Potwierdza się obserwacja, że w ślepych testach nawet najwięksi wirtuozi skrzypiec nie potrafią odróżnić współczesnego instrumentu za kilka groszy od 300-letniego Stradivariusa kosztującego dziesiątki milionów dolarów
Dowodzą tego wyniki tzw. Eksperymentu Paryskiego, przeprowadzonego przez francuską badaczkę Claudię Fritz i amerykańskiego lutnika Josepha Curtina. W trakcie rygorystycznych ślepych testów, w których uczestniczyli m.in. tak znakomici muzycy jak Olivier Charlier, Elmar Oliveira, Ilya Kaler, Solenne Paidassi, Yi-Jia Susanne Hou czy Giora Schmidt, badaniu poddano 6 par skrzypiec oraz 6 pochodzących z XVIII wieku, w tym 5 stradivariusów.
Cóż się okazało? Najlepszym instrumentem okazał się nowy instrument, a 6 spośród 10 muzyków biorących udział w eksperymencie wybrało współczesne skrzypce, które zostały także wyżej ocenione ze względu na swoje brzmienie czy możliwości artykulacyjne. Wyniki paryskich testów, przyjęte do publikacji przez amerykańskiego pismo naukowe PNAS, potwierdzają rezultaty badań przeprowadzonych przez Fritz i Curtina w 2010 roku w Indianapolis. Wzbudziły one wówczas sensację, lecz zostały zakwestionowane przez poważnych naukowców m.in. ze względu na metodę – nie spodobało im się np., że miejscem testów był pokój hotelowy. Francuska powtórka nie pozostawia już wątpliwości, iż prawda o drogich skrzypcach niekoniecznie jest prawdą o ich wartości.
Zupełnie jak w naszym grajdołku – większość audiofilów nie potrafi odróżnić w ślepych testach drogiego sprzętu od taniego, więc na wszelki przy zakupach kieruje się ceną, która ma być wyznacznikiem jakości. To fałszywa przesłanka. Nie sprawdza się nie tylko na rynku instrumentów muzycznych, na którym być może niebawem padnie rekord, gdyż na aukcję trafiła altówka „Macdonald” Stradivariego szacowana na 45 mln dolarów, ale także na rynku audiofilskim, gdzie 100 tys. złotych za parę kolumn albo monobloków uchodzi już w tej chwili za poziom umiarkowany, co kwalifikuje się często – naszym zdaniem – do wytoczenia procesu karnego.
Więcej – tutaj