JAZZ KISSATEN

JAZZ KISSATEN
Tylko w Japonii są jeszcze knajpki, gdzie można zjeść ciasteczko, wtrząchnąć miseczkę ryżu, strzelić karafkę sake i... posłuchać jazzu z winyli na ekstremalnie wyszukanym sprzęcie audio

Sieciowe kawiarnie o globalnym zasięgu plugawiące dobry smak podłą kawą i wulgarnym popem zrobiły swoje, ale na szczęście nie zniszczyły wszystkiego do końca. Owszem, wiele jazz kissaten upadło, ale sporo z nich przetrwało wycofując się w miejsca dla siebie bardziej przyjazne, gdzie czynsze nie rujnują, a klientela potrafi rozkoszować się nie tylko smakiem prawdziwej mokki, ale też brzmieniem klasycznych amerykańskich winyli granych na ezgotycznych lampowych zestawach. Kissaten, które wytrzymały ekonomiczną presję i odwrót od dobrej muzyki zachowały to, co zawsze decydowało o ich wyjątkowości – nabożną atmosferę skupienia, niesamowite kolekcje płytowe i sprzęt, często wintydżowy, zadziwiający najbardziej doświadczonych audiofilów na świecie.
Kissaten (lub kisa) w języku japońskich oznacza coffee shop, czyli lokal, gdzie można coś wypić i przekąsić. Jazz kissaten to zaś lokale, gdzie ważnym elementem całości jest muzyka. Odtwarzana z płyt, choć nierzadko goszczą tutaj prawdziwe jazzowe składy lub soliści, którzy szlifują swoją formę i szykują nowy repertuar. Tego rodzaju kawiarnie pojawiły się w Japonii w latach 30. ubiegłego wieku i zrazu zdobyły serca melomanów. Rozkwit przeżywały w latach 50. i 60., pełniąc funkcję punktów informacyjnych i sal koncertowych. Można było w nich posłuchać najnowszych płyt i zapoznać się z najnowszymi audiofilskimi wynalazkami. Wielu gości odwiedzało kissaten, żeby ocenić sprzęt, na który nie było ich stać lub którego nie mogli rozstawić u siebie w swoich małych wielkomiejskich mieszkankach. To wtedy zaczęła się kształtować audiofilska kultura, która do tej pory promieniuje na cały świat i kształtuje gusta adeptów dobrego brzmienia, którzy prędzej czy później pod wpływem dalekowschodniej tradycji stają się wyznawcami ukochanych przez Japończyków wielkich kolumn tubowych i kilkuwatowych  wzmacniaczy lampowych.
Jazz-szopy nie rozpieszczają klientów, a są nimi w głównej mierze świadomi muzycznie studenci i biznesmeni, rozbudowanymi jadłospisami – dania są proste, a ich liczba mocno ograniczona. Płyty za to zawsze pochodzą z najwyższej półki i ze świeżych dostaw. Z reguły stoliki i krzesła ustawiane są frontem do kolumn, a miejsca w sweet spocie zajmuje się najczęściej i na całe godziny. Głośne rozmowy, awanturnictwo i nadużywanie alkoholu to objawy złego wychowania, nikt jednak  nie będzie miał pretensji do osoby, która utnie tu sobie… drzemkę.
Trafiają się kissaten wysoce wyspecjalizowane, które używają np. tylko wielkich monitorów JBL z lat 70., puszczają płyty określonego gatunku lub eksponują na ścianach zdjęcia jednego artysty, np. Johna Coltrane’a. Znawcy twierdzą, że gdzieś w Japonii istnieje knajpa, której właściciel za ladą trzyma 2000 analogów ze swingiem z lat 40., gdzieś podobno jeszcze trzyma się lokal z fortepianem z najstarszej, lecz nie istniejącej już kissa Chigusa działającej w Jokohamie, gdzieś ponoć działa kawiarnia, która w latach 60. była miejscem spisku przeciwko… Milesowi Davisowi i rządowi japońskiego. To legendarne historie i kultowe świątynie, które żywo zajmują pamięć, wyobraźnię i czas japońskich melomanów tudzież audiofilów. A że są oni wyjątkowo mocno związani z podobnymi lokalikami, świadczy przykład tokijskiej Meikyoku Kissa Lion, która już od 1926 roku serwuje swoim gościom wyłącznie kawę i wyłącznie najlepszą klasykę – Bacha, Beethovena, Faure, Chopina, Rachmaninowa… Jedzenie jest w niej akurat surowo zabronione! 













Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj