby dorobić mu do CV kilka takich historii, nikt by się nie czepiał, że mało oryginalny, że wtórny, że drobnomieszczanin. Nawet jako taki potrafi porwać. Choć bez wyuzdania. Fantastycznie nagrana płyta będącą rodzajem trailera z całej popisowej twórczości Stanisława! Stanisław, Polskę zbaw!
Kodaly. String Quartets Nos 1&2. Intermezzo & Gavotte. Dante Quartet. Hyperion. Wysokooktanowa kameralistyka z mocną domieszką węgierskiego folku oraz wiedeńskiego splendoru. Jeśli formować narodową drużynę madziarskich kompozytorów, Zoltan Kodaly niewątpliwie powinien wystąpić w niej w koszulce kapitana. Dlaczego nie Bartok? Cóż, nigdy nie był naszym ulubionym zawodnikiem. Za dużo kiwania, za dużo gadania, zbyt wiele podań, za mało strzałów. 
Jean-Marie Leclair. The Complete Sonatas for Two Violins. Sono Luminus. Album dla tych, którzy za Bachem nie bardzo, bo trudny, jakiś taki suchy i mądrala, zwłaszcza w twórczości na instrumenty solo, ale mają ochotę na bliski półdystans z dziełami równie ambitnymi, lecz o zmysłowości nieco bardziej bezpośredniej. I to jest produkcja, która powinna w pełni takie oczekiwania zaspokoić. Utwory Leclaira to pełne finezji i niezrównanej inwencji kompozycje o wielkich walorach technicznych, będące jednocześnie esencją francuskiego baroku. Dwupłytowy album wydany także na dysku Blu-ray, gdzie znajduje sie m.in. wersja 7.0. 

Couperin. Rebel. Florilegium. Channel Classics. Jeśli ktoś lubi dance, powinien natychmiast zainteresować się tanecznymi suitami dwóch przedstawicieli francuskiego baroku wydanymi na dysku holenderskiej wytwórni. Naszym niespełnionym marzeniem jest popołudnie ze skrzynką lekko czerwonego wina na łonie pałacowego ogrodu gdzieś w Burbonii, w którego labiryntach moglibyśmy się oddać ciuciubabkom z pastereczkami, kelnereczkami i kuchareczkami, a w tle mielibyśmy ścieżkę dźwiękową stosowną do takich wymyślnych zabaw. Ścieżkę już mamy, potrzebny jest pałac z ogrodowym labiryntem…

SONO PERFECT LUTY 2014
Mimo powtarzanych wszędzie komunikatów o końcu tradycyjnej fonografii, ciągle jest ona w stanie tworzyć płyty dobre, piękne i prawdziwe. Poniżej – najlepsze płyty ostatnich tygodni
Gliere. Symphony No. 3 „Ilya Muromets”. Buffalo Philharmonic Orchestra. JoAnna Falletta. Naxos. 1 CD. Wspaniała symfonia Gliera jest jednym z tych utworów, które stały się ofiarą wszystkich XX-wiecznych modernizmów, rewolucji i dekonstrukcji. A jest to rzecz w całej swojej monumentalnej pompatyczności niezwykle przekonująca wielością i pomysłowością motywów, orkiestracyjną inwencją, filmową wręcz sugestywnością oraz humorem. To arcydzieło, które powstało zbyt późno, aby stać się popularne, i zbyt wcześnie, aby zaistnieć jako ścieżka dźwiękowa epickiej hollywoodzkiej produkcji obsypanej Oscarami. JoAnn Falleta pokazuje w magiczny sposób, że doskonała konwencjonalność tej symfonii to niemal symbol rosyjskiej tradycji muzycznej, która może nie zmienia świata, ale daje mu za to mnóstwo dzikiej radości. Jedna z naszych ulubionych tegorocznych płyt.
Medea. Eleni Karaindrou. ECM. 1 CD. Studyjne nagranie muzyki napisanej przez grecką kompozytorkę do „Medei” Eurypidesa wyreżyserowanej na podstawie współczesnej adaptacji przez Antonisa Antypasa i wystawionej w Epidauros w lipcu i sierpniu 2011 roku. Karaindrou, wzorem swoich wcześniejszych kompozycji, niezwykle sprawnie łączy współczesne środki wyrazu z rudymentami starogreckimi, tworząc muzykę głęboko emocjonującą, bogatą w odcienie i różnorodną stylistycznie. Potrafi subtelnie poruszyć , umie też niespodziewanie wstrząsnąć. Cieszymy się, że przyjmując niemieckie pożyczki Grecy nadal zachowują swoją nadzwyczajną wrażliwość.   
Grzegorz Gerwazy Gorczycki & Piotrków Chant. DUX. 1CD. Płyta zawiera Missa rorate Gorczyckiego oraz repertuar muzyczny z tzw. ksiąg piotrowskich. Z pewnością nie odmieni ona wizerunku rozpasania sarmackich czasów, do których tęskni niejeden cichociemny Wielkopolak, ale być może skłoni do refleksji, że wrażliwość nie jest cechą, która przyszła do nas wraz z kolorowymi pismami dla kobiet wymyślnymi na Zachodzie. Piękne stylowe wykonanie zarejestrowane w znakomitym akustycznie kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Chełmnie. Pełne przestrzenne brzmienie perfekcyjnie eksponuje wszystkie zalety zespołów biorących udział w tym projekcie. Nagranie, dla którego warto pójść nawet do piekła. 
Bal Kan. Hesperion XXI. Jordi Savall. Alia Vox. 3 SACD. Kolejne wspaniałe książkowo-płytowe wydawnictwo, w którym Jordi Savall pochyla się nad niezwykle żywym, niezmiernie bogatym oraz treściowo i formalnie różnorodnym dziedzictwem Bałkanów. Cyganie, Turcy, Rumuni, Bułgarzy, Grecy Albańczycy, Sefardyjczycy, Macedończycy tworzą cudowną muzyczną mozaikę, która mimo wiekowych tradycji ciągle przebija aż nazbyt wyraziście we współczesnych klimatach południa Europy. Savall i jego goście jak zwykle są dalecy od akademickiej maniery, która psuje wiele tego rodzaju antologii. W podtytule tego imponującego wydawnictwa (3 SACD plus 600-stronicowa książka) znalazły się dwa słowa – Miód i Krew. Trudno o lepszy opis zawartości.
Keith Jarrett. Concerts. Bregenz. Munchen. ECM. 3 CD. Dwa solowe koncerty amerykańskiego pianisty z 1981 roku. Dostępne w trzypłytowym boksie lub w formie gęstych plików. Wśród setek nagrań sygnowanych przez Jarretta, te należy uznać za ścisłą czołówkę. Dzięki takim występom artysta przeszedł do historii jazzu jako niezrównany improwizator, który potrafi wyczarować każdy nastrój, a w swoim nieprzytomnym uniesieniu nie traci ani nie trwoni żadnej nuty.
SONO PERFECT STYCZEŃ 2014
Płyty, w których nawet najwięksi malkontenci znajdą „zadowolenie fizyczne i moralne”

Cecilia Persson. Open Rein. Hoob Records. Szwedzka pianistka z tytułem jazzowej kompozytorki roku przyznanym w 2012 roku przez Sveriges Radio jest na arenie międzynarodowej postacią nową, szybko jednak powinna zdobyć pozycję, nazwisko i szacunek w gronie najbardziej uznanych gwiazd tego gatunku. Do tej pory znana była głównie jako liderka grupy Paavo, uprawiającej awangardę i free, „Open Rein” wydany przez niezależną oficynę Hoob to jej pierwszy album sygnowany własnym nazwiskiem. Dziesięcioosobowy band z chęcią poddaje się improwizacyjnemu żywiołowi, jednak nad całością materii panuje kompozycyjny porządek utrzymywany przez Persson, która nie przejawia najmniejszych skłonności, by ze swoim fortepianem dominować nad resztą grupy. Stylistyka rozpostarta między dokonaniami Milesa Davisa, free, muzyką filmową oraz minimalizmem. Nie zdziwimy się, jeśli w przyszłym roku płyta ta zgarnie GRAMMY w tej kategorii, w której w tym roku zabłysnął Włodek Pawlik.

Gary Graffman. The Complete RCA and Columbia Album Collection. Sony. Prawdopodobnie dziesiątki razy słyszeliście tego pianistę, ale nigdy nie kojarzyliście jego nazwiska. Graffman to ten człowiek, która gra „Błękitna rapsodię” Gershwina na ścieżce dźwiękowej do filmu „Manhattan” niejakiego Woody Allena. Ten spektakularny sukces nie powinien jednak przyćmiewać faktu, iż Graffman jest jednym z najwybitniejszych powojennych amerykańskich artystów, który w swoim dorobku ma wiele świetnych płyt, w tym kilka klasycznych albumów nagranych pod dyrekcją Leonarda Bernsteina i Georga Szella. Wydany niedawno przez Sony boks zawiera 24 płyty z nagraniami Graffmana, którego błyskotliwa kariera skończyła się w 1977 roku banalnym wywichnięciem palca serdecznego prawej ręki. Wszystkie są pieczołowicie odrestaurowane i brzmią tak wyśmienicie, jak wyśmienicie mogą tylko brzmieć nagrania złotej ery analogu. Repertuar – wielka fortepianowa klasyka. Liczymy, iż przyjemności słuchania nie popsuje świadomość, iż Graffman przysposobił do wielkich karier m.in. Lang Langa i Yuję Wang. Cóż, to chyba nie jego wina, iż utalentowani ludzie nazbyt często ulegają pokusom, które oddalają ich od piękna, prawdy i dobra.  

Orient-Occident II. Hommage a la Syrie. Hesperion XXI. Jordi Savall. Alia Vox. Ta płyta to nie tylko wielki artystyczny triumf Jordi Savalla oraz zaproszonych przez niego muzyków specjalizujących się w egzotycznej muzyce południa Europy oraz Bliskiego Wschodu, ale także płomienny protest przeciwko trwającej w Syrii okrutnej wojnie, wobec której świat zachowuje kompletną obojętność, przyzwalając na opętańczy szał wzajemnego mordowania się milionów ludzi. Być może ezoteryczne piękno syryjskiej muzyki, zjawiskowo utrwalonej na potrzeby tej płyty w kolegiacie w Cardonie, w zestawieniu z codziennymi obrazami bezrozumnej rzezi to najlepszy i najbardziej wstrząsający sposób, by uświadomić rozmiary nie tylko barbarzyńskiej wojennej katastrofy, ale także bezmiar bezpowrotnie trwonionego dziedzictwa tego kraju.

Westminster Legacy. The Collector’s Edition. Wypuszczona przez Deutsche Grammophon 40-płytowa antologia słynnej wytwórni założonej w 1949 roku przez Henry Gage’a, Jamesa Graysona, Michaela Naida i Kurta Lista to zaledwie – choć trudno w uwierzyć – drobna część skarbów, które zalegają w archiwach, czekając na litość wydawców. Nagrania cechują się wybitną jakością – są perfekcyjne od strony technicznej, a ich wartość artystyczna jest najwyższej próby. To fonograficzny kanon, który powinien trafić do wszystkich z ambicjami wykraczającymi poza znajomość kilkudziesięciu audiofilskich klasyków oraz garstki modnych obecnie wykonawców. Namawiając gorąco do tego zestawu, pragniemy jednocześnie zwrócić uwagę, że wcześniej na rynku koreańskim i japońskim pojawiły dwa inne zbiory płyt sygnowanych marka Westminster – jeden zawiera 59 płyt z kameralistyką, drugi – 65 CD z muzyka orkiestrową. Toż dopiero orgia!   
Antonín Dvořák. Cello Concerto. Rostropovich. Czech Philharmonic Orchestra. Vaclav Talich. Supraphon. Braci Czechów kochamy nie tylko z powodu radiostacji D-dur, która nadaje przez internet klasykę w bezstratnym formacie FLAC, ale też za inne szaleństwa, dające nam niejasne przeczucie, iż 10 piw z browaru Velkopopovicky Kozel na śniadanie nie jest dla nich wyborem godnym szczególnego zainteresowania. Jednym z takich szaleństw jest pomysł wytwórni Supraphon, by wydać na 180-gramowym winylu pochodzące z 1952 roku nagranie zarejestrowane w praskim Rudolfinum z udziałem młodego Rostropowicza. To prawdziwe fonograficzne arcydzieło zostało przeniesione na analog bezpośrednio z taśm-matek, co daje pełne prawo znakować je etykietą „Pure Analog 180 g”.  Płyta jest, rzecz jasna, monofoniczna, a dla prawdziwie audiofilskich zbiorów może być tym, czym znajomość rzadkich afrykańskich narzeczy dla lingwistów. Płyta wyszła tylko na LP i niechaj to się nie zmienia!

SONO PERFECT AWARDS 2013
„Szymanowski” tria RGG to – naszym skromnym zdaniem – najlepsza pozycja płytowa mijającego roku
Najlepsze płyty 2013 roku

Spośród wielu wybitnych pozycji wydanych w 2013 roku chcemy wyróżnić album „Szymanowski” tria RGG. Naszym zdaniem to tytuł przełomowy w historii tej formacji i jeden z najbardziej udanych w krótkich dziejach polskiego jazzu. Ta płyta – mamy nadzieję – otworzy temu składowi drzwi do wielkiej światowej kariery. Zespół tworzy muzykę, która na tle masy nieudanych jazzowych eksperymentów rażących naiwnością, brutalną arogancją i monotonią tzw. środków środków wyrazów oraz fali nieznośnego bezwartościowego pop-jazzu, która wyróżnia się bogactwem, dojrzałością i wyrafinowaniem godnym wielkich mistrzów. 
Mijający rok był zresztą dla RGG dobrym rokiem ze względu na jeszcze jeden projekt zrealizowany wspólnie z wokalistką Anną Gadt, proponującą na „Breathing” stylistykę z lekka skandynawską, w której panowie Łukasz Ojdana, Maciej Garbowski i Krzysztof Gradziuk również świetnie się odnajdują.
Jeśli już jesteśmy przy wokalistkach, proszę zwrócić uwagę na płyty Matany Roberts, Tierney Sutton, Buiki, Cecile McLorin Salvant, Melanie de Biasio i Agnes Obel – stanowią one skuteczną zaporę przeciw armii bezmyślnych cukrowanych laleczek torturujących dżezowymi standardami. Klasą dla siebie jest już Aga Zaryan, która – co tu dłużej dywagować – reprezentuje światowy format. Piosenki swoich idolek – Niny Simone i Abbey Lincoln – zaśpiewała tak, że tylko usiąść i uczcić ten wyczyn butelką 40-letniego single malta. Świetną płytą – w dodatku koncertową – zabłysnął Bester Quartet. „Krakoff” to koncertowa energia, świetny dźwięk i niepowtarzalny folk, czyniący ten zespół unikatowym w skali nie tylko europejskiej.
Dwa zdania o klasyce – rok 2013 zdecydowanie należał do dwóch wytwórni – Harmonia Mundi i Hyperion – które nie boją się rzeczy ambitnych, trudnych i niepopularnych. Duże wytwórnie dostały zadyszki, ale widać, że Sony się rozpędza, a Warner będzie chyba próbował nadrobić stracony czas. Płyta roku w tej branży należy jednak – w naszej opinii – do Deutsche Grammophon, która wydała zapis Schubertowskiego recitalu Marii Joao Pires i Antonio Menesesa w Wigmore Hall. Ten koncert to czysta metafizyka.
Masowy rynek muzyczny w 2013 zaznaczył się wyraźną przewagą Daft Punk i Justina Timberlake’a. Ich produkcje wyprzedzają o setki lat świetlnych to, co dzieje się w innych częściach świata, w tym także w Polsce, w której dominują nuda, prymitywizm oraz ludzie o gustach płaskich jak naklejki na wódkę. Zwolennikom bardziej niszowych klimatów polecamy dwie inne nasze ulubione pozycje – „Hesitation Marks” Nine Inch Nails oraz „Shaking the Habitual” The Knife.
Inne wyróżnione przez AUDIO LIFESTYLE płyty – poniżej

SONO PERFECT LISTOPAD 2013

Najbardziej wartościowe płyty ostatnich tygodni. Wybitne pod względem artystycznym, perfekcyjne od strony dźwiękowej

Bach. Matthaus Passion. Akademie fur Alte Musik Berlin. Rene Jacobs. Harmonia Mundi. 2 SACD. Niezwykle intensywna i głęboko medytacyjna wizja Pasji według św. Mateusza. Bezbłędny dobór solistów, stylowa orkiestra, znakomicie przygotowane chóry ustawione przez Jacobsa naprzeciwko siebie. W pełni nowoczesna interpretacja, w której wiedza o tradycji wykonawczej z epoki Jana Sebastiana Bacha służy wyłącznie artystycznej transcendencji. Jedna z najlepszych płyt roku. Płyta najlepiej brzmi w wersji wielokanałowej SACD.
Hindemith. Violin Sonatas. Tanja Becker-Bender. Peter Nagy. Hyperion. 1 CD. Niezbyt często wydawane na płytach sonaty skrzypcowe Paula Hindemitha w znakomitym ujęciu dwojga świetnych muzyków, którym udało się wznieść ponad po części dydaktyczny, a po części retoryczny charakter zaprezentowanych tu utworów. Cztery umieszczone na płycie sonaty oraz Meditation reprezentują pełny dorobek stylistyczny Hindemitha – od późnoromantycznych skłonności po neobarokowy fundamentalizm. Nagranie zostało zrealizowane w słynącej ze zjawiskowej akustyki Jesus-Christus-Kirche w Berlinie.
Vivaldi. Catone in Utica. Il Complesso Barocco. Alan Curtis. Naive. 3 CD. „Kato w Utyce”, opera osnuta wokół afrykańskich zmagań prawnuka Katona z Cezarem, doczekała się wreszcie wybitnej wersji płytowej. We wcześniejszych – m.in. Scimone i Malgoire – szwankowała dramaturgia, a horyzont wykonawczy wydawał się zbyt ograniczony. Alan Curtis w swojej pracy nie pozostawia miejsca przypadkom ani domysłom, prowadzi artystów w sposób jednoznaczny i z energią, która wystarczyłaby na oświetlenie Wenecji w czasie karnawału.
John Corigliano. Conjurer. Vocalise. Alban Symphony. David Alan Miller. NAXOS. 1 CD. Koncert perkusyjny czołowego amerykańskiego kompozytora, w którym solistka – sama Evelyn Glennie – może wykazać się swoim nieprzeciętnym talentem, a twórca popisać niewyczerpaną inwencją. Utwór pochodzi z 2007 roku i jest podzielony na 6 części dedykowanych poszczególnym sekcjom perkusyjnej baterii. Fascynująca wirtuozeria, która zadziwi każdego słuchacza. Uzupełnieniem programu płyty jest wokaliza zamówiona przez Kurta Mazura w 1999 roku dla upamiętnienia końca XX wieku. Perfekcyjne nagranie, które śmiało można wykorzystywać do testowania sprzętu.
Matana Roberts. Coin Coin Chapter Two: Mississippi Moonchile. Constellation Records. 1 CD. Druga płyta amerykańskiej saksofonistki z zaplanowanego na 12 albumów cyklu eksplorującego historię, tradycję i dokonania siedmiu pokoleń Afroamerykanów. To niezwykle ekscytujący, eksperymentalny kolaż, gdzie mieszają się soul, gospel, jazz, awangarda, free, rock, funk, klasyka, a nawet opera. Matana Roberts udziela się w wielu rolach, m.in. jako wokalistka, nadając swojej pracy głęboki kontekst społeczny i muzyczny, w którym powstają doświadczenia wykraczające poza miarę zwykłej ekspresji. Świeże, odkrywcze i przejmujące.

SONO PERFECT PAŹDZIERNIK 2013




Płyty, które można puszczać podczas rozmaitych audiofilskich wystaw bez wstydu i obaw, że ludzie wrażliwi, o dobrym smaku i obyci w muzycznych zawiłościach zaczną parskać, kląskać i zabierać się do wyjścia

Agnes Obel. Aventine. Pias Recordings. 1CD. Drugi album duńskiej wokalistki, która chętnie jest kojarzona z Tori Amos czy Laurie Anderson, przynosi inteligentną, dojrzałą twórczość inspirowaną zdecydowanie skandynawską tradycją oszczędności i małomówności, skłaniającą się jednocześnie ku substratom południowej emocjonalności. Agnes należy do tych niewielu artystów na współczesnej scenie, którzy potrafią skupić uwagę i wyrazić coś sensownego bez maskujących superprodukcji, dlatego jej głosowi i tekstom wystarcza skromna oprawa – minimalistyczny fortepian, mała sekcja smyczkowa, subtelna elektronika. Płyta dzieląca klimaty Angelo Badalamenti i lapidarność najlepszych produkcji ECM.

Torun Eriksen. Visits. Jazzland Recording. 1CD. Plagą współczesnego jazzu są setki minoderyjnych wokalistek, które wierzą w swój sukces śpiewając covery klasycznych motywów. Zresztą, aby zachować sprawiedliwość – dotyczy to całego środowiska jazzowego, które udaje kreatywność, tworząc miliardy nikomu niepotrzebnych przeróbek. Wcale się nie dziwimy, że ludzie osłuchani już od dawna mówią o katastrofie w branży opanowanej przez bezpłciowych pianistów, pindowate piosenkareczki i bezmózgich saksofonistów, którym się wydaje, że stanowią awangardę, bo potrafią przez kilkadziesiąt minut dmuchać na pełnych obrotach, tworząc muzyczną Fukushimę. I dlatego z ulgą przyjmujemy takie produkcje jak „Visits”. Norweska wokalistka wzięła garść swoich ulubionych kawałków – mamy więc tutaj i Prince’a, i Pink Floyd, i Paula Simona, i używając swojego lekko szorstkiego głosu, elektroniki oraz klasycznego tria stworzyła album, który posiada swój własny idiom.

Ben Monder. Hydra. Sunnyside. 1CD. Nastrojowe, lecz nie pozbawione energii suity umieszczone w rozległej wieloplanowej przestrzeni, gdzie miękkie melodyczne linie gitarowe przenikają się z meandrami wokaliz trojga występujących tu śpiewaków. Jazzowy ambient pełen impresjonistycznych pejzaży, mocno nasycony hipnotyzującymi brzmieniami oraz zmysłowo delikatnymi barwami, tworzącymi seraficzne ramy tej niezwykłej płyty, której stylistyka przebiega na skrzyżowaniu minimalizmu, jazzu, flamenco i eksperymentalnego rocka, jednak z dala od newage’owych ruin. Z gitarzystą Benem Monderem występują m.in. John Patitucci, Skuli Sverrisson i Ted Poor. Album, który może z powodzeniem zastąpić podczas rozmaitych audiofilskich demonstracji wyświechtaną już muzykę Dire Straits.

Jaroussky. Farinelli. Porpora arias. Venice Baroque Orchestra. Andrea Marcon. Erato. 1CD. Arie z oper, które skomponował Nicola Porpora (1686-1768), są bezbłędnie wykonywane przez wyśmienitego francuskiego kontratenora oraz zespół pod dyrekcją Andrea Marcona, ale i tak pewnie dają mgliste zaledwie wyobrażenie o wykonawczym kunszcie Farinellego, najsłynniejszego kastrata w historii muzyki. Porpora był nie tylko jego nauczycielem śpiewu, ale także dostarczycielem niezliczonej ilości popisowych numerów, które nadal czekają na nagranie. Tutaj mamy 7 prapremier, na płycie gościnnie pojawia się gościnnie Cecilia Bartoli, nadal, w naszej opinii, bez blasku.

Mozart. Clarinet Quintet. String Quartet K. 421. Arcanto Quartett. Joeg Widmann. Harmonia Mundi. 1CD. Idealna interpretacja dwóch kameralnych arcydzieł Wolfganga Amadeusza. Jeśli ludzkość zdecyduje się kiedyś na transmisję muzyki w jakości np. 32/384 w kierunku obcych cywilizacji, płyta z tymi utworami znajdzie się prawdopodobnie w pierwszej setce naszych rekomendacji. Jesteśmy przekonani, że wobec natchnionego piękna Mozartowskich fraz kosmos zacznie rozkwitać angielskimi ogrodami, będzie rodzić przecudnej urody nimfy oraz tworzyć pojazdy wyłącznie z 12-cylindrowymi silnikami o podwójnym turbodoładowaniu.  

SONO PERFECT WRZESIEŃ 2013

Płyty, których zawartość wykracza daleko poza prosty zapis muzyczny

Julia Holter. Loud City Song. Domino. 1 CD. Wysoce przetworzony avant-pop, który meandruje między minimalistycznym modernizmem, syntetyczną postmoderną, elektronicznym ambientem i poetycką klasyką. Mimo tylu sprzecznych inspiracji płyta ma swoisty klimat, który mógłby być ścieżką dźwiękową do refleksyjno-mglistego filmu o współczesnych metropoliach. Holter świetnie żongluje nastrojami i gatunkami, a jej umiejętności aranżacyjne podążają wyraźnie w stronę zaawansowanego instrumentalnie jazzu. Świeże, inteligentne, odkrywcze i świetnie nagrane.

Nine Inch Nails. Hesitation Marks (Audiophile Mastered Version). Sony. D. Gęsta, audiofilska wersja najbardziej elektronicznej płyty NIN. Przez wielu zaprzysięgłych fanów Trenta Reznora uznana za przejaw gnuśności i zapyziałego drobnomieszczaństwa, o czym świadczyć ma m.in. marginalne potraktowanie gitar oraz zdecydowany nadmiar śpiewnych fraz, lekkich rytmów oraz trybu energooszczędnego. Cóż, może rzeczywiście NIN brzmi czasami jak cywilizacyjny wzorzec, ale gdzieś tam w tle zawsze słychać echo szatańskiego szyderstwa.

Johann Joachim Quantz. Flute Concertos. Mary Oleskiewicz. Concerto Armonico. Miklos Spanyi. 1CD. Naxos. Cztery koncerty fletowe kompozytora, który fascynował się w swojej młodości Handlem i Vivaldim, co doskonale słychać ku rozkoszy serc i przyjemności umysłów. Wykonawcami są wybitni fachowcy – flecistka Mary Oleskiewicz jest odkrywczynią zamieszczonego tu koncertu QV 5:238, a Miklos Spanyi i Concerto Armonico są doskonale znani z serii płyt prezentujących muzykę CPE Bacha na płytach wytwórni BIS. Produkcja NAXOS w niczym nie ustępuje szwedzkim realizacjom słynącym z przepysznej finezji.

Tedeschi Trucks Band. Made Up Mind. Sony. 1CD. Zestaw rewitalizacyjny z najlepszym amerykańskim blues-rockiem, ocierającym się o grass, funk, soul i jazz. 11-osobowa kapela gra muzykę, która sprawia niekłamaną radość, w żaden sposób nie jest przekombinowana, została świetnie skomponowana i choć nie zaskakuje oryginalnością, to ma w sobie energię właściwą beztroskim wygłupom przy soczystym grillu i ze słoikiem księżycówki. Wyborny dźwięk, który powstawał z wykorzystaniem wyłącznie analogowego sprzętu. To jest jedna z tych płyt, które od razu trzeba kupować na winylu.

Antonio Vivaldi. Estro Armonico – Libro secondo. Cafe Zimmermann. Alpha 1CD. Bajeczne brzmienie, niezwykłych lotów utwory koncertujące na pojedyncze oraz dwoje i troje skrzypiec oraz koronkowe wykonawstwo – to wszystko składa się na jedną z najlepszych tegorocznych pozycji adresowanych do miłośników baroku. Płyta, która natychmiast powinna być włączona do wszystkich programów psychoterapeutycznych odbywających się w czasie jesienno-zimowej depresji. Fenomenalne wydawnictwo!

SONO PERFECT SIERPIEŃ 2013

Nagrania, które zachwycają staranną realizacją, niebanalnym repertuarem i wybitnym wykonawstwem

Mosh Pit. Zofo. One Piano, Four Hand. 1 CD/Blu-ray Audio. Sono Luminus. Duet Zofo to Eva-Maria Zimmermann oraz Keisuke Nakagoshi, którzy na swoim drugim wspólnym albumie utrwalili dwudziestowieczny amerykański repertuar pianistyczny eksplorujący wątki taneczne. Muzyka niezbyt wymagająca, przedstawiająca jednak powab i wdzięk zdolny uwieść nawet największych malkontentów. Tym łatwiej poddać się urokowi tej płyty, że została spreparowana przez artystów, którzy nigdy nie przekraczają granicy przyzwoitości dla łatwego poklasku i taniego efektu. Artyści stworzyli program z utworów Gershwina, Johna Corigliano, Samuela Barbera, Allena Shawna i Paula Schoenfielda. Wyborny dźwięk, dostępny także w wersji wielokanałowej, gdyż krążek ukazał się w formacie Blu-ray Audio.
Bach. Cantatas 14, 100, 197, 197a. Bach Collegium Japan. Masaaki Suzuki. 1 SACD. BIS. To przedostatni tom w gigantycznym cyklu, którego celem jest utrwalenie w nowoczesnej edycji wszystkich kantat Jana Sebastiana Bacha. Dobiega więc końca tytaniczny trud podjęty przez japońskich artystów pod kierownictwem pana Suzuki w roku pańskim 1995. Żadne komplementy nie oddadzą nawet części naszego szacunku, podziwu i zachwytu dla pracy, która zaowocowała tyloma wybitnymi płytami. Płytami sięgającymi szczytów przenikliwości, wyrafinowania i euforycznego natchnienia. Spędziliśmy wiele pięknych i niezapomnianych chwil, słuchając nagrań pana Suzuki i jego muzyków, więc teraz – w przededniu finału – czujemy okrutny żal, że to koniec. Ale również szczęście, iż tyle wspaniałości nam przysporzył ten człowiek. Samopoczucie jednak takie, jakby ktoś nam powiedział, że następny film o Bondzie będzie filmem ostatnim. 
The Dowland Project. John Potter. Night Sessions. 1CD. ECM NEW SERIES. Kameralne misterium na kanwie średniowiecznej muzyki i poezji, w którym materia przeszłości ożywa dzięki improwizowanym fantazjom, ujmującym współczesne echo dawnych stylów i gatunków. Subtelne i w najwyższym stopniu przekonujące dzieło będące wspólną perspektywą ścisłej tradycji i mieszczącej się w kanonie ewolucji interpretacji przeszłości. Tenorowi Johnowi Potterowi w nagraniach towarzyszą Stephen Stubbs i John Surman oraz Barry Guy na basie, Maya Homburger i Milos Valenta na skrzypcach i altówce. Wspaniałe przedłużenie projektu, zapoczątkowanego w 1999 roku i będącego wielkim artystycznym osiągnięciem zespołu kierowanego przez byłego członka Hilliard Ensemble oraz Manfreda Eichera. 
Grieg. Three Concerti for Violin and Chamber Orchestra. Hennig Kraggerud, Tromso Chamber Orchestra. 1 CD. Naxos. Dawno nie mieliśmy w rękach płyty, która dałaby nam tyle satysfakcji, co zaskakujący album wydany niedawno przez Naxos. Znajdują się na nim trzy koncerty skrzypcowe stworzone na podstawie sonat – mało znanych, niezbyt popularnych, choć przez samego Griega uznawanych za utwory o najwyższej wartości. Aranżacje Kraggeruda i Bernta Simena Lunda, członka Tromso Chamber Orkestra, wydobywają z nich całą paletę barw, emocji i obrazów, które w oryginalnej formie być może leżą poza zasięgiem normalnej wrażliwości. Wybitna realizacja dźwiękowa, świetne brzmienie solisty, wzorowy balans między nim a zespołem. Rewelacja!
Etienne Charles. Creole Soul. Culture Shock Music. 1CD. Wspaniała płyta 30-letniego trębacza z Trynidadu, który obecnie jest wykładowcą jazzu na Michigan State University i wybijającym się artystą na trudnej, amerykańskiej scenie muzycznej. Jego najnowsza płyta to płomienne wyznanie wiary w witalność gatunku, który – zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych – mocno wapnieje, przygnębiając sklerotyczną konwencjonalnością i handlowym repetytywizmem. Etienne wnosi do tego gatunku niesłychaną świeżość, która jest wynikiem radosnego, acz racjonalnie selektywnego plądrowania w muzyce karaibskiej wszelkiego pochodzenia, osadzonej na gruncie północnoamerykańskiej tradycji jazzowej. Są tu elementy calypso, r’n’b, bluesa, bebopu i reggae, jest popowa dynamika, elektryczny ogień i rytmiczne szaleństwo. Płyta Charlesa ma moc, która mogłaby napędzać lotniskowce!
SONO PERFECT LIPIEC 2013

Płyty, które nikomu nie zepsują lata przesadnie wysokimi celami. Duża zawartość muzyki nie jest na żadnej z nich zaniżana fałszywą oryginalnością czy bezwstydnym poczuciem wielkości

Terence Blanchard. Magnetic. Blue Note. 1 CD. Słynny trębacz w mainstreamowym dżezie, który zdecydowanie góruje nad miliardem produkcyjniaków powstających w tej branży. Terence nagrał tę płytę przy współpracy sporej grupki całkiem znanych oraz będących dopiero na drodze ku wyżynom muzyków, wśród których są Ron Carter, Ravi Coltrane, Fabian Almazan, Joshua Crumbly, Lionel Loueke, Kendrick Scott i Brice Winston. Powiedzmy od razu, że Blanchard daje tutaj z siebie 1/100 tego co potrafi, często ulega filmowym konwencjom, niespecjalnie wymaga od kolegów, prawie w ogóle nie inspiruje, ale przecież nie zawsze chodzi o to, żeby bić betonowy sufit, który wisi na jazzem od dziesiątków lat. Czasami wystarczy zagrać tak, żeby wszystko się zgadzało, miało ręce i nogi oraz początek i koniec. A poza tym jest lato. Ambitnych projektów i całosezonowych geniuszy będziemy szukać potem.

Jan Sebastian Bach. Partitas. Małgorzata Sarbak. Lado ABC. 3 CD. Pierwsze polskie klawesynowe wydanie partit i od razu dobre! Nagranie zostało zrealizowane w znakomitym akustycznie kościele w podwarszawskich Urlach przez Dirka Fischera i jest jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek wyszły na CD. Zazwyczaj muzyki klawesynowej słuchamy z winyli i miło nam donieść, że wydawnictwo Lado ABC brzmieniowo nie odstaje od najwybitniejszych dokonań w tej dziedzinie, a mamy na myśli np. japońskie występy Zuzany Ruzickovej. Album Małgorzaty Sarbak stawiamy więc na jednej półce z albumami pani Ruzickovej, również dlatego, że podoba nam się niespieszna narracja, powolna pienistość i rozłożysta pełnia partit wymyślona przez polską artystkę. Szczególnie latem, gdy wszystko się wydłuża w naturalnym porządku, nie lubimy, gdy ktoś – łamiąc sobie palce – próbuje być szybszy niż Glenn Gould czy Ton Koopman.  Pani Małgorzata jest zbyt mądrą artystką i nie robi takich głupich rzeczy. Muzyka Bacha jest za dobra, żeby psuć ją niecierpliwością. No i aura kościółka nie sprzyja wcale nieroztropnym wyścigom.
Buika. La noche mas larga. Warner. 1CD. Hiszpańska wokalistka z Majorki o niezwykle ciekawym głosie w repertuarze, który łączy elementu jazzu, soulu, muzyki afrykańskiej, karaibskiej i flamenco. Efekt jest więcej niż satysfakcjonujący, a Buika, która mieszka obecnie w Miami, wyrasta na jedną z najwybitniejszych wokalistek latino-jazzowych, potrafiących bez trudu pokonywać w błyskotliwym stylu panujący w tym gatunku schemat, sprowadzający się do melancholijno-odpustowej burleski. Gościnnie Pat Metheny.

Dobrzyński. Polish Radio Symhony Orchestra. Emilian Madey. Łukasz Borowicz. Chandos. 2CD. W zeszłym roku nakładem Polskiego Radia ukazała się płytowa wersja jedynej opery Feliksa Ignacego Dobrzyńskiego (1807-1867) zatytułowanej „Monbar” i było to wydarzenie, dające okazję do wyrażenia wielu superlatywów pod adresem ekipy, która dokonała rejestracji tego dzieła – mało znanego i bez pretensji do kanonu, acz nie pozbawionego uroku i walorów dobrej rozrywki. Ten sam właściwie skład wydał teraz w barwach brytyjskiego Chandosa kolejne utwory kompozytora, do którego chwalenia wcale nie trzeba się zmuszać ponad miarę zwykłej grzeczności. Józef Elsner, nauczyciel Dobrzyńskiego, napisał o nim, że to „zdolność niepospolita” i takimż komplementem chcielibyśmy podsumować nie tylko program tej płyty, ale także pracę Borowicza, jego orkiestry, solisty i realizatorów.

Gary Peacock. Marilyn Crispell. Azure. ECM. 1 CD. Gdyby Arnold Schoenberg miał w sobie więcej luzu i chciał poswawolić wytwornie ze swoimi przyjaciółmi w letnim ogrodzie, pod lipą, przy stole z wielką karafką białego wina i półmiskiem świeżych owoców, zachowując przy tym akademicką twarz oraz przyjmując lekki dystans do własnej boskości, z pewnością dałby się namówić na muzykowanie zaproponowane przez Peacocka i Crisella. Ona – powściągliwa fortepianistka, on – ledwo temperowany basista, razem – para dialogująca poza granicami banału, posługująca się językiem lekko ascetycznym, w którym cała gama emocji zawarta jest w krótkich frazach i subtelnych akcentach. Rewelacja! 

SONO PERFECT CZERWIEC 2013


Płyty, które są artystycznymi i fonograficznymi wydarzeniami
Glogauer Liederbuch. Ensemble Dulce Melos. Naxos. 1 CD. Śpiewnik głogowski to zbiór 292 utworów z późnego średniowiecza, uznawany za najważniejsze świadectwo świeckiej tradycji wokalnej i instrumentalnej niemieckiego obszaru Europy Środkowej. Odnaleziony w 1874 roku w berlińskiej bibliotece królewskiej zyskał swoją nazwą z powodu XVI-wiecznej notatki sugerującej, iż właścicielem tej antologii jest katedra w Głogowie. Muzyka została stworzona z myślą o amatorach, dobrze jednak, że w tym wydaniu wykonują ją profesjonaliści z Niemiec, którzy mają pojęcie o średniowiecznej ekspresji i nie psują muzyki współczesnymi manieryzmami. Album powstał w Refektorium w Heilsbronnie i jest wyrazem wielkiego kunsztu niemieckich realizatorów. 
Balkan Spirit. Hesperion XXI. Jordi Savall. Alia Vox. 1 SACD. Kolejna niepowtarzalna płyta Jordi Savalla eksplorująca muzykę południa Europy. Kataloński mistrz wybrał się tym razem na Bałkany, odwiedzając m.in. Grecję, Bułgarię, Rumunię, Macedonię czy Serbię, skąd pochodzą występujący w nagraniu wybitni instrumentaliści, podkreślający niezachwianą autentyczność muzyki, której zadzierzysta werwa porywa od pierwszej do ostatniej sekundy. To nie jest akademicka stylizacja bałkańskiego folkloru, tylko szczere, ogniste, spontaniczne i zapalczywe granie jakie można jeszcze spotkać na wsiach i w miasteczkach wielu regionów Południa, gdzie nawet najprostszy kawałek brzmi jak świąteczna palba. Zwłaszcza po karafce raki. Nagranie zostało zrealizowane w cudownej akustycznie kolegiacie w Cardonie i może być tematem wielotomowej rozprawy o fonografii jako sztuce. Album pod każdym względem idealny. Opa!
Jan Sebastian Bach. Wedding Cantata. Collegium Japan. Masaaki Suzuki. 1 SACD. BIS. Trzeci tom świeckich kantat Bacha zawiera m.in. słynną kantatę weselną, kantatę urodzinową dla księcia Leopolda i quodlibet weselny. Stylowe ujęcie tych utworów przez japońską formację pod dyrekcją Masaaki Suzuki należy do najlepszych osiągnięć w tej dziedzinie, a satysfakcję ze słuchania powiększa wybitna praca dźwiękowców, którzy stworzyli w Shirakawa Hall w Nagoi fonograficzne arcydzieło. Płyta wydana jako SACD. Oryginalny format nagrania – 24/44.1 

George Benson. Inspiration. A Tribute To Nat King Cole. Universal. 1CD. Płyty nagrywane w hołdzie legendarnym muzykom zazwyczaj omijamy szerokim łukiem, bo z reguły są one bezczelnymi próbami zarabiania na wielkich nazwiskach i klasycznym repertuarze. Benson, legendarny amerykański gitarzysta i  piosenkarz, w marcu tego roku skończył 70 lat i nikomu niczego nie musi już udowadnia ani pokrzepiać się cudzą sławą – ma własny dorobek i stanowi odrębny rozdział w historii jazzu. Śpiewa więc Nat King Cole’a tak, że o Nat King Cole’u po prostu się zapomina. Benson jest wystarczająco dobry i nie trzeba oglądać się do tyłu, w epokę króla muzyki łatwej i przyjemnej.
Diabelli. Complete Guitar Sonatas. Claudio Giulani. Brilliant Classics. 1 CD.  Skromny, acz pełen wdzięku zbiór sonat gitarowych napisanych przez Antona Diabellego, znanego przede wszystkim jako autor walca, który posłużył m.in. Ludwigowi van Beethovenowi do napisania słynnych wariacji. Muzyka może nie najwyższych lotów, pełna jednak taneczności, uroku, galanterii i lekkości, świetnie pochwyconych przez włoskiego gitarzystę Claudio Giulianiego, absolwenta konserwatorium Santa Cecilia, który dogłębnie rozumie muzykę pobrzmiewającą duchem Schuberta i Clementiego. Świetna realizacja dźwiękowa.

SONO PERFECT MAJ 2010

Płyty, których najwyższy poziom artystyczny dorównuje poziomowi realizacyjnemu

Szostakowicz. Cello Concerto No.1, Sonata for Cello and Piano, op. 40. Emmamuelle Bertrand, Pascal Amoyel, BBC National Orchestra of Wales, Pascal Rophe. Harmonia Mundi. CD. Dojrzała, idiomatyczna interpretacja dwóch wielkich dzieł Dymitra Szostakowicza pochodzących z różnych okresów jego twórczości. Prócz tych wybitnych utworów na płycie znalazło się także Moderato na wiolonczelę i fortepian odkryte już po śmierci kompozytora. W naszej opinii w tej chwili to najlepszy album z takim programem, nie licząc historycznych wykonań. Audiofile na pewno zachwycą się realizacją dźwiękową tej płyty, szczególnie gdy sięgną po SACD lub 24-bitowy download.
Bach. Violin Concertos BWV 1041-1043, 1064. Freiburger Barockorchester. Von der Goltz. Mullejans. Schreiber. Harmonia Mundi. CD. Nadzwyczajne! Piękne, bursztynowe brzmienia, idealny balans między solistami i orkiestrą, szeroka scena – reżyserzy francuskiej kompanii po raz kolejny pokazali wyjątkową klasę. Jeśli chodzi o samo wykonanie, stawiamy je na równi z dokonaniami Rachel Podger. Wyższej półki nie ma.
Eliane Elias. I Thought About You. A Tribute to Chet Baker. Concord Jazz. CD. W tej produkcji pretensjonalna jest tylko okładka. Poza tym – pełnia szczęścia. Brazylijska wokalistka śpiewa amerykańską klasykę z powściągliwością artystki, która wie, że jest zdolna porwać choćby cały stadion, ale nie musi tego robić akurat teraz, bo właśnie jest w kameralnym towarzystwie znawców ceniących sobie sztukę niuansu, wysmakowanej konwersacji i inteligentnej parafrazy. Znakomici instrumentaliści i perfekcyjna reżyseria dźwięku dopełniają walorów tej płyty, która nie nudzi czczymi aspiracjami czy fałszywymi tonami. Jazzowy kanon w wytrawnej tropinie – nic nowego, ale tym razem wyjątkowo się udało.
Daft Punk. Random Accesss Memories. Wyjątkowo rzadko zdarza się, by płyta ze szczytu list przebojów warta była więcej niż jednego przesłuchania. Prawdę mówiąc nie pamiętamy, by w ostatnich latach komuś z muzycznego mainstreamu udało się nas skłonić do tego, żeby puścić album drugi raz od początku do końca. Przekonał nas do tego dopiero francuski duet, który wyprodukował tytuł analogowy w duchu i winylowy w klimacie, po mistrzowsku łączący syntezatorowe elektro, dance, funk, pop, a nawet jazz. Gdyby impresjoniści grali pop, graliby tak jak Daft Punk. Polecamy, ostrzegając przed krytykami, którzy kręcą nosem, że zespół nie wymyślił nic oryginalnego i się zagubił. Plotą bzdury!

Kaufmann. Wagner. Orchester der Deutschen Oper Berlin. Donald Runnicles. Decca. CD. Niemiecki tenor przechodzi z tą płytą do historii fonografii. Jest nieludzko idealny, podając muzykę Wagnera tak, że nawet Woody Allen mógłby nakręcić optymistyczną biografię niemieckiego kompozytora. W programie arie m.in. z Walkirii, Rienzi, Zygfryda oraz Wesendonck Lieder. Dreszcze przebiegają po krzyżu jeszcze długo po wybrzmieniu ostatnich taktów. A inżynierowie wytwórni Decca przypominają, że reprezentują firmę, która ciągle ma potencjał, żeby wyznaczać standardy.



SONO PERFECT KWIECIEŃ 2013

Płyty, które dla lubowników muzyki i dobrego brzmienia mogą być przeżyciem silniejszym niż wycieczka na orbitę z trzecią prędkością kosmiczną

Karol Lipiński. Selected Works. Konstanty Andrzej Kulka. CD Accord. 6 CD. Wariacje, ronda, polonezy, fantazje, tria i duety mało obecnie znanego polskiego kompozytora i wirtuoza skrzypiec Karola Lipińskiego  (1790-1861), który nie ma w historii muzyki szczególnie eksponowanego miejsca, co jest wielką niesprawiedliwością wobec jego talentu i dokonań, albowiem pozostawił mnóstwo świetnych utworów, dorównujących choćby napisanym przez Paganiniego i wymagających najwyższego kunsztu skrzypcowego. Boks wydany niedawno przez wytwórnię CD Accord to 6 wyjątkowych płyt nagranych w Filharmonii Warszawskiej. Realizatorzy świetnie uchwycili soczyste brzmienie instrumentu Kulki oraz towarzyszących mu muzyków i przestrzenność sali koncertowej. Cześć utworów zarejestrowano w Studio S2 Polskiego Radia w Warszawie.
Waiting for Benny. A Tribute to Benny Goodman. Julien Herve, clarinet. NAXOS. 1 CD. Kameralistyka z klarnetem w roli głównej. Bohaterowie są tutaj dwaj – Benny Goodman, który stał się inspiracją dla tej płyty oraz świetny Francuz Julien Herve. Niewiele brakowało, aby ten młody człowiek został fizykiem, na szczęście porzucił tę dyscyplinę dla instrumentu będącego chyba nie mniejszym wyzwaniem dla muzyków niż teoria wszystkiego dla fizyków. W sali paryskiego Konserwatorium utrwalono program składający się m.in. sonaty Poulenca, preludiów Gershwina i „Konstrastów” Bartoka. Ciekawy repertuar oraz sugestywna realizacja dźwięku. Kolejna bardzo wartościowa pozycja Naxosa.
Somewhere. Keith Jarrett, Gary Peacock, Jack DeJohnette. ECM. 1CD. Rejestracja koncertu, który odbył się w znakomitej akustycznie Kultur- und Kongresszentrum w Lucernie 11 lipca 2009. Amerykański Wunderteam zagrał m.in. Bernsteina, Milesa Davisa i Franka Perkinsa, a zrobił to w sposób na tyle przemyślny, by ten popularny repertuar stał się kolejnym dowodem niezmiennie żywej inwencji oraz dobrego smaku chyba najsłynniejszego obecnie tria jazzowego.
Vivaldi con moto. Giuliano Carmignola. Accademia Bizantina. Ottavio Dantone. Archiv Produktion. 1CD. Sześć koncertów Vivaldiego wykonanych na pełnym ogniu z pełnym poszanowaniem dla nieskończenie wielu wyrafinowanych rozwiązań, nieoczekiwanych zwrotów i bogactwa technik. Pełnokrwista reżyseria dźwięku z imponującą dynamiką oraz przekonywającym realizmem. Płyta, przy której nagrywaniu wszystko się udało. Słychać nawet, że wino do obiadu musiało być najwyższych lotów.
Andreas Staier. Pour passer la melancolie. Harmonia Mundi. 1CD. Koncept tej płyty osnuty jest wokół motywu melancholii i marności świata przewijający się w twórczości kompozytorów baroku. Muzyka pochodzi z dorobku takich artystów, jak Froberger, D’Anglebert, Fischer, Muffat i Louis Couperin. Staier, interpretując je, wznosi się na wyżyny subtelności, tworząc klimat głębokiej medytacji i z lekka ucieczkowej refleksji. Miejscem nagrania tej niesamowitej płyty były studia Teldex w Berlinie. Klawesynista wybrał dla siebie anonimowy francuski instrument z końca XVII wieku zrekonstruowany pieczołowicie przez Laurenta Soumagnaca 
SONO PERFECT MARZEC 2013

Płyty, które pokazują, że fonografia nie musi być wszeteczną służką chciwego szału i złudnej blagi
Bottleneck John. All Around Man. OPUS 3. SACD. Za tym bluesowym projektem kryje się Szwed Johan „Bottleneck John” Elliasson, który nagrał bezpretensjonalny album odwołujący się do muzycznej tradycji Delty. To niemal archetypiczny zestaw utworów, głęboko zakorzeniony w kanonie amerykańskiego Południa i świetnie wykonany przez skandynawskiego muzyka, który na tyle dobrze czuje bluesową konwencję, iż sam tworzy własne, pełnowartościowe standardy. Kunsztowna realizacja dźwiękowa w pełni oddaje niezwykły koloryt bogatego instrumentarium, składającego się m.in. z wszelkiego rodzaju gitar z lat 20. i 30 ubiegłego wieku. 
Jazz at the Berlin Philharmonic I. Iiro Rantala, Michael Wollny, Leszek Możdżer.  ACT. CD. Zapis wyprzedanego do ostatniego biletu koncertu, który odbył się 11 grudnia 2012 roku w sali kameralnej berlińskiej filharmonii. Trójka pianistów czaruje publiczność swoimi solowymi popisami, duetami i tercetami, tworząc okazję nie tylko do dobrej i wysmakowanej zabawy, ale także pogłębienia możliwości konwersacyjnych nietypowego składu koncertowego. Tego rodzaju imprezy są zazwyczaj łatwą pokusą do wykorzystania konwencji cyrku fortepianowego, na szczęście i powaga miejsca, i reputacja muzyków wzięły górę, zapobiegając tego rodzaju skandalowi. Leszek Możdżer na tej płycie po raz pierwszy zaś od dłuższego czasu objawił coś w rodzaju dojrzałości, z którą ma pewien problem. Oby to był początek nowego etapu w jego karierze.
Maria Joao Pires. Schubert. Piano Sonatas D845 & D960. Deutsche Grammophon. CD. Schubert, jakiego kochamy najbardziej – bez nadmiernego dramatyzowania, lecz wystarczająco introwertyczny, wymowny, ale z dala od pustego ćwierkania, głęboki, lecz nierozpaczliwie, dojrzały, jednak bez cienia gorzkiej desperacji. Portugalska pianista pokazuje, że Schubert wcale nie musi być ofiarą ponurych wyobrażeń na jego temat podszytych bezmyślną protekcjonalnością.
Johann Sebastian Bach. Cantatas 9, 97, 177. Bach Collegium Japan. Masaaki Suzuki. BIS. SACD. Im bliżej końca wielkiego Bachowskiego cyklu, tym większy mamy podziw dla pana Suzuki, który ze sprawnego rzemieślnika i zręcznego interpretatora stał się wielkim duchowym mistrzem i głębokim autorytetem w sprawach twórczości lipskiego kantora. Jeśli ktoś dzisiaj potrafi wymierzyć muzykę Bacha w kategoriach czystego natchnienia, bezpośredniej inspiracji i absolutnej inwencji, to tylko japoński dyrygent i jego perfekcyjnie zgrany zespół. 

Telemann. Ouvertures pittoresques. Arte Dei Suonatori. Martin Gester, BIS. SACD. Porywający album polskiego ansamblu, jednego z najlepszych zespołów na świecie specjalizujących się w grze na instrumentach dawnych, obchodzącego w tym roku swoje 20-lecie. W programie uwertury i koncerty Telemanna, który z niezrównanym mistrzostwem potrafił w swoich kompozycjach zawrzeć nie tylko swój niezwykły temperament i poczucie humoru, ale także talent do stylizacji i regionalizacji, przejawiający się tutaj m.in. w dwóch utworach nawiązujących do muzyki polskiej zasłyszanej przez niego gdzieś między Pszczyną a Żarami. Świetne nagrania dokonane w październiku 2012 roku w kościele Michała Archanioła w Wykrotach.

SONO PERFECT LUTY 2013
Trio In The Country: Roger Arntzen, Pål Hausken, Morten Qvenild © ACT/Jørn Stenersen

Płytowy zestaw dla smakoszy wysokogatunkowej sztuki i wysokojakościowych brzmień, czyli najlepsze albumy do pieszczenia audiofilskich uszu i zaspokajania kapryśnych muzycznych gustów

Bach. Flute Sonatas. Andrea Oliva, Angela Hewitt. Hyperion Records. Wzorcowe wykonanie Bachowskich sonat. Nagranie to należałoby odlać w brązie i w formie pomnika stawiać na każdym większym rondzie we wszystkich miastach powyżej 100 tys. mieszkańców jako przykład wysokiej kultury. W miastach poniżej 100 tys. pewnie stoją już pomniki zespołu Weekend…

Eleni Karaindrou. Concert in Athens. ECM New Series. Grecka kompozytorka zyskała uznanie jako autorka wielu ścieżek dźwiękowych do filmów wybitnego reżysera Theo Angelopoulosa, który w styczniu ubiegłego roku zginął pechowo na planie w Pireusie, potrącony przez motocyklistę. Ten koncertowy album, nagrany w ateńskim Megaronie w listopadzie 2010, doskonale zapoznaje z twórczością Karaindrou, która ma niezwykłą łatwość pisania pięknych, powłóczystych, nostalgicznych melodii owitych pastelową mgiełką. 
Tomasz Stańko New York Quartet. Wisława. ECM. Pierwszy dwupłytowy album Tomasza Stańko, pierwszy całkowicie nagrany w USA, ściślej w nowojorskich studiach Avatar, pierwszy z udziałem tylko amerykańskich muzyków. Muzyka zainspirowana poezją Wisławy Szymborskiej urzeka subtelnością, lapidarnością i powściągliwością, które są idealnym tłem dla improwizacji naszego muzyka, dodających pikanterii temu niezwykle emocjonującemu i inteligentnie zaplanowanemu przedsięwzięciu. Muzycy Stańki grają tak, jakby mieli ten sam co on genotyp. Jeden z najpiękniejszych albumów nie tylko w historii polskiego jazzu. 
Johannes Brahms. Clara Schumann. Lisa Batiashvili. Staatskapelle Dresden. Christian Thielemann. Deutsche Grammophon. Gruzińska skrzypaczka znalazła idealny balans między patosem i szorstką czułością Brahmsa, pokazując że nie zawsze jego popisowy numer musi rwać blachy sal koncertowych i wybijać zęby słuchaczom. Świetnym uzupełnieniem dla koncertu wykonanego z odrobiną wielce tu przydatnej salonowej szarmancji są trzy romanse Klary Schumann odegrane z Alice Sarą Ott.

In the Country. Sunset Sunrise. ACT. Gdyby nie „Wisława” mistrza Tomasza, uznalibyśmy album norweskiego tria z pianistą Mortenem Qvenildem na czele, znanym m.in. z Jaga Jazzist, za najlepszy tegoroczny album jazzowy. Niestety, musimy mu przyznać zaszczytne drugie miejsce. Skandynawowie rozpięli się między północnoeuropejskim ambientem, jazzem, popem i eksperymentem, tworząc konstrukcję o niebywałej ekspresji, wielkiej oryginalności i atrakcyjnej strukturze. Realizacja dźwiękowa – na szóstkę z plusem. Intrygujące i satysfakcjonujące!

SONO PERFECT STYCZEŃ 2013



Wysoka sztuka i najwyższy kunszt realizatorski, czyli najlepsze płyty dla audiofilów i melomanów

CPE Bach. Keyboard Sonatas II. Danny Driver. Hyperion. Jedna z najlepszych w ostatniej dekadzie płyt z muzyką Carla Philippa Emanuela Bacha. Brytyjski pianista nie próbuje z sonat syna JSB uczynić dzieł ważniejszych czy głębszych niż są w rzeczywistości, dlatego jego interpretacja ukazuje całą ich błyskotliwą zwiewność, melodyjność i krotochwilność, nie pozbawioną jednak przecież inteligentnych oraz pomysłowych rozwiązań, które stały się w pewnej mierze podłożem dalszego rozwoju tego gatunku twórczości.   
Arvo Paert. Adam’s Lament. Tallinn Chmaber Orchestra. Tonu Kaljuste. ECM. Nadprodukcja albumów z utworami sławnego Estończyka strywializowała przesłanie jego twórczości i wcisnęła ją na półkę z płytkim i łatwym w odbiorze minimalizmem, a przecież jego dzieła w swoich najlepszych realizacjach to autentycznie poruszające wyprawy w głąb emocji, pełne niuansów i wyrafinowanych znaczeń. Perfekcyjna pod każdym względem produkcja ECM należy do tych pozycji, które we właściwej perspektywie ukazują oddanie Parta rzeczom nie z tego świata.  
Jose Luis Monton. Solo Guitarra. ECM. Pyszny album hiszpańskiego gitarzysty, który z niepowtarzalnym artyzmem wplata w stylistykę flamenco rozwiązania zaczerpnięte z klasyki. Muzyka pełna naturalnego piękna, perląca się świetnymi cytatami, soczysta w brzmieniu i elokwentna w treści.
Vivaldi. Orlando 1714. Modo Antiquo. Federico Maria Sardelli. Naive. Fonograficzna prapremiera opery, której autorstwo jeszcze niedawno było kwestią wątpliwą. Dogłębne badania potwierdziły jednak, iż została napisana przez Vivaldiego i to na kilkanaście lat przed powstaniem jego najsłynniejszego dzieła scenicznego, czyli „Orlando Furioso”. Mamy więc nowy utwór weneckiego mistrza, obfitujący w wokalne i instrumentalne fajerwerki, efektownie zaprezentowane przez włoski ansambl oraz ekipę realizatorów francuskiej wytwórni. 
Tin Hat. The Rain Is A Handsome Animal. New Amsterdam Records. Amerykański zespół z San Francisco w kameralnych opracowaniach poezji E.E. Cummingsa. Muzycy zza oceanu z dużym smakiem łączą elementy jazzu, folkowej ballady, country, bluesa, tanga, czy klasyki, tworząc niepowtarzalne kompozycje, zjednujące szlachetną skromnością w obrębie lakonicznej multistylistyki. Dzięki takim zespołom i takim konceptom nurt niezależny ciągle ma sens, a może nawet przyszłość. 

