MANFRED ŻELAZNY

MANFRED ŻELAZNY

Śnieg, deszcz, zawierucha, tornado, orkan, burza, susza, potop, a Manfred Eicher, szef ECM, ciągle wydaje nowe płyty. Daj mu, Boże, zdrowie i wieczną koniunkturę. Poniżej – informacje o premierach monachijskiej wytwórni


Poruszający debiut ECM węgierskiej gitarzystki Zsofii Boros, na którym brzmi szeroki wybór kompozycji przeznaczonych na jej instrument, oparty o muzykę obu Ameryk. „Często myślę, że to ja wybrałam muzykę, ale potem nachodzi mnie myśl, że to chyba muzyka wybrała mnie jako swoje medium. Podchodzę do niej intuicyjnie. Zawsze kiedy jakiś utwór mnie poruszy, chcę iść dalej jego śladem – stać się dla niego lustrem, w którym muzyka odbije się i pójdzie dalej, w dalszą drogę”. W centrum płyty En otra parte stoi muzyka Leo Brouwera, kubańskiego kompozytora, który pokazał niegdyś, że gitara „nie ma granic”, co stało się mottem Boros od początku jej kariery jako gitarzystki. Poruszający recital uwzględnia Green and Golden Ralpha Townera, utwór Vicente Amigo będący swoistym ukłonem w stronę muzyki flamenco (Callejon de la luna), walc Dilermanda Reisa, Cielo Abierto Quique Sines inspirowane rytmem i atmosferą milongi i wiele, wiele innych. Tytuł pochodzi z wiersza Roberta Juarroza Todo comienza en otra parte („wszystko zaczyna się gdzie indziej”). Album nagrano w Lugano w 2012 r., wyprodukowany został przez Manfreda Eichera.


Carla Bley, Andy Sheppard i Steve Swallow wracają do klasycznych kompozycji Bley. Krążek nagrany został w Lugano w zeszłym roku i wyprodukowany przez Manfreda Eichera. Pojawiają się na nim nowe wersje Utviklingssang i Vashkar, jak i suity Les Trois Lagons, Wildlife i The Girl Who Cried Champagne. Proste melodie pojawiają się w nowej szacie dźwiękowej, potwierdzając, że trio to nigdy nie brzmiało lepiej. Trios to jeden z wyjątkowych albumów jazzowych tego sezonu, pierwszy album Carli Bley, który wyszedł w samej wytwórni ECM (a nie na dystrybuowanych przez ECM pytach wytwórni WATT, w której artystka wydawała swoje albumy przez minione cztery dekady).


Z kwartetem Johna Abercrombiego związane jest dziś nazwisko Marka Coplanda, który po raz pierwszy gości na płycie ECM. Gitarzysta i pianista to dawni artyści tego zespołu, obecni w nim od czterdziestu lat. We wczesnych latach 70. obydwaj byli członkami kwartetu Chico Hamiltona, obaj grali też w jazzrockowej grupie Dreams. Od lat 90. poszerzali konteksty swej muzycznej aktywności, występując w wielu różnych składach, m.in. triu Kenny’ego Wheelera czy zespole Contact wraz Davem Liebmanem i Billym Hartem. Przez ponad dziesięć lat zarówno Abercrombie, jak i Copland występowali z basistą Drew Gressem. 39 Steps jest więc projektem bazującym na sprawdzonej współpracy wszystkich muzyków. Ballady jazzowe i liryzm dominują na krążku, na którym znalazło się sześć kompozycji Abercrombiego, dwie Coplanda, jedna wspólna improwizacja całego zespołu i twórcze przeróbki dawnego standardu Melancholy Baby. Album – wyprodukowany przez Manfreda Eichera w nowojorskim Avatar Studio w kwietniu tego roku – wychodzi w korelacji z europejską trasą zespołu (Francja, Niemcy, Austria, Włochy, Polska, Węgry i Macedonia).


