Amerykański Billboard w serii widowiskowych grafik pokazuje renesans winyli, który trwa nieprzerwanie od dziesięciu już lat. Rozmiary analogowego rynku są wprawdzie niewielkie wobec całego rynku muzycznego, ale ci, którzy wywalczyli sobie na nim mocną pozycję startową mogą liczyć na bardzo godziwe pieniądze. Jack White, krzewiciel czarnej kultury, w zeszłym roku zarobił na swoim nowym albumie w wersji analogowej grubo ponad 1 mln dolarów, a zespołowi Arctic Monkeys zabrakło kilku groszy, żeby przekroczyć tę granicę. Co ciekawe, w komercyjnej czołówce winylowej znajdują się płyty i artyści o niezaprzeczalnych walorach muzycznych. Wniosek? Ciągle na świecie egzystuje garstka fanów, którzy chcą płacić za dobre rzeczy i jest jeszcze kilka osób, które potrafią przekonać do swoich wytworów. Obok nich jednak stale rośnie grupa wesołych grajków pomstująca na piratów, serwisy streamingowe, YouTube i globalne ocieplanie, domagająca się płacy minimalnej, dotacji i ubezpieczenia społecznego w zamian za twórczość, której po prostu nikt nie potrzebuje. NIkt. W żadnej formie.
Więcej grafik o winylach – tutaj.