SONO PERFECT 2012 AWARDS



Najlepsze płyty 2012 roku to wybitne osiągnięcia artystyczne poparte nadzwyczajną pracą producentów i realizatorów dźwięku. Realizacje te wytrzymują najsurowsze oceny zarówno melomanów, jak i audiofilów

Amber Rubarth. Sessions form the 17th Ward. Chesky Records. Amerykańska wokalistka to zupełnie nieprawdopodobne wcielenie najlepszych twórczych przymiotów Nory Jones i… Toma Waitsa. Produkcja doktora Chesky;ego, w pełni akustyczna, bez żadnej postprodukcji i w dodatku wykorzystująca technologię binauralną, świetnie eksponuje wielką muzykalność Amber, jej niezmierzoną wrażliwość i zadziwiającą inteligencję interpretacyjną. I pomyśleć, że tej klasy artystka na co dzień trudni się głównie supportowaniem wykonawców o wiele mniej utalentowanych… 

Kurtag. Ligeti. Music for Viola. Kim Kashkashian. ECM New Series. Muzyka współczesna na altówkę solo? To nie brzmi zachęcająco, a jednak gorąco namawiamy do wysłuchania płyty, która eksploruje rzadko nagrywany repertuar węgierskich kompozytorów i jest zapisem zdumiewających możliwości Kim Kashkashian, obejmujących nie tylko jej warsztat, lecz także umiejętność zgłębiania najbardziej subtelnych emocji. Album, który pozwala poczuć prawdziwie poruszającą siłę muzyki

Johann Sebastian Bach. Das Wohltemperierte Clavier. Andras Schiff. ECM New Series. Drugie podejście słynnego pianisty do wielkiego zbioru Bachowskich wprawek. Czy nowa interpretacja jest lepsza, bogatsza, dojrzalsza? Oczywiście, bo przecież Bacha czyta się jak Szekspira – za każdym razem towarzyszą temu nowe myśli, świeże doświadczenie, inne spojrzenie, ciekawsze refleksje… Dla Schiffa kolejne spotkanie z twórczością Bacha nie jest kurtuazyjnym teatrzykiem, lecz wyprawą do źródeł geniuszu jednej z największych postaci w historii

Leonardo Vinci. Artaserse. Concerto Koeln. Diego Fasolis. Virgin Classics. Ostatnie dzieło kompozytora urodzonego w 1690 roku w Strongoli. Wydanie Virgin Classics to fonograficzna prapremiera, godna najwyższych pochwał nie tylko ze względu na świetną reżyserię dźwięku, ale także niezapomniany występ aż 5 kontratenorów, na czele z supergwiazdą, czyli Philippem Jarrousky’m. Vinci, prawdopodobnie otruty w 1730 roku w jakiejś gorszącej aferze miłosnej, napisał ponad 30 oper i chętnie byśmy spędzili najbliższe lata – dzięki zachęcie Fasolisa – na poznawaniu jego twórczości

Antonio Vivaldi. La Cetra. Holland Baroque Society. Rachel Podger.Channel Classics. Jeśli angielska skrzypaczka nie jest inkarnacją Il Prete Rosso, to naprawdę nie wiemy, co sądzić o jej wybuchowym temperamencie, który w twórczości Wenecjanina ma pełne i niczym tamowane ujście. Przez wiele lat za jedno z największych dokonań fonograficznych wszech czasów uważaliśmy album „La Stravaganza” nagrany dla tej samej wytwórni z udziałem Rachel i Arte dei Suonatori wiele lat temu – po wysłuchaniu „La Cetra” wiemy, że niektóre cuda jednak się powtarzają

Berg. Beethoven. Violin Concertos. Orchestra Mozart. Isabelle Faust. Claudio Abbado. Harmonia Mundi. Perfekcja, która rzadko znajduje taki wyraz, jak w tym nagraniu. W tym wyjątkowym spełnieniu dwóch jakże różnych koncertów trudno kogokolwiek wyróżnić; byłoby to niesprawiedliwe, ale przede wszystkim brutalne. Brutalne w takim sensie, w jakim oddziela się znaczenie od treści czy zasadę od reguły. Wydaje nam się, że określenie „spełnienie” jest tutaj bliższe niż trywialny termin „interpretacja”, daleki od metafizyki uchwyconej w tym zapisie. Jesteśmy przekonani, że jeśli gdzieś na świecie istnieje człowiek zdolny do stworzenia jednolitej teorii pola, to tylko dlatego jeszcze jej nie opisał, iż brakuje mu jednego oczywistego transcendentnego prztyczka. Podeślijcie więc mu tę płytę…

Penderecki. Fonogrammi. Horn Concerto. Partita. Warsaw Philharmonic Orchestra. Antoni Wit. Naxos. Retrospektywa Wita i Filharmoników Warszawskich wydawana przez Naxos to świetna okazja, żeby we właściwym kontekście umieścić twórczość kompozytora, który w 2013 obchodzić będzie swoje 80-lecie, przy czym mówiąc o właściwym kontekście mamy na myśli miejsce w panteonie współczesnych mistrzów, żeby nie powiedzieć więcej. Kolejne płyty z utworami Krzysztofa Pendereckiego pokazują, że o ile w ogóle w sprawach artystycznych funkcjonuje coś takiego jak racja, to z pewnością lokuje się ona bliżej hipotez naszego wielkiego rodaka niż jego krytyków, nieporadnie zbierających swoje refleksje w jakąś – zazwyczaj mocno mglistą – teoryjkę. Świetny album, świetna realizacja.
Jean-Philippe Rameau. Suites „Orchestre. Le Concert des nations. Jordi Savall. Alia Vox. Album, będący realizacyjnym majstersztykiem, prowokuje dwie refleksje. Pierwsza jest taka, że ci, którzy gardłują za powszechną legalizacją marihuany mają nędzne wyobrażenie o stanie euforii. Stan euforii to nie jest pobudzenie po wypaleniu skręta, to jest stan po wysłuchaniu albumu Jordi Savalla. Druga refleksja jest taka, że jeśli Francuzi od kilkuset lat słuchają tak radosnej muzyki jak muzyka Rameau, jakżeż przecież różnej od żałobnej spuścizny naszych dziadów, to muszą, po prostu muszą być innymi ludźmi niż my.  

Quiet Winter Night. Hoff Ensemble. 2L. Zimna jazzowa perfekcja z Norwegii. Niektórych może drażnić niewyszukana wokalistyka sprowadzonych do tego projektu norweskich śpiewaków, wystarczy jednak wmówić sobie, że w ich manierze zawarta jest metafora szorstkich, lodowatych i posępnych granitów rosnących wzdłuż fiordów, by dostrzec ziarno prawdy w kolejnym porażającym swoją techniczną doskonałością przedsięwzięciu najlepszej audiofilskiej wytwórni świata, przełamującej stereotyp, że co dla miłośników dobrego brzmienia, to nudne i proste jak wódka z reniferzym udkiem. Album wydany m.in na Blu-ray Audio i winylu.

Berlioz. Sympnie fantastique. Orchestre National de Lyon. Leonard Slatkin. Naxos. Wytwórnie, chyba już bez powodu bardziej renomowane niż Naxos, w 2012 roku często brnęły w bardzo podejrzane pomysły (patrz „Silfra” z Hilary Hahn, „Gold Dust” Tori Amos czy „Beethoven For All” Barenboima), dając złudzenie różnorodności, która jednako okazywała bardzo szybko się konceptualną desperacją, a najczęściej czczą zabawą. Tymczasem wiele niezależnych marek, w tym Naxos, odnajdywało na powrót fundamentalne wartości w organicznej pracy nad wielkim repertuarem i podstawowym katalogiem. Paradoksalne więc to, że najlepsza klasyka – w pełnym rozumieniu tego słowa – w mijającym roku powstawała w takich wytwórniach, jak Hyperion (koncert Mendelssohna w wykonaniu Ibragimowej), Harmonia Mundi („La finta gardiniera” Mozarta pod Jacobsem), Naive (komplet symfonii Schuberta z Minkowskim) czy Naxos, której czołowym osiągnięciem jest „Symfonia fantastyczna” Berlioza uzupełniona uwerturą „Korsarz”. Dla takich rzeczy warto wydawać pieniądze.
SONO PERFECT LISTOPAD 2011



Najlepsze albumy ostatnich tygodni. Z niezliczonych nowości wybraliśmy płyty, których niezrównany artyzm dorównuje sztuce realizatorskiej


Johann Sebastian Bach. Das Wohltemperierte Klavier. Andras Schiff. ECM, 4 CD. Interpretacja pozbawiona wad, pełna dojrzałych barw, idealnie wyważona, głęboko przemyślana i subtelnie zmaterializowana. Gdyby ten zapis, wyborny także od strony technicznej, można było przetłumaczyć na język architektury, prawdopodobnie wyłoniłby się soczyście nasłoneczniony Akropol tylko leciutko poprawiony przez Kenzo Tange…
Mendelssohn. Violin Concertos. The Hebrides. Alina Ibragimova. Orchestra of the Age of Enlightenment. Vladimir Jurowski. Hyperion, 1 CD. Spontaniczna muzykalność 25-letniej rosyjskiej skrzypaczki oraz fantazyjna zamaszystość Jurowskiego to najważniejsze składniki wykonania, które nas osobiście przekonuje całkowicie i bezapelacyjnie nutą leciutkiej nonszalancji. A jest ona – w naszej opinii – niezwykle potrzebna podczas odtwarzania utworów skłaniających do przybierania tonów zbytniej powagi. Reżyseria dźwięku – znakomita.
Mozart. La Finta Giardiniera. Freiburger Barockorchester. Rene Jacobs. 3 CD. Harmonia Mundi. Wczesna opera buffa w opracowaniu dokonanym już po śmierci Mozarta, dzięki czemu zyskała ona orkiestrację typową dla późnego stylu Wolfganga Amadeusza. To młodzieńcze dzieło kompozytora, którego inwencja już wtedy znacznie wykracza poza zwykły talent, daje momentami zasmakować głębi jego najważniejszych dzieł operowych, ale bez przesady i popadania w egzaltację – jest bowiem przede wszystkim „Fałszywa ogrodniczka” utworem pozwalającym pławić się w rozkosznej muzyce o powabie tym większym, że podkreślonym doborem świetnych solistów.
Vivaldi. L’Oracolo in Messenia. Europa Galante. Fabio Bondi. Virgin Classics, 2 CD. Światowa fonograficzna premiera opery zrekonstruowanej przez Fabiego Biondi. Trwająca 150 minut historia, obfitująca w wątki polityczno-kryminalne ze szczyptą matrymonialnych, jest pasmem porywających popisów wokalno-orkiestralnych, których wartości w żaden sposób nie umniejszy znajomość tysięcy innych, jakże podobnych, lecz z jakimż smakiem cieniowanych numerów stworzonych przez Vivaldiego. 
Alexandre Tharaud. Le Boef Sur Le Toit. Swinging Paris, Virgin Classics, 1CD. Pełna humoru, zjadliwych przeróbek, ciętych parodii i błyskotliwych cytatów ścieżka muzyczna do nocnego życia słynnego w latach 20. ubiegłego wieku paryskiego kabaretu „Byk na dachu”, w którym bywali znamienici przedstawiciele ówczesnej bohemy. Muzyka m.in. Gershwina, Kalmana, Ravela, Milhauda, Kerna, Chopina, a nawet Wagnera, mnóstwo gości, różnorodność form oraz szampańska zabawa – to wszystko czyni z tej płyty okazję do powtórzenia dekadenckiego melanżyku w stylu Kiki de Montparnasse. 



SONO PERFECT STYCZEŃ 2012

Płyty, dla których warto zgrzeszyć. Wielokrotnie
Z czystym sercem, w szlachetnej intencji oraz bez cienia zażenowania, iż ulegliśmy jakiejś promocji (prosimy śmiało klikać w reklamy – to nie wpływa na naszą politykę), proponujemy Państwu kilka realizacji, które – naszym zdaniem – zasługują na wyjątkową uwagę. Nadto – gwarantują one podwójną satysfakcję: audiofilską i artystyczną.

Chodziliśmy wokół tej płyty – prawdę mówiąc – przez kilka tygodni, zastanawiając się, jakim człowiekiem jest Paul Lewis, skoro zdecydował się nagrać Wariacje Diabellego po naszym (i trochę Węgrów) Piotrze Anderszewskim, który stworzył natchnioną niepokornym duchem i jawnie ikonoklastyczną intepretację, będącą dla nas już na wieki wieków miarą nie tylko oceny tego popularnego dzieła Beethovena, ale także skalą talentu artystów fortepianu. To jest tak, jak z Wariacjami Goldbergowskimi w wykonaniu Rosalyn Tureck, wobec którego nawet Glenn Gould wydaje się tylko znerwicowanym prozaikiem. Kiedy już jednak zdecydowaliśmy się posłuchać Lewisa, okazało się, że w tym młodym człowieku kryje się, o dziwo!, ekscentryk wystarczająco pomysłowy, żeby nie nudzić na śmierć jakąś ekstremalną psychoanalizą Beethovena. Technicznie nagranie jest palce lizać – powstało w berlińskim studio Teldex.
BEETHOVEN, DIABELL-VARIATIONEN, PAUL LEWIS, HARMONIA MUNDI, CD

Keith Jarrett potrafi od czasu do czasu zaskoczyć czymś niepojęcie naiwnym, by nie powiedzieć infantylnym, co zresztą zaskarbia mu sympatię milionów idiotów na świecie, myślących że jak facet zaimprowizuje smutny i melodyjny kawałek, to jest wysłannikiem obcej i bardziej inteligentnej cywilizacji. Tym razem jednak Amerykanin prezentuje formę przypominającą, iż jego muzyczny instynkt ogarnia dużo więcej niż oczekiwania sentymentalnych matołków. Oto wytrawny album artysty, który potrafi oddzielić sztukę od plażowania. To trochę inna postawa niż ta, którą przedstawia Leszek Możdzer.
KEITH JARRETT, RIO, ECM, 2 CD

Maestro Wit, od wielu lat nagrywający z uporem godnym lepszej sprawy dla odrzucanej z powodu swojej taniości wytwórni Naxos, sprawia na nas wrażenie człowieka, który zrozumiał dużo więcej niż chciałby – gdyby miał osobowość np. Gustavo Dudamela – opowiedzieć na łamach kolorowej prasy. I za to go cholernie cenimy – swoją przenikliwością nie epatuje w publicznych stylizacjach, tylko w tam, gdzie wymaga się trudnego oświecenia. Pokłony dla Aleksandry Nagórko i Andrzeja Sasinów, autorów reżyserii dźwiękowej tego wydania.
JANACEK, GLAGOLITIC MASS, SINFONIETTA, WARSAW PHILHARMONIC ORCHESTRA, ANTONI WIT, CD, NAXOS

Szostakowicz – jeden z najbardziej fascynujących kompozytorów wszech czasów – nigdy prawdopodobnie nie powiedział o sobie, że jest człowiekiem szczęśliwym. Rewolucja, Lenin, Stalin, czystki, egzekucje… Tym bardziej zadziwiające, w jaki sposób i wbrew obowiązującym normom, wymagającym optymizmu bez zastrzeżeń, udało mu się w swojej twórczości przekazać, bez wyroku!, prawdę o ponurej rzeczywistości, z którą mierzył się praktycznie na każdym kroku. A już na prawdziwy cud zakrawa, że potrafił – mimo czarnej, beznadziejnej, kryminalnej i egzekucyjnej powszedniości – pisać coś innego niż ukrytą skargę na los. Jeden z takich cudów Szostakowicza został zarejestrowany przez szwajcarskich muzyków. Koniecznie!
DYMITR SZOSTAKOWICZ, NEW BAYLON, BASEL SINFONIETTA, MARK FITZ-GERALD, 2 CD, NAXOS

Zdajemy sobie sprawę z tego, że projekty Jordi Savalla, eksplorujące muzyczne związki między Północą i Południem, pachną cepieliadą i wieczorkami zapoznawczymi w pięciogwiazdkowych hotelach Grecji, Egiptu czy Maroko, czyli czystym kiczem, chcielibyśmy jednak nieśmiało zwrócić uwagę, iż nawet przy takich okazjach człowiek poszerza swój horyzont, i to nie tylko seksualny, ale także biznesowy, kulturalny i – olala! – cywilizacyjny. Dlatego jesteśmy zdecydowanymi zwolennikami wszystkich tego rodzaju konceptów Jordi. Tym większymi, że wydaje je w absolutnie genialnych realizacjach SACD.
LA SUBLIME PORTE, VOIX D’ISTANBUL 1430-1750, HESPERION XXI, JORDI SAVALL, ALIA VOX, SACD

SONO PERFECT 2011 AWARDS

Najlepsze wydawnictwa płytowe 2011 roku

Proszę nam wybaczyć, ale nie przyłączymy się do milionów ludzi na świecie, którzy uważają, że na najwyższe wyróżnienia za dokonania w ostatnim okresie zasługują takie postaci, jak Adele, Florence and The Machine czy Michael Buble. Za dużo pieniędzy wydaliśmy w swoim życiu na muzykę, by w twórczości obecnych mega-gwiazd, roztaczających wokół swojej naiwności klimat fenomenu, odnaleźć cień jakiejkolwiek wielkości. Jest jej za to bez miary w autorach pozycji, które uznaliśmy w swoim skromnym przekonaniu za wyjątkowe udane, niemal kanoniczne, a na pewno ponadczasowe. Poniżej zatem – 13 najlepszych wydawnictw roku 2011. Wśród nich pozwoliliśmy sobie umieścić 2 boksy, które – naszym zdaniem – powinny trafić na półkę każdego szanującego się melomana, audiofila i kolekcjonera.



SONO PERFECT LISTOPAD 2011

Najlepsze albumy ostatnich kilku tygodni. Melomanom i audiofilom gwarantujemy pełną satysfakcję

Są płyty, na które czeka się w napięciu. Wiele sobie obiecywaliśmy po albumie z symfoniami Beethovena zagranymi przez orkiestrę Gewandhausu pod dyrekcją Riccardo Chailly. Czy się przypadkiem nie zawiedliśmy? O naszych reakcjach na to oraz kilka innych arcyciekawych wydawnictw – poniżej.

Autoryzowane przez polską artystkę nagrania czterech jej utworów, wykonanych i świetnie zarejestrowanych w Studio Radia Wrocław. Hanna Kulenty jest jedną z niewielu, być może nawet ostatnią kompozytorką, która potrafi jeszcze w zgrzybiałą formę postminimalizmu tchnąć własną inwencję, wykraczającą poza przewidywalny banał. Spośród setek twórców, sięgających czasem bezwstydnie i z pełną premedytację po środki będące w zasięgu tego nurtu, Polkę wyróżnia przede wszystkim to, iż z łatwością – użyjmy tu modnego terminu – uprzestrzennia płaskie struktury minimalu, wykorzystując względność czasu. Muzycy wykonujący na tej płycie kompozycje Kulenty doskonale to rozumieją, nie poddając się żadnym wątpliwościom, które w tym przypadku strywializowałyby zamiary twórczyni. Ważna płyta, dokumentująca bogatą, wszechstronną i oryginalną twórczość artystki, która jest z pewnością centralną postacią polskiej i europejskiej sceny muzycznej.
Hanna Kulenty, Music 4, Gośka Isphording, Bartosz Koziak, Wrocław Philharmonic Choir, Leopoldinum, Ernst Kovacic, CD, DUX

Wspaniała rzecz! Zarówno Chailly, jak i Gewandhausorchester znajdują się tutaj w olimpijskiej formie, dzięki czemu ich Beethoven nabiera zdumiewającej żywotności i staje się źródłem niezwykłej siły przeżyć, porywających uniesień i autentycznych wzruszeń. Włoski dyrygent prowadzi lipską kapelę szybką, zdecydowaną, energiczna ręką, będąc przy tym niesłychanie precyzyjnym w każdym geście i w każdym zamiarze. Muzyka wielkiego Niemca, poprzez niesłychane skupienie energii wszystkich uczestniczących w tych nagraniach artystów, rozchodzi się niczym fala uderzeniowa i nie pozostawia żadnych niejasności, jakie dźwięki towarzyszyły Wielkiemu Wybuchowi! Reżyseria nagrania – wybitna!
Beethoven, The Symphonies, Riccardo Chailly, Gewandhausorchester, 5 CD, Decca

To już 50 tom kantat w epickiej podróży Japończyków przez muzyczny świat Jana Sebastiana Bacha. Mamy wrażenie, że im bliżej końca tego imponującego projektu, w tym większym natchnieniu uczestniczący w tym przedsięwzięciu muzycy przystępują do wykonywania kolejnych arcydzieł lipskiego kantora. Zachwycająca biegłość i techniczna perfekcja zawsze były mocnymi stronami interpretacji dyrygenta Masaaki Suzuki oraz jego Bach Collegium Japan, można jednak było często mieć spore zastrzeżenia do powściągliwości, a wręcz obojętności wobec duchowych aspektów kantat. Na szczęście od niedawna słychać w zapisach wzbierającą spontaniczność, a nierzadko nawet oznaki prawdziwego objawienia, do którego prowadzi obcowanie z arcydziełami Jana Sebastiana.
Bach, Cantatas vol. 50 (BWV 49, 145, 149, 174), Bach Collegium Japan, Masaaki Suzuki, SACD, BIS

Dwupłytowy album powstały podczas koncertu, który odbył się u stóp ateńskiego Akropolu, w Herod Atticus Odeon, w czerwcu ubiegłego roku. Wzięła w nim udział wybitna śpiewaczka Maria Farantouri, wykonującą nie tylko tradycyjne greckie utwory ludowe, ale także kompozycje Mikisa Theodorakisa czy Eleni Karaindrou. Artystce podczas występu towarzyszyła grupa muzyków z legendarnym saksofonistą Charlesem Lloydem na czele. Nagranie, wyprodukowane przez Manfreda Eichera, to bardzo inspirujący przykład połączenia dość egzotycznego folku i mainstreamowego jazzu. Nie zawsze efekty takich krzyżówek są satysfakcjonujące, jednak tym razem otrzymujemy kreację bardzo inteligentnie zrównoważoną.
Athens Concert, Charles Lloyd, Maria Farantouri, 2 CD, ECM

Pełen rozmachu dramat operowy Vivaldiego, w którym kompozytor daje wielokrotnie przykłady swojego wszechstronnego geniuszu. Wspaniałe arie, przepyszna symfonika, dynamiczna akcja – trudno o większą przyjemność, zwłaszcza że „Farnace” z chorwackim kontratenorem Maksem Emanuelem Cencicem został pod dyrekcją Diego Fasolisa zrealizowany po prostu brawurowo. Nie znajdujemy w tym albumie słabych punktów i polecamy go z wyrazami najwyższego uznania dla wszystkich autorów tej nadzwyczajnej pozycji.
Vivaldi, Farnace, I Barocchisti, Diego Fasolis, 3 CD, Virgin Classics

SONO PERFECT PAŹDZIERNIK 2011

Płyty o wartościach, które przetrwają najgorszy kryzys

W przeciwieństwie do rządowych półgłówków i bankowych osłów, którzy nawet po wydaniu kilkudziesięciu bilionów dolarów nie są w stanie niczego zapewnić, my gwarantujemy Państwu pięciogwiazdkową satysfakcję z naszych rekomendacji oraz pełny udział w zyskach od przekonania, że towarzystwo odpowiedzialne za niezbyt obecnie melanżowy klimacik na świecie wyląduje w piekle, gdzie z radiowęzła będzie dobiegał obleśny chichot Dody, porno-klaskanie Rubika i wokalizy Steczkowskiej, a zamiast czystej koki będzie tylko gorąca pasta do butów.

Poniżej – kilka albumów, na które chcielibyśmy zwrócić Państwa uwagę ze względu na ich niezwykłe zalety artystyczne i  audiofilskie.

Czteropłytowy album ze wszystkimi utworami klawesynowymi Louisa Couperina to wyrafinowany prezent dla miłośników francuskiego baroku oraz wytrawnych koneserów tego rodzaju repertuaru. Richard Egarr nagrywając kompozycje Louisa, nie wiedzieć czemu mniej cenione i rzadziej wykonywany niż kompozycje Francoisa, zorganizował je w suity, dając świadectwo wielkiej znajomości rzeczy oraz subtelnego wyczucia stylistycznego. Na marginesie – angielski klawesynista nie ma nic przeciwko temu, by podczas odtwarzania płyt włączyć tryb… shuffle. Materiał został zrealizowany w dwóch znakomitych brytyjskich studiach: Air Studios i Potton Hall.
Louis Couperin, The Complete Harpsichord Works, Richard Egarr, 4 CD, Harmonia Mundi USA

Wyjątkowa kolekcja 6 winyli, która ukazuje się przy okazji wydania 50-płytowego wyboru najlepszych dźwiękowo i artystycznie produkcji dokonanych przez wytwórnię Decca w erze stereofonicznej. Nie ma co się rozwodzić nad wybranymi do tłoczenia interpretacjami, gdyż są one po prostu kanoniczne. Spośród znajdujących się tutaj albumów aż dwa po raz pierwszy zostały opublikowane na analogu: „Turangalila Symphonie” Messiaena (Riccardo Chailly, Concertgebouw Orchestra, 1992) oraz koncerty skrzypcowe Beethovena i Brittena wykonywane przez Janine Jansen, Deutsche Kammerphilharmonie Bremen i Paavo Järvi (2009). Nagrania są zapisane na 180-gramowych krążkach, zaś w pudełku znajduje się dodatkowo kupon upoważniający do ściągnięcia całego materiału w formacie MP3 o jakości 320 kB/s.
The Decca Sound, 6 LP 180 g

Recital francuskiego pianisty, który odbył się w Wiener Konzerthaus w maju br. Niewątpliwie jest to jeden z ciekawszych projektów związanych z obchodami 200-lecia urodzin Franciszka Liszta. Aimard skonstruował program swojego występu w ten sposób, by pokazać twórczość węgierskiego wirtuoza na tle dokonań kompozytorów dziedziczących w pewnym sensie jego artystyczny genotyp. W takim kontekście jawi się on przede wszystkim jako innowator, odkrywca i prorok, a nie salonowy heros romantycznych salonów. Cenny koncept i bardzo porządna krecja.
Pierre-Laurent Aimard, The Liszt Project: Liszt, Bartok, Berg, Messiaen, Ravel, Scriabin, Stroppa, Wagner, 2CD, Deutsche Grammophon

Rekonstrukcja niepublikowanych do tej pory nagrań Oscara Petersona, pochodzących z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Przedsięwzięcie rozpoczęło się jeszcze za życia wielkiego kanadyjskiego pianisty w 2007 roku. Zespół studia Zenph do replikowania zapisów używa skomplikowanej aplikacji komputerowej, która jest w stanie oddać wszystkie niuanse i każdy aspekt dowolnego archiwalnego materiału. W ten sposób zostały już odświeżone nagrania Arta Tatuma, Glenna Goulda i Sergieja Rachmaninowa. Materiał Petersona został zarejestrowany na specjalnie spreparowanym i oprogramowanym przez zespół Zenpha fortepianie Bösendorfer Imperial w Studio Two w Abbey Road Studios (Londyn). Płyta – jak zwykle w tej serii – zawiera wersję stereo oraz wersję binauralną. Audiofilska perła
Oscar Peterson, Unmistakable, Zenph Re-Performance, 1 CD, Sony Music

Eklektyzm Mykietyna nie wszystkim musi się podobać, tak jak nie wszystkich musi przekonywać emocjonalna wartość jego dotychczasowej twórczości, która bardzo często skupia się gdzieś poza intencjami i ponad motywacją kompozytora. Tym razem jednak mamy do czynienia z dziełem dojrzałym, głęboko poruszającym i uczciwie poprzez swoją bezpośredniość angażującym. Nie dlatego, że Mykietyn zrezygnował ze swojego progresywnego minimalizmu, lecz dlatego, że udało mu się wreszcie wykorzystać dostępne w obrębie tego gatunku środki w taki sposób, by nie pozostawiać odbiorcy w pustce czystej retoryki, lecz uczynić go świadkiem wydarzeń prawdziwie wstrząsających. Album powstał w podkrakowskich Alvernia Studios, które – jesteśmy o tym przekonani – szybko staną się ulubionym miejscem tworzenia audiofilskich arcydzieł.
Paweł Mykietyn, Pasja wg św. Marka, Urszula Kryger, Katarzyna Moś, Maciej Stuhr, AUKSO, Marek Moś, 2 SACD, Narodowy Instytut Audiowizualny

SONO PERFECT WRZESIEŃ 2011

Albumy, których wartość trafi w oczekiwania zarówno melomanów, jak i audiofilów

Kiedy Steve Jobs ogłosił, że rezygnuje z zarządzania swoją firmą, popadliśmy – mimo uczuciowej ambiwalencji wobec tej postaci – w liryczny sentymentalizm, który objawił się nagłą potrzebą zamiany supernowoczesnej aparatury, wykorzystywanej w trybie ciągłym i roboczym, na coś bardziej analogowego.

I tak oto zastąpiliśmy ultrawydajny wzmacniacz tranzystorowy z zaawansowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym na pokładzie starożytną konstrukcją lampową, pracującą w czystej klasie A. Ponieważ mamy genetyczną skłonność do eksperymentowania, sprawdziliśmy, jak będzie się sprawował triodowy wzmacniacz z serwerem muzycznym, w którym zgromadziliśmy trochę dobrej jakości plików. To było straszne! Komputerowe audio okazało się źródłem makabrycznych zakłóceń, które praktycznie uniemożliwiły słuchanie muzyki w tak nietypowej konfiguracji. Wnioski?

Wniosek 1: Steve może i popchnął świat do przodu, ale nie każdy za tym światem nadąża. Wniosek 2: dopóki świat cyfrowy w zetknięciu ze światem analogowym będzie powodował tak katastrofalne efekty, dopóty będziemy kupować zwykłe płyty. Poniżej – 5 najlepszych spośród tych, które ostatnio wpadły nam w ręce. Ich zawartość wyróżnia się tak pod względem artystycznym, jak i sonicznym.

Kompletne wydanie walców Chopina w wykonaniu brytyjskiego pianisty Stephena Hougha, który nawet przez chwilę nie wykazuje skłonności do salonowych interpretacji tych popularnych utworów naszego kompozytora. Dla większości pianistów ten repertuar jest jednoznacznym zaproszeniem do ekshibicjonistycznych popisów i mierzenia się z odpornością publiczności na sztuczną wrażliwość, w tym przypadku jednak mamy do czynienia z artystą, zdającym sobie sprawę z tego, że dżentelmen nie powinien ulegać egzaltacji nawet pod prysznicem. Hough gra tak, jakby grał sam Chopin, gdyby psychicznie był bardziej stabilny.
Chopin, The Complete Waltzes, Stephen Hough, Hyperion, 1 CD

„Ariodante”, opera Handla pochodząca z 1735 roku, w wielu aspektach jest wyjątkowa, długo jednak czekała na realizację płytową, która oddałaby wszystkie walory tego arcydzieła. Problem polega na tym, iż od całego zespołu śpiewaków wymaga ono najwyższego kunsztu – nie wystarczy obsadzenie dobrze dysponowanych gwiazd tylko w dwóch głównych rolach Ariodantae i Ginewry. Ciężar dramaturgiczny, ale także wokalny jest rozłożony bardziej proporcjonalnie niż w innych operach Jerzego Fryderyka, więc w obsadzie nie powinno być słabych punktów. Dlatego dopiero pierwszym nagraniem wystarczająco satysfakcjonującym jest nagranie Marca Minkowskiego (Archiv Produktion 1997) z Anną Sophie von Otter oraz Ewą Podleś. Wielu krytyków uznaje je wręcz za wzorcowe, jednak po wysłuchaniu najnowszej produkcji Alana Curtisa i Joyce DiDonato, będącej w szczytowej formie, powinni oni zweryfikować swoją opinię i oddać palmę pierwszeństwa amerykańskiemu dyrygentowi oraz jego ekipie.
Handel, Ariodante, DiDonato, Gauvin, Puertolas, Lemieux, Lehtipuu, Brook, Il Complesso Barocco, Alan Curtis, Virgin Classics, 3CD

Nigdy nie ukrywaliśmy naszej – być może nadmiernej i nie zawsze uzasadnionej – sympatii dla Jordi Savalla oraz jego międzynarodowego kontyngentu specjalistów, wypuszczających regularnie projekty eksplorujące mało znane, acz wielce interesujące zjawiska z muzycznej przeszłości, nie tylko europejskiej. Katalończyka często ponosiła przy tym fantazja i temperament (co ściągało na jego głowę gromy purystów), nigdy jednak nie zapominał o pięknym brzmieniu i przykładnej reżyserii dźwiękowej. Najnowszy album – w przeciwieństwie do kilku poprzednich – nie ma żadnych ambicji muzykologicznych i jest przedsięwzięciem czysto rozrywkowym, trudno bowiem inaczej określić dwie płyty z suitami orkiestrowymi Rameau, pochodzącymi z jego czterech oper. Nie ma tu ani głębokich myśli, ani szczególnie szlachetnych przeżyć – jest za to czysta sensualność, niewymowny hedonizm oraz nieumiarkowana radość. Nagrania, którą zawsze trzeba mieć pod ręką na wypadek depresji.
Jean-Philippe Rameau, L’Orchestre de Louis XV, Suites d’Orchestre, Le Concert des Nations, Jordi Savall, Alia Vox, 2 SACD

Płyta urzekająca wspaniałą, rozległą i wieloplanową sceną muzyczną, którą świetnie udało się odwzorować Adamowi Binksowi, będącemu w tym przedsięwzięciu jednocześnie producentem, inżynierem i reżyserem dźwięku. Muzyka Johna Ruttera, brytyjskiego kompozytora urodzonego w 1945 r., fantastycznie rozbrzmiewa we wnętrzach katedry St Alban i tworzy idealną równowagę w odbiorze każdego słuchacza, oczekującego nowoczesności połączonej z tradycją brytyjskiego śpiewu chóralnego. A że efekt wydaje się czasami trochę zbyt hollywoodzki? Cóż, jeśli ktoś uważa soundtrack „Gladiatora” za śmieć, raczej nie powienien się zbliżać do tej płyty.
John Rutter, Gloria, Magnificat, Te Deum, Ensemble DeChorum, Andrew Lucas, Naxos, 1 CD

Renesansowe kompozycje wykonywane na kopiach instrumentów zaprojektowanych przez Leonarda da Vinci. Wśród wielu talentów, które posiadł włoski geniusz, był również talent muzyczny, jednak mówi się o nim rzadziej niż o innych, może dlatego, że nie zachowało się żadne dzieło muzykologiczne jego autorstwa, a wiadomo, iż popełnił co najmniej jedno. Leonardo był jednak nie tylko teoretykiem – cieszył się opinią wirtuoza w grze na lirze da braccio, uchodził też za wybitnego improwizatora oraz świetnego akompaniatora. Przy okazji był wynalazcą, m.in instrumentu nazwanego viola organista, który można usłyszeć na tej wyjątkowej płycie zespołu Musica Antigua, kierowanej przez Eduardo Paniaguę.
L’Amore Mi Fa Sollazar, Obrecht, Desprez, Mena, Tinctoris, de Milan, Musica Antigua, Eduardo paniagua, Pneuma, 1 CD

SONO PERFECT CZERWIEC 2011

Płyty, których po prostu nie wolno przegapić!

Gdyby którejś nocy funkcjonariusze ABW kazali nam się spakować, na pewno byśmy negocjowali zamianę szczoteczki do zębów na kilka płyt. Wśród nich byłyby te, które omawiamy poniżej. Na marginesie – czy aresztanckie cele wyposażone są w dobre hi-fi? Jeśli ktoś orientuje się, prosimy o kontakt. Tak na wszelki wypadek.

Koncert czterech wybitnych dżezmenów, zarejestrowany w grudniu 2010 roku w nowojorskim klubie Birdland. Wspólny występ Lee Konitza, Brada Mehldaua, Charlie Hadena i Paula Motion, dzięki ich wielkiemu doświadczeniu, głębokiej erudycji, subtelnej inteligencji oraz niesłychanej wrażliwości, stał się historycznym wydarzeniem, ukazującym gatunek muzyczny, o którym wielu sądzi, że już dawno się skończył, w perspektywie intelektualnej spekulacji poddanej skrajnej intuicyjności. Słuchanie tej płyty, zawierającej zaskakujące interpretacje znanych standardów, m.in. „Oleo” Sonny’ego Rollinsa i „Solar” Milesa Davisa, jest jak kontakt z inną, lepszą cywilizacją. Realizacja techniczna – klarowna i bardzo przestrzenna.
Lee Konitz, Brad Mehldau, Charlie Haden, Paul Motion, Live at Birdland, ECM, CD

Reedycja kompletu koncertów fortepianowych zarejestrowanych w latach 2005-2006 przez warszawską orkiestrę pod dyrekcją Tadeusza Karolaka. Solistką jest Viviana Sofronitsky, córka legendarnego pianisty Vladimira Sofronitsky’ego, która do serii nagrań wybrała idealnie brzmiące fortepiano Paula McNulty’ego (na dwóch płytach zastępuje je klawesyn Yvesa Beaupre). Rosjanka świetnie miarkuje Mozartowskie emocje i nigdy nie ulega pokusie przypochlebiania się, co sprawia, że muzyka ciągle zachowuje swój nienagannie klasyczny, pełen czaru, gracji i powabu styl. Realizatorem całości jest Andrzej Lupa, który umiejętnie zbalansował dźwięk fortepiano i orkiestry.
Mozart, Complete Piano Concertos, Viviana Sofronitsky, Musica Antiqua Collegium Varsoviense, Tadeusz Karolak, Etcetera, 11CD

Ultymatywne wydanie albumu, który – ukazawszy się w 1980 r. na dwóch longplayach – wzbudził natychmiastowy zachwyt zarówno melomanów, jak i audiofilów. Gregorio Paniagua odkrył szerokiej publiczności mało znany rozdział w historii muzyki europejskiej, prezentując twórczość kompozytorów z Półwyspu Iberyjskiego w okresie trzech wieków (XV-XVII). Mieszają się w niej najróżniejsze wpływy – arabskie, sefardyjskie, włoskie, francuskie, flamandzkie, niemieckie – stąd niespotykane gdzie indziej bogactwo form, brzmień i barw. Paniagua wykorzystał podczas nagrań dziesiątki najbardziej egzotycznych instrumentów, które pozwolą przetestować sprzęt od dołu do góry. Oryginalny analogowy zapis został przetransferowany bezpośrednio do formatu DSD, a dzięki pojemności płyty SACD udało się na jednym krążku po raz pierwszy zapisać całość tej sesji – trwa ona aż 87 minut! Wydawnictwo po każdym względem spektakularne.
La Spagna, Atrium Musicae de Madrid, Gregorio Paniagua, BIS, SACD

Ostatni występ Witolda Lutosławskiego w roli dyrygenta własnych dzieł odbył się 24 października 1993 roku w kanadyjskim Toronto. W programie koncertu znalazło się 5 znanych kompozycji naszego rodaka. Niewielki skład orkiestry oraz bezbłędna akustyka Premiere Dance Theatre pozwoliły ukazać z niezwykłą wyrazistością ich precyzję oraz ekspresję – Lutosławski jako twórca i dyrygent pokazuje się tutaj jako mistrz zwięzłości, która to cecha rzadko występuje w krytyce jego dokonań. Płyta o wielkiej wartości artystycznej, dokumentalnej i fonograficznej.
Lutosławski’s Last Concert, New Music Concerts Ensemble, Lutosławski, Naxos, CD

Lizbona-Buenos Aires-Paryż – taki szlak wyznacza program najnowszej płyty Cristiny Branco, jednej z najpopularniejszych fadistek świata. Dlaczego artystka zdecydowała się na nietypowe zestawienie fado i tango? Wbrew pozorom obydwa gatunki mają ze sobą wiele wspólnego – wywodzą się z tradycji miejskiego folkloru i powstały w społecznościach – używając modnego słowa – wykluczonych. Zgodnie z regułami kanonu nie znajdziesz w zamieszczonych tu utworach radosnych podrygiwań i bezmyślnych pohukiwań, w grę wchodzą emocja zgoła inne – nostalgia, melancholia, rozczarowanie, niepewność, zawód… Smutne? Ale jakie piękne – w harmonii i wymowie!
Cristina Branco, Fado/Tango, Universal Music, CD

SONO PERFECT – WYDANIE WIELOPŁYTOWE

Płyty, których wielowymiarowa perfekcja zachwyca bardziej niż fantastyczna doskonałość wiaduktu Millau oraz imponująca forma Porsche 918 Spyder

Tym razem wybraliśmy dla Państwa 5 co najmniej podwójnych albumów, na których artystyczna finezja zyskała audiofilską oprawę, co daje pełną satysfakcję, nieporównywalną w niczym z produkcjami małych specjalistycznych butików, próbujących zadowolić koneserów dobrych brzmień 30-minutowymi prezentacjami. Tutaj mamy do czynienia z wybornymi, wielogodzinnymi kreacjami, którym szczęśliwie towarzyszyli utalentowani realizatorzy dźwieku. Voila!

Nawet dzisiaj nie brakuje ekspertów, zarówno wśród krytyków, jak i profesjonalnych muzyków, którzy op.87 Dymitra Szostakowicza uważają za dzieło prostackie, prymitywne, pozbawione inwencji, poddane akademickim rygorom i niesmacznie trywializujące Bachowskie „Das Wohltemperierte Klavier”, stanowiące bezpośrednią inspirację dla rosyjskiego kompozytora. To, w czym jedni widzą nieporadną próbę stworzenia arcydzieła, dla innych jest finezyjnie zaplanowaną strukturą, gdzie solidny fundament tradycji niesie błyskotliwą architektonikę pełną zaskakujących rozwiązań. Sposób myślenia Szostakowicza doskonale zdaje się rozumieć Aleksander Melnikov, perfekcyjnie śledzący wszelkie stylistyczne niuanse, które gubią mniej dojrzałych pianistów, wykonujących preludia i fugi DSCH. Rejestracja tego dzieła odbyła się w berlińskim studio Teldex i to jest chyba wystarczająco audiofilska rekomendacja.
Shostakovich, The Preludes&Fugues, Alexander Melnikov, 3 CD (w tym 1 DualDisc), Harmonia Mundi

Operowy melodramat napisany przez 25-letniego kompozytora do popularnego libretta Metastasia inżynierowie Sony zarejestrowali podczas ubiegłorocznego Early Music Festival w Innsbrucku, gdzie obchodzona była 300. rocznica urodzin Pergolesiego. Kiedy „L’Olimpiade” została wystawiona po raz pierwszy w 1735 r. w Rzymie, publiczność była łaskawa obrzucić jej autora… pomarańczami. Potem było jednak już znacznie lepiej – przychylność widzów wróciła i pozwoliła przetrwać dziełu dłużej niż jeden sezon, co ówcześnie było niezmierną rzadkością. Opera nigdy jednak nie zyskała takiej popularności, by trafić do kanonu i stała się jednym z wielu zapomnianych artefaktów epoki spomiędzy baroku i klasycyzmu. Produkcja uwieczniona na 3-płytowym albumie Deutsche Harmonia Mundi szczęśliwie przywraca blask tej pełnej znakomitych numerów muzyce, co w równej mierze należy przypisać wykonawcom, jak i realizatorom oraz producentom tego przedsięwzięcia.
Pergolesi, L’Olimpiade, Academia Montis Regalis, Alessandro de Marchi, Milanesi, Solvang, Pasichnyk, Rivera, Oro, Francis, Brutscher, Deutsche Harmonia Mundi, 3CD

Pięcioaktówka Lully’ego, kwalifikowana jako tragedia liryczna, przedstawia zawiłą historię miłosną Bellerefonta, syna Neptuna, który z powodu intryg Stenoboi, zazdrosnej o niego królowej Argos, cierpi wraz ze swą ukochaną Filonoe i zmuszony jest stawić czoła nasłanej z zemsty Chimerze, siejącej spustoszenia w Licji, ojczyźnie tytułowego bohatera oraz jego małżonki. Wystawiona po raz pierwszy w 1697 roku w Paryżu, opera utrzymała się na afiszu przez 9 miesięcy, zrazu będąc zaliczoną do największych arcydzieł francuskiego maestra. Melomani zakochali się w tej opowieści, a Król Słońce kontentował się nią podczas prywatnego pokazu w Saint-Germain-en-Laye 3 stycznia 1680 roku. Słuchając tego wspaniałego dzieła dzisiaj, z pewnym niedowierzaniem przyjmujemy fakt, iż prezentowany tu 2-płytowy album, powstały w czasie koncertu w Cite de la musique w grudniu ubiegłego roku, jest fonograficzną prapremierą. Wielkie wydarzenie, które należy uczcić butelką najwytrawniejszego szampana.
Jean-Baptiste Lully, Bellerophon, Auvity, Perruche, Teitgen, Scheen, Alexiev, Getchell, Borghi, Choer de Chambre de Namur, Les Talens Lyriques, Christophe Rousset, Aparte, 2CD

Mgławicowo nieziemskie spojrzenie na solowe utwory fortepianowe Maurice’a Ravela doprowadzi do egzaltacji każdego gruboskórnego potwora, przejedzonego Brahmsowską kapustką podlaną żywym piwem czy wzdętego rosyjskim ziołolecznictwem a’la Rachmaninow, jeśli potwór potrafi jeszcze dostrzec prawdziwość emocji nie tylko w krzykliwej dosadności i pstrych manifestacjach, lecz także w subtelności przeczuć i żarliwości intuicji. Interpretacje Osborne’a, jednego z niewielu pianistów na świecie rozpoznawalnych dzięki swojemu brzmieniu, przejawiają ogromną wrażliwość, przenikliwą inteligencję i techniczną doskonałość, w której najważniejszym składnikiem jest umiejętność tworzenia niezwykle rozległej palety barw i stopniowania dynamiki. Idiomatyczną kreację artysty świetnie uzupełnia intymna aura Henry Wood Hall, gdzie zostało dokonane nagranie.
Ravel, The Complete Solo Piano Music, Steven Osborne, 2CD, Hyperion

Trzypłytowy album (z bonusem w postaci DVD, zawierającym zapis z sesji nagraniowej) z kompletem koncertów skrzypcowych Mozarta oraz z symfonią koncertującą K.364 i kilkoma innymi bagatelami. Nieczęsto powstają płyty, które dostarczają takich przyjemności, jak produkcje Pentatone. Gdybyśmy mieli wskazać rzecz, która jest przykładem czystej, spontanicznej radości muzykowania oraz pełnego wniknięcia w ducha kompozycji i nadzmysłowego porozumienia artystów, na pewno byłby nim cykl „Stravaganza” Vivaldiego, wykonany przez Arte dei Suonatori. Zaraz po nim pojawiłby się niniejszy pakiet. Żal, iż nieuleczalna choroba zabrała niedawno Yakova Kreizberga, pozbawiając nas jego talentu i entuzjazmu. Poziom realizacji dźwiękowej – najwyższy z możliwych.
Mozart, The Violin Concertos, Julia Fischer, Netherlands Chamber Orchestra, Yakov Kreizberg, 3 Hybrid Multichannel SACD + 1 DVD, Pentatone

SONO PERFECT MARZEC 2011
Wybitne interpretacje, niezapomniane kreacje, popisowe realizacje. Płyty, które nie mają słabych punktów
Mamy swoje lata, ciągle jednak nie możemy pogodzić się z prostym faktem, że byle partyjny baran lub telewizyjny ciul zawsze będą mieli pierwszeństwo na okładkach gazet przed artystami, którzy może nie potrafią mędrkować, posiadają za to dar przenoszenia w regiony, gdzie zazwyczaj człowiek ląduje po trzech… skrętach. Taki talent przejawiają niewątpliwie członkowie dwóch polskich tercetów jazzowych – ich nowe płyty wzbudzają w nas cichą euforię, stanowczą zadumę i piekielną satysfakcję. To są artefakty nie występujące np. podczas rozmowy tzw. zbankrutowanych rokmenów z premierem, który powinien kiedyś przetrawić sobie myśl Maggie Thatcher, że nie ma sensu być politykiem bez zamiaru robienia rzeczy wielkich. Ale… Nie nasz cyrk, nie nasze małpy.
Czas na zaprezentowanie najlepszych płyt ostatniego czasu!
Carl Philipp Emanuel Bach cieszył się za życia nieporównanie większą sławą niż jego ojciec Jan Sebastian, historia azali przywróciła właściwą ocenę twórczości jednego i drugiego. Byłoby jednak wielką stratą nie zauważać jego dzieł! Są to kompozycje cokolwiek afektowane, wielce manieryczne, ale jakżeż często radosne i dowcipne! I dla tych doznań warto sięgnąć po ten dwupłytowy album z koncertami klawesynowymi, nagranymi w berlińskim studio Teldexu. Klawesyn jest wyjątkowo trudnym instrumentem do rejestracji, w tym przypadku jednak brzmi lekko, perliście, słonecznie i nie ma nic wspólnego z krążkami, gdzie można pomylić go z młockarnią.
CPE Bach, Sei Concerti Pei Il Cembalo Concertato WQ 43, Freiburger Barockorchester, Petra Muellejans, Andreas Steier, Harmonia Mundi, 2CD
Album, który wprowadził nas w konfuzję. Dlaczego? Ano dlatego, że za wzorcową interpretację Koncertów Brandenburskich zawsze uważaliśmy interpretację Jordi Savalla. Teraz już sami nie wiemy, na co postawić. Claudio Abbado, który przecież nigdy nie uchodził za specjalistę od muzyki baroku, w 2007 r. wystąpił w Teatro Municipale Ramolo Valli z Mozart Orchestra (pierwszym skrzypkiem był Giuliano Carmignola, a za klawesynem zasiadł Ottavio Dantone) i pozwolił swoim włoskim ziomkom zagrać zgodnie z temperamentem. Na tym polega tutaj wielkość dyrygenta – oddał się żywiołowi razem z muzykami. Jan Sebastian, który nienawidził wolnych temp, byłby wniebowzięty! Ciągle jednak wahamy się – Savall czy Abbado?
JS Bach, Brandenburg Concertos 1-6, Claudio Abbado, Orchestra Mozart, Giulio Carmignola, Deutsche Grammophon, 2CD
Nie ma żadnych wątpliwości, że liderem jest tutaj pianista Marcin Wasilewski. To świetny zawodnik, który potrafi tworzyć przebojowe numery, my chcielibyśmy jednak usłyszeć wreszcie, że jego znakomici przyjaciele to więcej niż tło. Wyjątkowa płyta z wieloma genialnymi momentami lidera, której tylko odrobinę brakuje do arcymistrzostwa największych twórców tego gatunku. Gdyby przyjaciele Marcina mieli szansę pokazać pełnię swoich możliwości, nie mielibyśmy do tej płyty żadnych uwag.
ECM, Marcin Wasilewski Trio, Faithful
Piąta płyta tria RGG przejdzie do kanonu polskiego jazzu, a jeśli los pozwoli stanie się także światowym standardem i globalnym bestsellerem. Spośród 13 kompozycji aż 10 to kompozycje własne, które urzekają aranżacyjną elokwencją, głęboką inteligencją, finezją detali oraz – co jest być może wartością staroświecką, ale genetycznie naturalną – melodyczną inwencją. Zdumiewająca wyobraźnia, imponująca kontrola nad emocjami, nadprzyrodzona komunikacja między muzykami, aluzje, których RGG nie tłumaczy w dziesięciominutowych eksplikacjach… Nie znajdujemy w ostatniej dekadzie albumu, który lepiej by oddawał sens uprawiania jazzu! Brzmienie płyty – superaudiofilskie! Fragmentów muzyki z „One” można posłuchać tutaj.
One RGG, Distributed by Fonografika
Oratorium Haendla wykonane w Stavanger Concert Hall podczas koncertu w 2008 roku. Nie ukrywamy, że wartość wszystkich artystów weryfikujemy na podstawie nagrań na żywo. Collegium Vocale Gent, Stavanger Symphony Orchesta i Fabio Biondi przechodzą tę próbę bez wysiłku i proszę nie traktować tego komunikatu jako wyrazu naszej megalomanii. Znakomity materiał do weryfikacji tzw. holografii.
Haendel, Jephta, Collegium Vocale Gent, Stavanger Symphony Orchestra, Fabio Biondi, 2 CD, BIS Records
SONO PERFECT LUTY 2011
Najlepsze – w naszej opinii – albumy lutego, spełniające wszelkie kryteria artystyczne i audiofilskie
Wiele osób zapewne będzie miało do nas żal, że wśród wybitnych realizacji ostatnich tygodni nie wymieniamy albumu z muzyką Grażyny Bacewicz przygotowanego przez Krystiana Zimermana, a wydanego przez Deutsche Grammophon. Mamy jednak uczciwe przekonanie, iż realizacja ta nie należy do szczególnie udanych. Słuchając jej chcielibyśmy czuć pełne zrozumienie dla niezbyt czystego i, co tu dużo mówić, niezbyt lotnego stylu naszej kompozytorki, tymczasem daje nam się we znaki dziwna nerwowość oraz nadmierne pragnienie dominacji uczestniczących w sesji muzyków. Cóż, czasami tak bywa, że poziom oczekiwań przewyższa realia. Na szczęście życie składa się z niespodzianek, które potrafią doskonale rekompensować wszelkie zawody i rozczarowania. Luty był pod tym względem dobrym miesiącem. Może nawet bardzo dobrym, gdyż niespodzianki sprawili nam… polscy artyści! I żaden nie był związany z projektem Krystiana Zimermana.
Nie można sobie wyobrazić lepszego dowodu na naszą europejskość niż „Komunie” Mikołaja Zieleńskiego (ok. 1550 – ok. 1616) wydane w roku 1611 w… Wenecji. Było to możliwe dzięki pomocy ówczesnego prymasa Wojciecha Baranowskiego, który nie miał wątpliwości, jako że posiadł smak, wykształcenie tudzież intuicję, iż należy organistę swej własnej kapeli reprezentacyjnej rezydującej w… Łowiczu pokazać światowej/europejskiej opinii. Gust Baranowskiego po 400 latach (!) ciągle ma najwyższą próbę, a płyta nagrana w krakowskim kościele Matki Boskiej Fatimskiej przez Małgorzatę Polańską i Marcina Domżała spełnia najwyższe światowe standardy. Artystom interpretującym muzykę Zieleńskiego, wśród których jest Collegium Zieleński pod dyrekcją Stanisława Gałońskiego oraz Emma Kirkby, należałoby już teraz wykuć tablicą pamiątkową w Katedrze Łowickiej.
Mikołaj Zieleński, Opera Omnia vol.4, DUX
Sonaty Domenico Scarlattiego są zazwyczaj traktowane jak sztuczne ognie po bankiecie i właściwie wszyscy już się do tego przyzwyczaili. Przykre jest to, że większość pianistów również ma takie podejście do twórczości kompozytora, który napisał blisko 600 sonat. Na szczęście do tej większości nie należy pan Tharaud. W programie jego płyty są, owszem, utwory o statusie błyszczyka do ust, ale stanowią one zdecydowaną mniejszość. Walorem tej płyty nie jest bowiem jej ognista wybuchowość, lecz liryczna zaduma. O jej wartości decyduje także świetny dźwięk, uzyskany podczas nagrania w legendarnej sali koncertowej La Chaux-de-Fonds.
Scarlatti, Alexandre Tharaud, Virgin Classics
Gdybyśmy byli tacy sprytni jak Czesi, serenada op. 2 Karłowicza byłaby przebojem sal koncertowych całego świata najmniej od 100 lat. Niestety, nie jesteśmy tacy sprytni jak Czesi, ba!, nie jesteśmy również tak sprytni jak Brytyjczycy, więc zamiast Karłowicza musimy słuchać nijakich pepików i sztywnych wyspiarzy.
Na polecanej płycie znajduje się, prócz niedocenianej i jeszcze nieodkrytej przez świat serendy, także koncert skrzypcowy op. 8 i on jest ostatecznym powodem, by przy nazwisku „Karłowicz” zalewać się łzami (znaczy – zginął młodo, a gdyby pożył…). Jednym zdaniem – świetna muzyka i absolutnie wzorcowa inżynieria dźwięku panów Sasina i Nagórko.
Karłowicz, Serenade op.2, Violin Concerto op.8, Warsaw Philharmonic Orchestra, Antoni Wit, Naxos
Dwa romantyczne koncerty, z których jeden został napisany w wieku XIX, drugi zaś w XXI. Prawdopodobnie zasnęlibyśmy w połowie pierwszego, gdyby nie umowa Hilary i Wasilija, iżby grać obywa utwory w manierze neofitów. Dzięki temu mamy do czynienia z muzyką, która nie oszukuje wydumaną łagodnością, lecz pobudza iście pankową energią. Hilary, ty masz power!
Muzyka została zarejestrowana w Philharmonic Hall w Liverpoolu w sposób wręcz arcymistrzowski. Płytę bez obaw można wykorzystywać do testów sprzętu.
Higdon/Czajkowski, Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, Vasily Petrenko, Deutsche Grammophon
Karl Richter grający Bacha to absolutny obciach. Bezapelacyjnie – krzyknie ów! Precz z Richterem – wydławi drugi! Hańba – wzniesie trzeci!
A jednak chce się tego słuchać. Zwłaszcza po masteringu, którego efektem jest płyta SHM-SACD. Została wydana przez japoński oddział Universalu, zapłaciliśmy za nią 49,99 € i… nie żałujemy ani grosza. Nie znamy lepiej zrealizowanego albumu. Może dlatego, że mamy tylko jeden z wielu wydanych w tym formacie przez Japończyków. W życiu nie słyszeliśmy tylu interpretacyjnych niuansów! Uwaga – płytę można odtworzyć tylko w SACD-plejerach. Ściśle rzecz biorąc – album ten został wydany w formacie 2-kanałowego SHM-SACD:-)
Bach, Overtures nr 1&2, Munchener Bach-Orchester, Karl Richter, Universal/Archiv/Made in Japan
SONO PERFECT STYCZEŃ 2011
Wyjątkowe pozycje płytowe, które powinny trafić zarówno do kolekcjonerów audiofilskich rarytasów, jak i wysublimowanych melomanów
Od jakiegoś czasu nasze życie przypomina godny pożałowania los narkomana, który wie, że na mieście jest mnóstwo dobrego towaru, ale diler zapadł się pod ziemię. Analogia jest niewybredna, owszem, doskonale jednak opisuje to, co się dzieje na rynku płytowym: z jednej strony mamy do czynienia z imponującą jak na czasy recesji gospodarczej liczbą nowości, wśród których jest wiele ambitnych produkcji, z drugiej zaś dramatycznie spada ich dostępność. Salony płytowe są obecnie gabinetami grozy, gdzie Czajkowski najczęściej występuje pod literą „T”, a Webern ciągle znajduje się na półce z muzyką współczesną (!), sklepy internetowe sprowadzają większość rzeczy na zamówienie, co trwa całymi tygodniami, a ściąganie plików odpowiedniej jakości jest albo niemożliwe, albo psychicznie szkodliwe. Mimo skokowego rozwoju wszelkiego rodzaju mediów, coraz więcej czasu musimy poświęcać na zdobywanie upatrzonych albumów. Paradoks? Nie, to zwykła granda! Na szczęście mamy swoje sposoby, by docierać do wartościowych rzeczy. Omówienie najnowszych – poniżej!
Z Simonem Rattle mieliśmy problem, który polegał na tym, że uważaliśmy go za szefa zbyt miękkiego dla Filharmoników Berlińskich. Jego interpretacje uznawaliśmy za zbyt bojaźliwe, przesiąknięte duchem uprzejmości, życzliwości i wyrozumiałości. Modliliśmy się w podłej intencji, by po pierwszym roku stałej współpracy muzycy z Berlina zbuntowali się, posunęli Simona i podpisali kontrakt z – to oczywiste! – Walerym Giergiewem, który nawet z żeńskiej orkiestry dętej Ochotniczej Straży Pożarnej potrafiłby zrobić zespół reprezentacyjny amerykańskiej marynarki wojennej. Aliści spod ręki Simona zaczęły wychodzić rzeczy dowodzące, że rześka atmosfera Berlina służy mu coraz lepiej – a to jakiś rasowy Beethoven, znośny Bruckner, całkiem sensowny Brahms. Słychać było, że chłopina wolno, ale jednak przyswaja sobie pruskiego ducha. I w końcu w nasze ręce trafił ten balet Czajkowskiego, namacalny dowód, że Brytyjczyk ma już za sobą pełną resocjalizację i na podium dyrygenckim zaczął się pojawiać w oficerkach, a nie delikatnych mokasynach. Takiego „Dziadka do orzeszóch” nie powstydziłby się sam Walery, a nagrał go kiedyś dla Philipsa i jest to materiał zapalający. Rejestracja EMI odbyła się w berlińskiej Philharmonie i zaświadcza o wspaniałych kwalifikacjach inżynierów dźwięku!
P. Czajkowski, Dziadek do orzechów, Simon Rattle, Berliner Philharmoniker, EMI
Pod kierownictwem 35-letniego Rosjanina nieco zapuszczona orkiestra królewskich filharmoników z Liverpoolu znowu zaczęła błyszczeć, zwłaszcza – co zrozumiałe – w repertuarze rosyjskim. Na szczęście Petrenko nie buduje reputacji na evergreenach, lecz na kompozycjach wymagających całkowitej dojrzałości i pełnej kontroli zarówno w sferze warsztatowej, jak i emocjonalnej. „Dziesiątka” Szostakowicza, utwór krańcowo dramatyczny, dla każdej orkiestry i każdego dyrygenta jest egzaminem najtrudniejszym. Na tej płycie wszyscy zdali go na najwyższą notę. Łącznie z reżyserami dźwięku.
D.Szostakowicz, Symfonia Nr 10, Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, Vasily Petrenko, NAXOS
Najstarsze nagrania zawarte w tym 5-płytowym albumie mają wprawdzie ponad 35 lat, jednak upływ czasu wcale nie zdewaluował ich wartości sonicznej, ani tym bardziej artystycznej. Słynny pięcioksiąg „Pieces de viole” francuskiego mistrza violi da gamba po raz pierwszy wychodzi w integralnym wydaniu po cyfrowym remasteringu do wersji SACD. Istna bomba dopaminowa, która zaspokoi audiofilów, melomanów i… skąpców, gdyż wydawca wycenił swój box zaledwie na 35 €.
Marin Marais, Pieces de Viole des Cinq Livres, Jordi Savall, Ton Koopman, Hopkinson Smith, Christophe Coin, Anne Gallet, 5 SACD, Alia Vox
Niezwykły projekt zainicjowany przez wybitnego organistę Jana Bokszczanina i zrealizowany przez audiofilską wytwórnię ARMS założoną przez Macieja Stryjeckiego. Nietypowa aranżacja muzyki Komedy, w której głównym źródłem nastroju są organy warszawskiego Kościoła Ewangelicko-Reformowanego oraz jego zjawiskowa akustyka, wydobywa z niej subtelną lirykę oraz głęboką intymność, nie zawsze dostrzegalne w uświęconych tradycją interpretacjach jazzowych. Płyta, w aurze przypominająca najlepsze dokonania ECM, powstała z udziałem wytrawnych wykonawców, wśród których są m.in. Grażyna Auguścik, Robert Majewski i Tomasz Szukalski. Album wydany na złotym nośniku. Realizatorem dźwięku był Jakub Garbacz. Trzech utworów z „KI” można posłuchać tutaj.
Komeda Inspirations, Jan Bokszczanin, ARMS Records
Kompozycje na i z kwartetem smyczkowym napisane przez Rafała Augustyna (ur.1951) na pewno nie tworzą historii muzyki polskiej czy światowej, pokazują jednak – co ma niezaprzeczalną dobroć edukacyjną – stan zawieszenia wielu współczesnych twórców, którzy banalizując język modernizmu muzycznego poszukują własnego stylu, brnąc niekiedy w pospolitość przybraną aksamitkami ponowoczesności. Album jest więc całkiem niezłą reprezentacją nurtu „straconych”, szukających swojej drogi gdzieś między pastiszem, parafrazą i cytatem, oraz wybitnym przykładem artyzmu Kwartetu Śląskiego.
Rafał Augustyn, Do Ut DEs/Music For And With Quartet, Kwartet Śląski, Agata Zubel, Jan Krzeszowiec, Rafał Augustyn, CD Accord
SONO PERFECT 2010 AWARDS

Phillipe Jaroussky: francuski sopranista jest największym tegorocznym objawieniem w branży klasycznej



Ciężko grzeszą wszyscy, którzy twierdzą, że rok 2010 był stracony dla melomanów i audiofilów. Nie mieliśmy żadnych problemów, by stworzyć listę perfekcyjnie wydanych w ostatnich dwunastu miesiącach albumów

Z naszego punktu widzenia to był świetny rok: mnóstwo wartościowych nagrań, świetne okolicznościowe boxy (Mahler, Schumann, DG 111), dużo dobrej muzyki na SACD, nadzieje związane z Blu-ray Audio, wyraźny przełom w rozwoju sprzętu hi-fi (serwery!)… Jeśli tak wygląda kryzys w naszej ulubionej branży, niech trwa jak najdłużej. Bo kiedy indziej będziemy mogli kupić sobie np. 50-płytowy komplet z muzyką Schuberta za 150 zł i zestaw wszystkich nagrań (6 płyt) Milesa Davisa i Gila Evansa dla Columbii za niewiele ponad 70?


Poniżej – najlepsze, naszym zdaniem, tegoroczne pozycje. Dlaczego nie 10, tylko 11? Bo nie lubimy selekcji:-)




Amerykanka z meksykańskim rodowodem oraz jej młoda orkiestra w mało znanym repertuarze kompozytorów z ojczystego kraju. Niezapomniana, 2-godzinna fiesta! Superaudiofilskie, prawie analogowe brzmienie. (wydawca: SONY)



Wydany z rozmachem 3-płytowy album osnuty wokół dramatycznej historii katarów, średniowiecznej sekty religijnej, bezwględnie zwalczanej przez Kościół. Oryginalny pomysł, imponujący dźwięk (hybrydowe SACD) oraz ponad 550-stronicowa książka na temat Dobrych Ludzi – Jordi Savall oraz jego własna wytwórnia Alia Vox nie żałują niczego, by aż ponad miarę usatysfakcjonować ambitnych melomanów. (wydawca: Alia Vox)



Popularne utwory Astora Piazzoli w porywających interpretacjach artystów NAXOSA. Choć sam kompozytor nigdy nie był w swoich pracach mistrzem subtelnego cieniowania nastrojów ani ważenia proporcji między skrajnymi emocjami, to jednak wykonawcy obecni przy tym projekcie zdobyli się na daleko idącą szlachetność ekspresji. Wyśmienita realizacja producenta i reżysera tego nagrania Tima Handleya. (wydawca: Naxos)



Fenomenalna muzykalność Philippe’a Jarroussky’ego oraz jego szczytowa wirtuozeria znajdują pełny wyraz na płycie z zapomnianymi ariami dla kastratów z oper wciąż niedocenianego Antonio Caldary. Francuski sopranista dobitnie udowadnia, że kariery z pewnością nie zawdzięcza swojej apetycznej dla wielu aparycji, lecz autentycznemu talentowi. Concerto Koeln pod dyrekcją Emmenuelle Haim wcale nie jest tu tłem dla młodego śpiewaka. (wydawca: Virgin Classics)



Jeden z naszych ulubionych pianistów podczas koncertu w Wiedniu, gdzie zaprezentował się jako jeden z najbardziej elokwentnych współczesnych wirtuozów. Wydobywa ze słuchaczy najgłębsze wzruszenia przy pomocy iście buddyjskiego wglądu w każde wykonywane przez siebie dzieło. Pierwszorzędne nagranie. Również technicznie bez najmniejszych uchybień. (wydawca: SONY)


4-płytowy album będący popisem orkiestry barokowej z Freiburga prowadzonej przez Petrę Muellejans i Gottfrieda vod der Goltza. Muzycy mają tu okazję pokazać swoją biegłość oraz zrozumienie wielu różnorodnych gatunków i stylów. I okazji tej nie marnują! (wydawca: Harmonia Mundi)

Piotr Anderszewski podważa tą płytą klasyczny styl odtwarzania Schumana, zaś samą muzykę kompozytora poddaje dogłębnej psychoanalizie. Dzięki temu niemiecki romantyk nie brzmi jak splątany półszaleniec, lecz jak świadomy racjonalista. Miejscem tej pełnej pietyzmu rejestracji była warszawska filharmonia. (wydawca: Virgin Classics)

Dwaj legendarni jazzmani, którzy samym klaskaniem mogliby zaczarować 50-tysięczny tłum wrażliwców, tutaj posługują środkami o wiele bardziej wyrafinowanymi, dzięki czemu nikt nie może być odporny na pełen melancholii przekaz, który kryje każda wibracja zapisana na tej wyjątkowej płycie. (wydawca: ECM)

Manifestacja niezwykłej pomysłowości brytyjskiego kompozytora, którego w kręgach zaawansowanych miłośników muzyki do tej pory uważa się za wyjątkowego nudziarza, ale przede wszystkim demonstracja nieprawdopodobnych możliwości technicznych inżynierów wytwórni Reference Recordings. Dla melomanów – czysta przyjemność. Dla audiofilów – płyta wzorcowa. (wydawca: Reference Recordings)

Po wysłuchaniu tej płyty natychmiast nabraliśmy pewności, że zarówno Boulez, jak i Tetzlaff mają polskie geny. W przeciwnym wypadku nie mielibyśmy do czynienia z tak idiomatycznym wykonaniem utworów, które cudzoziemców najzwyczajniej wpędzają co najmniej w konfuzję. Staramy się nie nadużywać epitetu „genialne”, lecz trudno nam się przed tym powstrzymać, zwłaszcza gdy nastawiamy koncert skrzypcowy. (wydawca: Deutsche Grammophon)

Trzy sztandarowe dzieła orkiestrowe Witolda Lutosławskiego w detalicznie przejrzystym ujęciu młodego brytyjskiego dyrygenta, wyjątkowo trafnie wyczuwającego dynamiczne i kolorystyczne intencje kompozytora. Tą płytą Chandos inauguruje cykl „Muzyka Polska” i trudno sobie wyobrazić lepszy początek. Nagranie ma wszelkie walory nagrania testowego – jeśli twój audiofilski system odsłuchowy poradzi sobie z gęstą fakturą tej muzyki oraz będzie w stanie oddać skoki ciśnienia akustycznego, których tu bez liku – przestań interesować się sprzętem. Zainteresuj się znowu muzyką. (wydawca: Chandos)

SONO PERFECT GRUDZIEŃ 2010


Najnowsze płyty, które powinni mieć zarówno wytrawni audiofile, jak i wyrobieni melomani


Koniec roku, nieoczekiwanie, obfituje w płyty wyjątkowe, wyśmienite, fantastyczne, bardzo dobre i dobre. My jednak w naszym cyklu „SONO PERFECT” bezczelnie polecamy Państwu płyty, które po prostu przechodzą do historii fonografii. Nie inaczej jest (będzie) z naszymi najnowszymi rekomendacjami. Rekomendacjami, które trafiają do czułych audiofilów, sublimowanych melomanów i podręczników muzyki.

12 symfonii londyńskich w dynamicznej interpretacji Marka Minkowskiego i Les Musiciens du Louvre. Rejestracja została dokonana podczas 4 ubiegłorocznych czerwcowych koncertów w wiedeńskim Konzerthaus. Muzycy zaprezentowali Haydna tak, jak lubimy najbardziej, więc jawi się tutaj kompozytorem żywotnym, psotnym, dosadnym, sypiącym anegdotami, odrobinę rubasznym, lecz zdolnym także do trącania tonów lirycznych, tkliwych, a nawet ckliwych. Minkowski tchnął w te dzieła witalność, która w zbyt dużej liczbie wykonań ustępuje klasycystycznej rutynie. Dlatego finałowe vivace zawsze jest u niego eksplozją atomową, a nie starczym kaszelkiem. Wiele audiofilskich smaczków, jak to w rejestracjach live.

12 Haydn London Symphonies, Marc Minkowski, Les Musiciens du Louvre, Grenoble, Naive, 4CD


Stare bluesy, kilka standardów, kompozycje własne, piosenka Stevie Wondera i spółki Lennon&McCartney oraz duet z Johnem Legendem. W dodatku na płycie obok nagrań studyjnych znajdują się nagrania koncertowe. Ktoś mógłby pomysleć, że album jest postmodernistyczną dekonstrukcją koszmaru, ale… byłoby to głupie. Artystka o tak silnej osobowości jak Cassandra nie pozwala sobie nawet na chwilę łatwizny i z żelazną dyscypliną realizuje swoje wyszukane koncepcje. A towarzyszący jej instrumentaliści potrafiliby choćby i z repertuaru Mazowsza stworzyć niezapomniane kreacje. Jednym zdaniem – audiofilski raj i jazzowa nirwana. 

Cassandra Wilson, Silver Pony, Blue Note/Ojah Media Group


Solową płytę amerykańskiego pianisty jazzowego należy traktować jako jednoznacznie zdecydowaną i momentami brutalną odprawę dla malkontentów, jęczących że jazz się skończył, ciągle to samo, nie ma przyszłości, perspektywa zniknęła… Album Vijaya ma w tym kontekście podwójną wymowę. Po pierwsze – pokazuje, gdzie tak naprawdę leży problem współczesnego jazzu. A leży on w tchórzliwym upodobaniu do taniego aplauzu i łatwych pieniędzy. Po drugie – uświadamia, kto może dostać się do jazzowej Nowej Ziemi. Wykształceni, desperacko odważni i pewni swojej wartości erudyci, którzy nie ograniczają się do banalnych cytatów i miałkich improwizacji, lecz wierzą w twórczą moc natchnienia i… systemów edukacyjnych. Informacja dla audiofilów: podczas realizacji płyty zostały wykorzystane m.in. wintydżowe mikrofony i srebrne okablowanie.

Vijay Iyer, Solo, ACT


Koncerty klarnetowe Coplanda i Aldridge’a są jak ostatnie filmy Woody Allena – błyskotliwe, ale tylko czasami, śmieszne – po kolacji i butelce wina, głębokie – wtedy, gdy szybciej mówisz niż myślisz, ponadczasowe – pod warunkiem, że opowiadasz stare dowcipy o Hitlerze i Wagnerze (a jednak się rymują!). Mają zatem sporą wartość artystyczną, zwłaszcza dla kogoś, kto jest amerykańskim inteligentem, i są nieprawdopodobnie dobrze zrealizowane, na hollywoodzką modłę. Sesje nagraniowe odbyły się w Mechanics Hall w Worcester (Massachusetts, USA )oraz Immaculate Conception Church (Montclair, New Jersey), a ich efekty powinny być odnotowane w zestawieniach najlepszych tegorocznych realizacji. 

Redaktorom serwisów pudelek.pl i plotek.pl serdecznie współczujemy, że żyją w czasach, w których skandalem jest nieślubne dziecko polityka z 3-ligową aktoreczką lub związek aktora z garderobianym. Gdyby chcieli dowiedzieć się, co to znaczy prawdziwe zgorszenie, winni zainteresować się np. historią dynastii Borgiów. Ich świństwa w porównaniu z obecnymi świństwami są niczym kule armatnie przy kasztanach. A jednak Jordi Savall – nie zważając na fatalną legendę rodziny B. – poświęcił im swój najnowszy projekt, który objawił się w postaci opasłego tomu z 3 płytami SACD i dokumentem na DVD. Przedstawione są tu dzieła muzyczne powiązane ze znaczącymi wydarzeniami w historii rodu Borgiów. Zostały one nagrane z zachowaniem pieczołowitości należnej najwybitniejszym reżyserom dźwięku w kolegiacie na zamku Cardona. Świetny prezent i cenny dodatek do ambitnych fonotek.

Dinastia Borgia, La Capella Reial de Catalunya, Hesperion XXI, Jordi Savall, AliaVox 2010, 3SACD+1DVD


SONO PERFECT LISTOPAD 2010

Gdyby Zuill Bailey nie został wiolonczelistą, mógłby być Bradem Pittem

Niektórzy pytają nas, dlaczego nie omawiamy najlepszych płyt, które można ściągnąć w postaci plików cyfrowych? Z tych samych powodów, dla których kobiety nie kupują bielizny w internecie, a mężczyźni nienawidzą komedii romantycznych


W czym rzecz? Powiemy frywolnie – w rozbudzaniu zmysłów. Kupowanie cyfrowej muzyki ciągle ma dla nas urok doświadczeń laboratoryjnych na rezusach i jest to rzecz lekko odstręczająca. W żaden sposób nie potrafimy doprowadzić się do ekscytacji na myśl o wizycie w sali eksperymentów na zwierzętach i nigdy nie odczuwaliśmy żadnych emocji w sieciowym sklepie z cyfrowymi plikami muzycznymi.

Emocje czujemy za to, kiedy do rąk bierzemy płytę. Zdarzyło się nam posiąść ostatnio krążek „Drum’n’Chant” Deutsche Grammophon, gdzie perkusjonista Martin Grubinger towarzyszy… benedyktynom, śpiewającym chorały gregoriańskie.  Ze słów, których możemy tu użyć po wysłuchaniu tej produkcji przytoczymy jedno: „żenada”.

Ale trafiła nam się też płyta Roberta Kubiszyna „Before Sunrise”, mieszcząca się w nurcie soft jazzu, z gościnnym udziałem m.in. Anny Marii Jopek, która wyjątkowo tutaj nie irytuje. Album jest świetnie zrealizowany, a repertuar został znakomicie dopasowany do zamiaru zdobycia słuchaczy wrażliwych, lecz jeszcze niezepsutych rekomendacjami popularnych krytyków, w których fałszywe ambicje mieszają się ze zblazowaniem. Polecamy! Także płyty omówione poniżej, które – jak zwykle w tym cyklu – wartości artystyczne łączą z walorami audiofilskimi.

Zanim Karlheinz Stockhausen udał się na planetę Sirius w 2007 roku, został wielokrotnie obrażony przez durniów, którzy w jego komentarzu do wydarzeń z 11/09/01 usłyszeli, że było to największe dzieło sztuki. Lucyfera! Ale o Lucyferze nikt już nie był łaskaw wspomnieć w kontekście wypowiedzi kompozytora, którego geniusz wyraża m.in to dzieło – mantra na dwa fortepiany i modulator kołowy. Wielu sądzi, że to współczesne „Wariacje Goldbergowskie”. Też jesteśmy tego zdania!

Stockhausen, Mantra, Pestova/Meyer Piano Duo, Jan Panis (electronics), Naxos


„Czarodziejski flet”, który uświadamia nam, jak źródłowy rygoryzm może zredukować przekaz opery do dokumentalnie potwierdzonej dosłowności. Ten album, znakomicie zrealizowany w berlińskim studio Teldex, jest pod każdym względem idealny, dla nas jednak – jako wzorzec doskonałości – będzie potrzebny jako negatyw interpretacji, gdzie radość muzykowania będzie zawsze większa niż radość egzekwowania.

Mozart, Die Zauberfloete, Akademie fuer Alte Musik Berlin, Rene Jacobs, Harmonia Mundi


Komercja? Owszem! Ale jeśli bierze się za nią wirtuoz kontrabasu Charlie Haden, który nawet jak gra gamy potrafi wywołać zachwyt, a także najwybitniejsze wokalistki jazzowe, można być spokojnym o to, że efekt nie będzie ani za słodki, ani za kwaśny. Idealna płyta do kontemplowania ognia w kominku i sączenia burgunda. Jeśli dostrzegamy w tej płycie jakiś brak, to jest nim brak… Patricii Barber, naszej ulubionej wykonawczyni.

Charlie Haden Quartet West, Cassandra Wilson, Diana Krall, Melody Gardot, Norah Jones, Renee Fleming, Ruth Cameron, Sophisticated Ladies, Emarcy


Amerykański wiolonczelista Zuill Bailey musi być człowiekiem bardzo szczęśliwym – jest młody, zdrowy, przystojny i utalentowany, co z radością potwierdzamy po wysłuchaniu jego interpretacji suit wiolonczelowych Bacha. Artysta ma właściwy dystans do nadmiernej uczuciowości, która jest dość typowa dla wielu wykonawców tych utworów i serwuje nam dzieło pełne odrzutowej niemal nowoczesności.

Johann Sebastian Bach, Cello Suites, Zuill Bailey, Telarc


Gdyby ktoś miał trwać w uporczywym przekonaniu, że akordeon to idealny instrument do pokazów tresury niedźwiedzi i pijackich podskoków z hołubcami, koniecznie powinien sięgnąć po album wytwórni Winter&Winter, na którym włoski mistrz akordeonu zarejestrował słynne „Wariacje Goldbergowskie”. Owszem, przez chwilę można mieć kłopoty z adaptacją słuchu do odbioru specyficznego brzmienia tego instrumentu, ale zaraz potem pojawia się rosnący zachwyt nad wirtuozerią Anzellottiego oraz głęboki podziw dla jego umiejętności wydobywania wzruszeń z czegoś, co ma iście kozacki rodowód.

Johann Sebastian Bach, The Goldberg Variations, Theodoro Anzellotti, acordeon, Winter&Winter


SONO PERFECT PAŹDZIERNIK 2010

Najnowsze płyty, które godzą melomanów oraz audiofilów


Podczas rozwodu rosyjskiego barytona Dmitrija Hvorostovsky’ego jego żona – jak to żona! – postanowiła go oskubać. Skubanie odbyło się ze wszystkimi dopuszczalnymi szykanami i w efekcie Swietłana, była baletnica z Krasnojarska, dostała dom za ponad 1 mln funtów brytyjskich oraz 170 tys. funtów rocznie na utrzymanie swoje i dwóch synów. Rzecz działa się w 2001 roku i Dmitrij mógłby ostatecznie zapomnieć o chciwej Swietłanie, gdyby nie fakt że w ubiegłym roku zażądała ona od swojego ex nowego zaświadczenia o zarobkach. Aż pisnęła z radości – okazało się, że artysta, który w 2001 roku zarobił 552 tys. funtów rocznie, zwiększył dochody do 1,8 mln. Natychmiast poleciała do sądu, który ukarał Dimę dodatkowymi 25 tys. funtów rocznie.

Dlaczego o tym piszemy? By pokazać wymiar prawdziwego… sukcesu, który można odnieść w świecie muzyki klasycznej. Przypomnijmy przy tej okazji jeszcze, że Luciano Pavarotti pozostawił po sobie majątek wart 30-40 mln euro, a Jose Carreras potrafił dać w Polsce dwa koncerty z łącznym zyskiem w wysokości ok. 0,5 mln dolarów. Niewiele, jeśli porównać te zarobki z zarobkami kierowców F1, ale umówmy się, że oni akurat ryzykują czymś więcej niż anginą i zapaleniem migdałków.

Nas cieszy natomiast fakt, że coraz więcej polskich artystów wchodzi do światowej czołówki, zyskując dobrą prasę i niezłą kasę. Najlepszym przykładem – Piotr Beczała, który ma już za sobą udany debiut w MET oraz kilka występów płytowych, m.in. z Anną Netrebko. Naszą uwagę przyciągnął jednak jego ostatni, prezentowany tu album z ariami słowiańskimi. Chcemy wierzyć, że dzięki takim wydawnictwom jego zaświadczenia o zarobkach z roku na rok będą lepsze.

Poniżej – najlepsze albumy ostatnich tygodni, łączące wybitne wartości interpretacyjne i prezentujące najwyższą jakość realizacyjną. 

Pierre Boulez przyznaje, że muzykę Szymanowskiego, która powoli staje się koncertowym „mainstreamem”, zna od lat 40., jednak dopiero teraz zdecydował się wydać premierowy album z dziełami naszego kompozytora, a trzeba wiedzieć, że w tym roku obchodzi swoje 85-lecie! Płyta Deutsche Grammophon zawiera koncert skrzypcowy, w którym solistą jest Christian Tetzlaff, oraz symfonię „Pieśń o nocy”. O ile ten drugi utwór nie robi większego wrażenia, to koncert zagrany przez niemieckiego skrzypka nie ma sobie równych w całej historii. Nasz typ do nagrody rocznej!

Najmłodszy z dyrygenckiego klanu Jaervi, pochodzącego z Estonii, prezentuje na płycie SACD Sony Classical premierową rejestrację „Stabat Mater” w wersji na chór i orskiestrę oraz Symphony No.3 i „Cantique des degres for Choir and Orchestra”. Ciekawie w tym zestawieniu brzmi symfonia, która powstała w okresie przed tintinnabulizacją twórczości Paerta i bliżej jej do Brucknera niż „Berlińskiego requiem”. Sesja odbyła się w obecności 75-letniego kompozytora w berlińskim Haus des Rundfunks. Wydanie kanoniczne.

I jeszcze raz Paert – Symphony No.4 w interpretacji Los Angeles Philharmonic pod batutą Esa-Pekka Salonena. Dzieło bardzo reprezentatywne dla estońskiego twórcy, który potrafi wzbudzić niezwykle intensywne emocje, sięgające niemal sfery medytacyjnego transu, ograniczając muzyczną strukturę do form skrajnie ascetycznych, gdzie każdy szczegół ma wyjątkowe znaczenie. Koncertowa realizacja dokonana w Walt Disney Concert Hall w Los Angeles znakomicie utrwaliła niemal spirytystyczną atmosferę tego wydarzenia z Salonenem w roli głównej, który z precyzją iście jubilerską szlifuje wszystkie niuanse będące u Paerta cząstkami elementarnymi. Ciekawostka – swoje dzieło kompozytor zadedykował… Michaiłowi Chodorkowskiemu, upadłemu miliarderowi, który popadł w niełaskę Kremla i stał się łagiernikiem. 

Maestro Penderecki w podwójnej roli kompozytora i dyrygenta własnych dzieł. Doskonale znany koncert na skrzypce (1977) na płycie SACD Channel Classics interpretuje Robert Kabara, idealnie przekazując posępną histerię i dramatyczną wielkość tego utworu. Z kolei Radovan Vlatkovic w koncercie na róg i orkiestrę znakomicie odnajduje się w stylistyce, której nie powstydziłby się gospodin Szostakowicz, gdyby zechciał napisać coś w guście Strawińskiego parafrazowanego przez Prokofiewa. Wymaga ona od solisty wyjątkowej wszechstronności i Radovan pod tym względem nie zawodzi. A producenci Channel Classics po raz kolejny pokazują, że mają szczęśliwą rękę do nagrań z polskimi wykonawcami, by przypomnieć tylko „Pieśni” Szymanowskiego czy „La Stravaganza” Vivaldiego z Arte dei Suonatori. 

Piotr Beczała, Polska Orkiestra Radiowa, Łukasz Borowicz i 17 arii z oper słowiańskich kompozytorów, wśród których są m.in. Moniuszko, Żeleński, Czajkowski, Dvorak, Rimski-Korsakowa. Najbardziej obiecujący polski tenor prezentuje się jako wykonawca ze wszech miar dojrzały, potrafiący radzić sobie ze wszystkimi trudnościami technicznymi i interpretacyjnymi. Płyta wytwórni Orfeo została nagrana w Studio Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego. Popisowy pokaz możliwości zarówno artystów, jak i realizatorów tego wydawnictwa.


SONO PERFECT WRZESIEŃ 2010

na zdjęciu: Alondra de la Parra

Najlepsze płyty rzadko są płytami najbardziej popularnymi. Alondra de la Parra wydała właśnie album, który jest dobry i może stać się kultowym


Ostatnie tygodnie z pewnością należą do Stinga i Lang Langa. Ale czy rzeczywiście?

Obydwaj artyści wydali swoje nowe krążki w prestiżowych wytwórniach specjalizujących się w muzyce poważnej: pierwszy opublikował „Symphonicities” w barwach Deutsche Grammophon, drugi zaś rejestrację swojego wiedeńskiego koncertu „Live in Vienna” w Sony Classical (to pierwszy album chińskiego pianisty po przejściu z DG do Sony).

Obydwaj odnieśli spektakularne sukcesy komercyjne, choć ich najnowsze produkcje wcale nie zachwycają. Masowej publiczności to nie przeszkadza – kupują przecież płyty wielkich osobowości. 

Wielkich? Pretensjonalność Stinga już od dłuższego czasu budzi niesmak, zaś ekspresyjność Lang Langa bywa często pokazówką dla mało wyrobionych słuchaczy. Pokazówką, która psuje koncerty tego – oddajmy mu sprawiedliwość – bardzo wrażliwego i utalentowanego artysty. Młody, głupi, może mu przejdzie i będzie potrafił zagrać Beethovena z pełną kulturą. 

Wiedeński recital Lang Langa na pewno zatem nie przejdzie do historii, trzeba jednak przyznać, iż dokumentalny album – nie wybitny, to oczywista – miejscami może zachwycić. Albeniz i Chopin w wykonaniu niesfornego Chińczyka to po prostu przedni materiał. Stinga zaś można sobie darować – stare przeboje w orkiestrowej aranżacji: szczyt obciachu.

Czyżby zatem w ostatnim czasie nic ciekawego się nie zdarzyło? Wręcz przeciwnie!

Zdarzyła się Alondra de la Parra. Cudowna meksykańska dyrygentka, która wydała swój pierwszy album z Philharmonic Orchestra of the Americas. Alleluja!

Poza tym – kilka innych miłych niespodzianek.


Marcin Oleś (bass) i Bartłomiej „Brat” Oleś (drums) to dżezmeni, którzy potrafią interpretować Pendereckiego i Lutosławskiego, ale kiedy trzeba napiszą również muzykę użytkową – na potrzeby teatru i filmu. Najciekawsze jest to, że podczas słuchania tego 2-płytowego albumu odnieśliśmy wrażenie, że teatr i film nie mogłyby istnieć bez tej muzyki. I jeszcze jedna myśl strzelista – ci panowie daliby radę we dwóch napisać ścieżkę dźwiękową do całego cyklu „Gwiezdne wojny”. 


Niespodzianka wydana przez Polskie Radio: suity wiolonczelowe Bacha nagrane przez Tytusa Miecznikowskiego. Zostały one wydane sumptem szwajcarskiego architekta Herberta Schmida w 1995 roku. Projekt został zrealizowany i zarejestrowany rok wcześniej w małym szwajcarskim kościele w Biberstein, gdzie polski wiolonczelista nie poddał się nastrojom kontemplacyjnym, lecz dał upust swojej skłonności do traktowania rzeczy bez zbytniej nabożności. Technicznie – audiofilska nirwana! 


Stylowe wykonanie jednego z najwspanialszych oratoriów Haendla. Szczere emocje, doskonała samokontrola wokalistów, wspaniałe barwy, świetne plany dźwiękowe, idealna akustyka i genialny reżyser nagrania. Wibrująca w rejonach lekkiej matowości realizacja, która uchwyciła każdą subtelność wykonania. 


Alondra ma 29 lat, mieszka w Nowym Jorku, posiada meksykański paszport, kokainowy temperament i – obetnijcie uszy, jeśli to nieprawda – jest bardziej muzykalna niż Carla Bruni. Pałamy do niej uczuciem tyleż świeżym, co beznadziejnym (jest zamężna) i choć wiemy, że to bardzo nieprofesjonalne, kolekcjonujemy jej zdjęcia, które wklejamy do specjalnego zeszytu. Jeśli chodzi o brzmienie tego 2-płytowego albumu (kliknij, posłuchasz fragmentów) z nieznanym, lecz bardzo efektownym repertuatem meksykańskim – jest bardziej bujne niż fantazje Fridy Kahlo.


Sonaty i partity Bacha (PentaTone, 2005) uznajemy ciągle za przejaw jej młodzieńczej brawury, która już pozwalała grać bezbłędnie, ale ciągle trzymała z dala od ich zrozumienia. „Kaprysy” dają Julii możliwość wykazania się genialną techniką, ale przeszlibyśmy obok tego obojętnie, gdyby nie spróbowała zagrać tego dzieła po swojemu. Zagrała. Na szczęście więcej tu neurotycznej romantyki niż suchej automatyki. Słuchać głośno! Bo wszystko słychać!


Redakcja AUDIO LIFESTYLE postanowiła sprawdzić, czy można być szczęśliwym audiofilem i melomanem za 100 złotych


Założenia naszego śmiałego eksperymentu były następujące: dysponując jedynie stówą trzeba było jednego dnia kupić co najmniej 5 płyt o najwyższym poziomie artystycznym oraz nienagannych pod względem realizacyjnym.


Płyty nie mogły pochodzić z antykwariatów, wymuszeń, podstępów, zastraszeń, rozbojów, wypożyczeń, przywłaszczeń oraz wyłudzeń – musiały być kupione w zwykłych warunkach i w sklepach na terenie Warszawy. Płyty mogły reprezentować dowolny rocznik.


Wyniki eksperymentu przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Po pierwsze, dlatego że udało nam się go (prawie) zrealizować w dwóch zaledwie miejscach: w markecie Saturn w Arkadii oraz w Traffic Club. Po drugie, udało nam się zdobyć płyty, które jakimś cudem zostały przez nas przegapione. I po trzecie wreszcie – zawierają repertuar ze wszech miar wybitny.


Owszem, przekroczyliśmy zakładany budżet o 6,96 zł, bo w sumie za polecane płyty uiściliśmy 106,96 zł, jednak to nie zmienia w gruncie rzeczy faktu, iż za stówę z groszami audiofil i meloman będzie miał satysfakcję jak kogut po wizycie w kurniku (lub kura po wizycie u fryzjera)!


Poniżej – krótki opis oraz cena, którą zapłaciliśmy za poszczególne pozycje. Ten śmiały eksperyment został przeprowadzony dzisiaj, tzn. 9 sierpnia 2010 r. Stosowne rachunki do wglądu na życzenie.



Płyta została nagrana w 1993 roku w St. Stephens Church w kalifornijskim Belvedere i wydana rok później przez wytwórnię New Albion. Kwartet saksofonowy Rova wykonuje na niej muzykę napisaną specjalnie dla niej przez Terry Riley’a, czołowego przedstawiciela amerykańskiego minimalizmu. (16,99 zł, Traffic Club, Warszawa). Sonicznie – bez zarzutu!



Brazylijska gitarzystka i wokalistka w swoim pierwszym występie w barwach Deutsche Grammophon. Bardzo dobry dźwięk, pomysłowe aranżacje, oryginalne interpretacje brazylijskiego repertuaru, wspaniali goście (Nana Vasconcelos) i trochę zabawy, np. piosenkami Bjoerk czy U2. (24,99 zł, Traffic Club, Warszawa). Tak wygląda lato w Sao Paulo!



Miroslav Vitous solo na basie. Produkcja – Manfred Eicher. Studio nagraniowe – Bauer w Ludwigsburgu. Wytwórnia ECM. Płyta powstała w 1985 roku, a brzmi tak, jakby zrealizowali go w zeszłym miesiącu fachowcy od gęstych formatów z norweskiej firmy 2L. (29,99 zł, Traffic Club, Warszawa)



Filmowa muzyka Szostakowicza dla wielu może wstępem do poważnej twórczości rosyjskiego kompozytora, który nigdy nie bywał w swoich dziełach pogodny i rzadko całkiem zrozumiały. Te utwory prezentują inną stronę wielkiego twórcy. Wybitne nagranie, realizacja 24/96. (15 zł, Saturn, Arkadia, Warszawa)



Nietypowy projekt szwedzkiego perkusjonisty Terje Isungseta, który nagrał swoje kompozycje w hotelu lodowym, który co roku powstaje w Jakkasjarvi (Szwecja). Tu właśnie na potrzeby tego konceptu powstało pierwsze na świecie lodowe studio i lodowe nagrania przy użyciu… lodowych instrumentów. Ten album wytwórni Jazzland z 2002 roku śmiało polecamy jako płytę testową (19,99 zł, Traffic Club, Warszawa).


W redakcji AUDIOLIFESTYLE doszło ostatnio do gwałtownych rozruchów, którym towarzyszyło rzucanie krzesłami i rozbijanie pięknych kryształowych żyrandoli. Powód? Spór o to, czy w lipcu polecać dobre płyty, czy raczej olejki do opalania, kremy nawilżające i sprzęt do nurkowania. 


Nie wiadomo, jak by się skończył ten konflikt, gdyby nie druzgocąca wiadomość, iż kobieta o pseudonimie Doda, podająca się za piosenkarkę i wyglądająca jak fantom medyczny do ćwiczeń z chirurgii plastycznej, ogłosiła swój nowy singiel. Jednogłośnie uznaliśmy, że miesiąc bez promocji dobrych płyt i ambitnych projektów byłby kapitulacją wobec takich wypaczeń jak ta pani z Ciechanowa.


Zanim jednak zostaną przedstawione najlepsze płyty ostatnich tygodni, chcielibyśmy gorąco zarekomendować trzy typowo wakacyjne albumy, które muszą Państwo mieć pod ręką podczas wakacyjnych szaleństw: „Plastic Beach” zespołu Gorillaz, „This is Happening” ansamblu LCD Soundsystem oraz „Further” duetu Chemical Brothers. Trans i ekstaza! A teraz do rzeczy!



Keith Jarrett na fortepianie i Charlie Haden na basie. Legendarni dżezmeni nagrali płytę ze standardami miłosnymi w domowym studio pianisty. Płytę, która zawiera mnóstwo smaczków i niuansów. W tekście umieszczonym w książeczce dołączonej do płyty Jarrett wyraża nadzieję, że album zostanie odtworzony w dobrym systemie. To warunek, by poczuć pasję, która rozpaliła muzyków podczas realizacji tego wspaniałego projektu. 



„Transformation” to drugi album mieszkającej w Nowym Jorku chińskiej pianistki zrealizowany w ramach kontraktu podpisanego z Deutsche Grammophon. Utwory Strawińskiego, Scarlattiego, Brahmsa i Ravela mają ilustrować „nigdy niekończące się przemiany w życiu i muzyce”. Cokolwiek znaczą te słowa, a bliska jest myśl, że nie znaczą kompletnie nic, trzeba przyznać, iż młoda Yuja znakomicie sobie radzi z biegunowo różnorodnym repertuarem tego konceptu. Jej wszechstronność idzie w parze z zadziwiającym talentem do odkrywania najsubtelniejszych nawet emocji zawartych w tak różnych gatunkowo kompozycjach. Ani jednego fałszywego akcentu!



Jordi Savall sięga do korzeni popularnej muzyki iberoamerykańskiej, w której mieszają się wpływy europejskie, amerykańskie i afrykańskie. Większość utworów na tej płycie brzmi znajomo, a przecież pochodzą z okresu baroku i renesansu. I to chyba najlepszy dowód witalności muzyki nagranej na tę płytę – Savall wybrał 20 utworów powstałych w okresie podboju Nowego Świata, które do tej pory mają poczesne miejsce w tradycji muzycznej obszaru hiszpańskojęzycznego. Nagranie SACD – jak zwykle w przypadku tej wytwórni – wspaniale przestrzenne. 



Stary człowiek i może! Fantastycznie oldskulowy amerykański rock, w którym słychać bluesa, country i gospel. Bezpretensjonalne pierniczenie, które przenosi w złote czasy tego gatunku. Rzadko się zdarza, że weterani rocka powściągają swój cynizm oraz pretensje do świata. Ta płyta jest wyjątkiem. W dodatku świetnie nagranym! Tu słychać, że prawdziwy rock nigdy nie miał symbolu dolara. Ciekawostka – płyta dostępna jest również w formacie Blu-ray Audio.



Rzecz wydana przez audiofilską wytwórnię ARMS, której szefem jest redaktor naczelny polskiego magazynu „HiFi i Muzyka”. W repertuarze „Koncert organowy” Poulenca i „Symfonia organowa” Saint-Saensa. Solistą jest wyśmienity organista Jan Bokszczanin. Muzyka została zarejestrowana podczas koncertu i wydana na CD ze złotym nośnikiem, oczywiście bez kompresji dynamiki. Powszechnie wiadomo, że audiofilskie płyty udają się najlepiej, gdy w nagraniu uczestniczy mały skład muzyków, bo to ogranicza problemy techniczne. W tym przypadku mamy do czynienia z wielkim (i bardzo sprawnym) aparatem wykonawczym, a mimo to powstała realizacja, która może być wzorem dla najwybitniejszych reżyserów dźwięku na świecie.


Albert Einstein pierwszy porządny sprzęt hi-fi otrzymał od swoich przyjaciół na 70. urodziny. Redakcja AUDIOLIFESTYLE jest święcie przekonana, że gdyby sławny fizyk miał taką możliwość, sięgałby po płyty rekomendowane przez nas z całkowitym przekonaniem, iż nie zmarnuje czasu, odsłuchując ich na swoim zestawie. Poniżej – 5 najlepszych produkcji, z którymi redaktorzy AUDIOLIFESTYLE zetknęli się w ostatnim czasie. 


Koncerty wenezuelskiego dyrygenta coraz częściej budzą wątpliwości krytyków muzycznych, którzy otwarcie zarzucają mu efekciarstwo, ale wystarczy posłuchać tej płyty, by się zorientować, iż istnieje repertuar wręcz stworzony dla takich pajaców jak Gustavo. Płyta tym lepsza, że koncertowa. 


Nie ma sensu zawracać sobie głowy pytaniem, czy to jeszcze jazz, czy już elektronika. Album, nie pierwszy w ECM, który pokazuje, w jakim kierunku mógłby podążać jazz, gdyby przestał być traktowany jako zestaw konwencji.


Pierwsze komercyjne nagranie tej opery. I od razu udane! Gdyby jeszcze Domingo był w formie 100-procentowej, a nie 80-procentowej…


Bruckner odarty z dewocji i świętoszkowatości! Estoński dyrygent wydobywa z niego grzeszne myśli i nieprzystojne cytaty. Rewelacja!


Jedyną wadą Japończyka jest to, że… trzyma od lat wysoki poziom. Technicznie bez zarzutu, przydałoby się jednak ciut więcej emocji. Przypomina klasową prymuskę – dziewczyna mądra, ale na pizzę zapraszasz inne…


Sprzedaż płyt spada i… bardzo dobrze. Możliwe, że jest to efekt selekcji naturalnej odbywającej się przy okazji digitalizacji, która takie gwiazdy, jak Agnieszka Włodarczyk, Tomek Makowiecki, Agnieszka Chylińska i Michał Wiśniewski przymusi w końcu do uczciwej pracy i nigdy już nie pozwoli wejść do studia nagraniowego. Zapewne to pobożne życzenie, ale trzeba się karmić jakąś nadzieją.

O ile w branży rozrywkowej sukces odnoszą bezczelne miernoty, to w dziedzinie klasyki i jazzu nikt taki nie ma szans. Tutaj liczy się jakość, oryginalność i perfekcja. Poniżej 5 najlepszych płyt lutego, które doskonale spełniają te warunki. Nagrody SONO PERFECT czas rozdać!




Symfonia poświęcona 50. rocznicy wydania pierwszego komiksu o… Supermenie. Dowcipne, pomysłowe, świetnie nagrane i tanie. Jak to u NAXOSA.




Amerykańska wytwórnia audiofilska Reference Recordings daje popis swoich możliwości w najnowszej realizacji. W programie m.in. The Young Person’s Guide to the Orchestra.




Płyta CD Accord wprowadza w świat muzyki młodej polskiej kompozytorki. Przekonuje wyobraźnią, odwagą i talentem wokalnym, którego próbkę daje w tej realizacji.




Dwupłytowa relacja z koncertu pianisty w Grosser Saal wiedeńskiego Musikverein, który odbył się 1 marca 2009 r. Produkcja dostępna zarówno w wersji CD, jak i SACD.




Orkiestrowe streszczenie opery szwedzko-niemieckiego Mozarta. Czysta przyjemność, której dostarcza fińska orkiestra pod dyrekcją słynnego francuskiego flecisty i dyrygenta.