Międzynarodowe spotkanie na szczycie, w nagraniu “Travel Guide” wziął udział amerykański gitarzysta Ralph Towner, austriacki gitarzysta Wolfgang Muthspiel oraz mieszkający w Australii gitarzysta pochodzenia kazachskiego Slava Grigoryan. Muzycy spotkali się po raz pierwszy w 2005 roku na koncertach w Australii i od tamtej pory grali w wielu miejscach na świecie. W 2009 roku wytwórnia Muthspiel’s Material Records udokumentowała wczesną działalność tria. Ralph Towner zgłosił się z tym projektem do ECM i w sierpniu 2012 roku zespół nagrał w Lugano album pod okiem producenta Manfreda Eichera. Towner współpracuje z wytwórnią od ponad 40 lat, dla Muthspiela i Grigoryana była to pierwsza styczność z ECM. Grigoryan jest znanym w Australii gitarzystą klasycznym swojego pokolenia, zaś Muthspiel od dwóch dekad działa na transatlantyckiej scenie jazzowej, występując ze swoimi zespołami lub jako członek składów Gary Burtona, Paula Motiana i innych. Wspólną cechą artystów jest upodobanie do struktur, wyczucie lirycznej improwizacji i przestrzeni oraz wykorzystanie techniki instrumentalnej do tworzenia ciekawych rozwiązań muzycznych. Na płycie znalazło się pięć kompozycji Townera i pięć utworów Muthspiela.


Wariacje na temat Diabellego Ludwiga van Beethovena uważane są za dzieło pełniące rolę swoistej encyklopedii sztuki pianistycznej. Po wielkim projekcie obejmującym 32 sonaty tego kompozytora Adras Schiff zdecydował się na nagranie Wariacji na instrumencie historycznym. W towarzystwie późnych dzieł tego kompozytora, budując między tymi kompozycjami szczególną relację (Sonata op. 111 i Wariacje na temat Diabellego zestawione zostały na drugiej płycie z Bagatelami op. 126), dał słuchaczom szansę porównania ze sobą dwóch całkowicie odmiennych od siebie światów muzycznych. Pochodzący z czasów Beethovena fortepian Hammerflügel brzmi zupełnie inaczej niż dzisiejsze instrumenty. W eseju publikowanym w książeczce płytowej Andras Schiff pisze także m.in. o płynącej dla niego jako artysty radości z możliwości skorzystania podczas pracy z wcześniej nieznanego rękopisu Wariacji, dzięki któremu możliwe stało się wejrzenie w głąb procesu twórczego Beethovena i jego intencji kompozytorskich.


Jan Sebastian Bach rozpoczął pracę nad sześcioma sonatami na skrzypce i klawesyn (BWV 1014-19) podczas pobytu na dworach w Weimarze i Kothen. Powrócił do tych kompozycji kilkadziesiąt lat później, na kilka lat przed śmiercią. Wprowadził wówczas nieco poprawek i zmian. Carl Phillip Emmanuel Bach nazwał później te kompozycje „jednymi z najlepszych dzieł mego ojca”. W tych prototypach klasycznej sonaty skrzypce i klawesyn spotykają się na równych prawach, i każde z nich staje na równi wobec wysokich wymagań Bacha.
Skrzypaczka, Michelle Makarski, zaprosiła Keitha Jarretta do wspólnej podróży w głąb tych kompozycji. Dwoje muzyków – i przyjaciół od czasów albumu Jarretta Bridge of Light – spotyka się średnio co dwa lata, tym razem po to, by zasiąść do pracy nad sonatami. Idea nagrania tych wspólnych spotkań narodziła się w listopadzie 2010 r. Makarski i Jarrett zarejestrowali sonaty w Amerykańskiej Akademii Nauk w Nowym Jorku. To pierwszy „klasyczny” album Jarretta od czasów płyty z koncertami Mozarta w 1996 r. i druga okazja, kiedy nagrał Bacha na fortepianie a nie na klawesynie.
Wcześniejsze nagrania Jarreta z muzyką Bacha to: Das Wohltemperierte Klavier (t. I 1987, t. II 1990), Wariacje Goldbergowskie (1989), Trzy Sonaty na violę da gamba i cembalo (1991 z Kim Kashkashian) oraz Suity francuskie (1991). Michelle Makarski nagrała dotąd w New Series ECM: Caoinel (1995, z muzyką Bacha, Bibera, Hartkego, Regera i Rochberga), Elegio per un’ombra (1999, z muzyką Tartiniego, Dallapiccoli, Beria, Cartera i Petrassiego) oraz To Be Sung On The Water (2004, z kompozycjami Tartiniego i Crocketta).


The Zehetmair Quartett, jeden z najciekawszych kwartetów smyczkowych obecnych czasów, prezentuje na obecnej płycie bardzo bogaty program. Podwójny album rozpoczyna op. 135 Beethovena, a kończy pełen inwencji II Kwartet smyczkowy Heinza Holligera, kompozycja napisana specjalnie dla tego zespołu. Rzadko wykonywany Kwartet c-moll Brucknera jest, jak mówi Thomas Zehetmair, zarówno poruszający, jak i podnoszący na duchu. Trzy kompozycje – Beethovena, Brucknera i Holligera – nagrane zostały w 2010 roku w Zurychu. II Kwartet Hartmanna – „dramat przesiąknięty nostalgią i wielką mądrością” – zespół zarejestrował w 2002 roku jeszcze w poprzednim składzie. Interpretacji tej nigdy, aż do dnia dzisiejszego, nie wydano. Był to ostatni album Zehetmair Quartett, na którym wystąpiła wiolonczelistka i współzałożycielka zespołu, Françoise Groben (1965-2011). „Jej energia i kreatywność zadecydowały o naszym dalszym rozwoju i pierwszych sukcesach. Nowy album dedykujemy jej pamięci”.


“Arborescence” to słowo, które opisuje proces wzrostu, wyraża ideę kierunkowości procesu jako ruchu w stronę przyszłości i jednocześnie zdolność organizmu do stopniowej adaptacji. Podobnie, jak drzewo – korzenie i gałęzie sięgają w głąb i na boki, wciskają się wszędzie, gdzie jest to możliwe, podążają w kierunku wody i słońca. Laureat wielu nagród, amerykański pianista, Aaron Parks, zatytułował swój album Arborescence ze względu na muzykę, która jest owocem solowej sesji. Tytuł określił z góry kierunek muzycznych poszukiwań. Kompozycje ewoluują jak żywe organizmy – mówiąc słowami artysty. „Muzyka staje się żywą istotą i podąża tam, gdzie sama chce, podobnie, jak czynią to rośliny”. Usłyszeć można w jego utworach echa muzyki Arvo Parta, Paula Bleya, Erika Satie czy Kenny’ego Wheelra, ale Arborescence jest ostatecznie czymś bardziej osobistym i indywidualnym, nagranym w ciepłej, wypełnionej słabym światłem przestrzeni Mechanics Hall w Worcester w Massachusetts. Wsłuchując się w tę muzykę, usłyszeć można Parka nucącego fragmenty melodii, tak jakby grał swe kompozycje w domu, dla siebie. To muzyczna poezja, „w mniejszym stopniu świadomie zaplanowana” , a w większym – „na poły zapamiętana, na poły wyśniona”.


Drugi krążek Ensemble Belcanto wydany przez ECM. Podczas gdy na pierwszym znalazły się kompozycje współczesnych twórców, obecny poświęcony został w całości Ordo Virtutum Hildegardy z Bingen. Dzieło napisane ok. 1150 r. uznawane jest za pierwszą tak dużych rozmiarów kompozycję napisaną poza głównym w średniowieczu nurtem twórczości mszalnej. W swojej interpretacji, jak podkreśla lider zespołu Belcanto, Dietburg Spohr, nie trzyma się ściśle historycznej dosłowności. Zespół traktuje Ordo jakby to była kompozycja napisana specjalnie dla niego. „Staraliśmy się wyjąć dzieło Hildegardy z mistyczno-ezoterycznego kontekstu i podkreślić te elementy, które pozwalają nam myśleć o niej jako samodzielnej kobiecie i kompozytorce”.


Pierwsza płyta dla ECM New Series Momo Kodamy to hipnotyczna podróż wiodąca od migotliwych płaszczyzn Miroirs, przez cykl fortepianowy Ravela z lat 1904-45 do Fauvette des jardins Oliviera Messiaena (z 1970), późnego arcydzieła muzyki fortepianowej autorstwa tego kompozytora-wizjonera. Spojrzenie Kodamy na światy dźwiękowe Messiaena jest pokrewne względem postawy etyczno-estetycznej tego kompozytora. Podobnie jak on postrzega naturę na sposób religijny, śpiew ptaków odbiera jako duchową radość, doświadczaną poprzez figury fortepianowe. Wymienione kompozycje uzupełnia Rain Tree Sketches Toru Takemitsu (1982), muzyka Wschodu wzbogacona wpływem zachodniego eksperymentalizmu. „Początkowe takty” – pisze Hans-Klaus Jungheinrich w tekście dołączonym do płyty – „ewokują nie tylko progresje akordowe Messiaena, ale też przywołują wytworność muzyki Ravela”.


Są takie momenty, kiedy artysta dokonuje swoistego powrotu. Premiera płyty Baida Ralpha Alessiego – jego debiut w ECM jako lidera zespołu – jest właśnie takim powrotem, choć ostatnia aktywność artysty nie wskazuje na jakiekolwiek zmęczenie czy zastój twórczy. Zwany „muzykiem nad muzyków”, pierwszoligowy nowojorski trębacz znany jest z tego, że potrafi zagrać wszystko. Z jego talentu jako improwizatora czerpały m.in. zespoły Steve’a Colemana, Uri Caine’a, Raviego Coltrane’a, Freda Herscha i Dona Byrona. Ale na obecnej płycie Alessi zdaje się tworzyć coś zupełnie innego. Głębia i potencjał melodyczny tego albumu bez wątpienia są w stanie przyciągnąć jeszcze większe grono słuchaczy. Aby wydobyć cały potencjał ze swych kompozycji, Alessi zaprosił do współpracy Jasona Morana (fortepian), Drew Gressa (bas) i Nasheeta Waitsa (bębny). Kwartet wirtuozów gra tu z niebywałą finezją, choć z muzyki tej płynie również wielka siła i moc. Na jej tle srebrna trąbka Alessiego snuje głębokie, poruszające melodie. „New York Times” pisał: „to księżycowa pełnia blasku”.


Album Il Pergolese poświęcony jest osiemnastowiecznemu kompozytorowi, Giovanniemu Battiscie Pergolesiemu (1710-1736), który szczególną atencją darzył nie tylko wysoką sztukę, ale i muzykę popularną wykonywaną w swoim czasie w Neapolu. Tekst Stabat Mater – przetłumaczony na dialekt neapolitański przez Marię Pię De Vito – jak i arie operowe, przekształcone zostały w piosenki, pełne żywej narracji opowieści umożliwiające reinterpretację muzyki Pergolesiego. Aranżacje François Couturiera poszerzyły sztywne struktury Pergolesiego, robiąc miejsce improwizacji. To prawdziwy projekt zespołowy, dialog toczący się między brzmieniem akustycznym, rytmiką bębnów i idiofonów a elektronicznymi samplami. Struktury brzmieniowe gęstnieją dzięki bogactwu instrumentalnych kontrapunktów albo rozmywają się w elektronicznym pejzażu dźwiękowym, w barwnych, perkusyjnych liniach. Wiolonczela staje się głosem, a głos – pełnoprawnym instrumentem. Projekt został zamówiony przez Festiwal Pergolesiego-Spontiniego w Jesi w 2011 roku. Obecna wersja została zarejestrowana w Lugano w grudniu 2012 i wyprodukowana przez Manfreda Eichera.


Sława pierwszego albumu kwartetu założonego przez saksofonistę i kompozytora, Tima Berne’a, wykroczyła daleko poza oczekiwania muzyków: „All About Jazz” nazwał artystyczne dokonania grupy muzyką „nieprzewidywalną i świeżą”, a „The Guardian” określił ją jako „lekcję równowagi pomiędzy kompozycją i improwizacją tego akustycznego składu”. Album DownBeat znalazł się w najlepszej dziesiątce premier 2012 r., a krytyk „New York Timesa”, Nate Chinen, wymienił go jako swój prywatny numer 1. „Jazzwise” podkreślił rangę Snakeoil, pisząc o nim jako o projekcie „pełnokrwistym i przepełnionym mądrością”. Podbudowany pozytywną recepcją zespół wzbił się na wyżyny swych możliwości na drugim krążku wydanym w ECM zatytułowanym Shadow Man. Razem od ponad czterech lat, Berne i jego wywodzący się z nowojorscy muzycy – pianista Matt Mitchell, klarnecista Oscar Noriega i perkusista Ches Smith – potwierdzają wcześniejsze oceny, udowadniając, że między nimi istnieje coś w rodzaju muzycznej telepatii. Sześć utworów wchodzących w skład albumu Shadow Man to zestaw na równi duchowy i racjonalny, to mieszanka dynamiki i przejmującego liryzmu, arcyciekawych kontrapunktów i intrygującej harmonii, splot detalu i całości. Album ten jest dużym doświadczeniem dla zmysłów, ujmującym i poruszającym wyobraźnię.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj