Aura. RGG. OKeh. Wiele formacji jazzowych próbuje połączyć konwencję tego gatunku z nowoczesnym językiem muzycznym, który słyszy się raczej na „Warszawskiej Jesieni” niż w zadymionych klubach z piwem i dziewczynami ciągle roniącymi ślozy nad marnym końcem Krzysztofa Komedy, jednak przekonujących prób jest niewiele, bo w większości autorom takich kontaminacji brakuje albo odwagi, albo wyobraźni, albo erudycji, a najczęściej wszystkich tych trzech rzeczy na raz. Trio RGG jest wyjątkowe, bo posiada niezwykły potencjał do przekraczania granic jazzu w każdym wymiarze i na każdym poziomie. Jeżeli decyduje się na poetycki przekaz, dochodzi do szczytów subtelności. Jeżeli chce zaskoczyć nowoczesnością, zaskakuje nawet awangardystów. „Aura” to płyta, która w zupełności ukazuje talent muzyków tworzących to fenomenalne trio do dokonania w akcie syntezy, która teraz nie ma nawet swojego wzoru długo oczekiwanego przełomu w jazzie. Jego zapowiedź na „Aurze” jest mocna i zdecydowana. Jak zwykle w przypadku tej formacji, mamy do czynienia z produkcją o zjawiskowej reżyserii dźwięku. Płyta została wydana przez kultowy label OKeh i będzie dystrybuowana na całym świecie.
Iannis Xenakis. IX. Kuniko. Linn. Trzeci studyjny album japońskiej perkusjonistki to uczta intelektualna, mamy wszak do czynienia z muzyką jednego z najbardziej przenikliwych kompozytorów ostatniego stulecia, której towarzyszą niezwykłe audiofilskie doznania, zapewnione przez firmę Linn. Ma ona sporo do powiedzenia w kwestii dobrego dźwięku. Maks!
Sergey Taneyev. The Complete Quintets. Martinu Quartet. Supraphon. Dwupłytowy album w rewelacyjnym wykonaniu czeskiego kwartetu poszerzonego o rosyjsko-izraelsko-amerykańską pianistkę, będącą sobowtórem Gillian Anderson, bez której seria „Archiwum X” pozostałaby zwykłym produkcyjniakiem s-f. Być może z tego metafizycznego powodu muzyka Taniejewa, uznawana za niezbyt wysokich lotów, robi wrażenie takie, jakby słuchacz znalazł się właśnie poza oddziaływaniem czasu i przestrzeni. Taka właśnie jest Rosja. Taki jest ten album.
Adriana Holszky. Wie ein glaesernes Meer, mit Feuer gemischt. Wergo. Płyta, która spowodowała, że Rumunia już zawsze będzie nam się kojarzyła z najlepszą muzyką organową na świecie. Nie da się opisać kaskad i pochodów tworzonych za pomocą instrumentu obsługiwanego przez Dominika Sustecka. Takie rzeczy są rzadkie jak zderzenia komet. A jeśli już, pamięć o tych katastrofach zostaje do końca życia niejednego pokolenia.
Grzegorz Gerwazy Gorczycki. The Sixteen. Eamonn Dougan. Coro. Czesi zrobili dużo, by świat zachwycał się twórczością ich kompozytorów z epoki baroku, my nie zrobiliśmy nic, aby przypomnieć, że byliśmy w owym czasie nie tylko potęga militarną, ale też muzyczną. Na szczęście mamy Anglików, którzy nie zapominają, że historia europejskiej muzyki nie zatrzymuje się na Renie. Może dlatego kilka milionów Polaków wraca do swoich korzeni, emigrując na… Wyspy Brytyjskie.