Im bliżej RDS, tym więcej informacji o limitowanych ofertach, specjalnych edycjach oraz okazjonalnych wydarzeniach. Rośnie aktywność dużych wydawnictw płytowych, które ze święta niezależnej sceny muzycznej uczyniły festiwal rozpasanej komercji, bezwstydnie przejmując kontrolę nad wątłą świadomością słuchaczy gotowych płacić krocie za obietnicę ciepłego brzmienia i intymnego obcowania ze swoją ulubioną muzyka umieszczoną na winylu. Naprawdę nie wiemy na czym to polega, zwłaszcza w czasach cyfrowej emulacji lampowej, skutecznych filtrów oraz wyjątkowo rozbudowanych procesorów cyfrowych, ale przecież nikomu nie będziemy odbierać złudzeń. Owszem, magiczne chwile przy winylu czasami się trafiają, ale wcześniej trzeba wydać na to magiczne kilka lub kilkanaście tysięcy złotych. Bez żadnych gwarancji. Możemy się założyć o bilet do MET, że na 10 nowych winyli, 9 jest tłoczonych z podłych plików cyfrowych, które z prawdziwą analogową technologią – faktycznie mającą w pewnych warunkach przewagę dźwiękową nad współczesnymi metodami reprodukcji – mają tyle wspólnego, co Jarosław Kaczyński z Abrahamem Lincolnem. No, ale tego nie mówi się nawet na najbardziej efektownych filmikach o tłoczeniu winyli.
Kategorie:
NOWOŚCI