Sprzedaż czarnych krążków rośnie, rosną też dochody, które w ubiegłym roku były najwyższe od ponad 15 lat. W tym roku wszelkie rekordy zostaną pobite, na co wskazują prognozy, a my się zastanawiamy, jaki jest realny potencjał rynku winyli. Czy to jest już szczyt koniunktury, czy nadal jesteśmy – jak to się ładnie mówi – w silnym trendzie wznoszącym?
W cenach winyli, które obowiązują w istniejących jeszcze w Polsce salonach płytowych widzielibyśmy raczej koniec prosperity w tym segmencie – 100 czy 120 złotych za nowe wydanie to absolutnie dekadencka aberracja, ale jednak na tej podstawie nie wyciągalibyśmy wniosków o światowych tendencjach.
Polska zawsze była dziwacznym odmieńcem, czego dowodem m.in. fakt, że na terenie kraju nie ma ani jednej tłoczni winyli, a listy przebojów potrafią wariować przez długi czas po emisji kiczowatego rosyjskiego serialu o piosenkarce będącej symbolem niskich gustów.