Nie dość, że cały system elektroenergetyczny w Polsce podlega wpływom politycznym, które naznaczają energię programem aktualnie rządzącej koalicji, to jeszcze do sieci przedostają się różnego rodzaju toksyny produkowane przez pralki, lodówki, mikrofale, komputery, smartfony, sputniki czy tajną broń elektromagnetyczną, o której był łaskaw poinformować obecny minister obrony. Niech do tego dojdzie jeszcze fatalne napięcie w domu, iskrzenie w stosunkach międzynarodowych czy mocne wyładowania przed wyborami w USA i już katastrofa gotowa. Przy takiej ilości złej energii wyłoży się każdy zestaw audio klasy super-duper ultra top premium.
Rozwiązanie? Trzeba się od tego wszystkiego odciąć. Niedawno swoją propozycję w tej kwestii przedstawiła niemiecka firma Winbat Technology. Produkowany przez nią Stromtank (niem.: der Strom – prąd, der Tank – czołg, bak, cysterna) to potężny, ważący 115 kg akumulator litowo-żelazowo-fosforanowy zaprojektowany do zastosowań audiofilskich. Wymiary – 480 x 580 x 590 mm. Moc szczytowa wynosi 4000 W, zaś pojemność 5000 Wh, co wystarcza na 5-8 godzin zasilania systemu audio sterylnie czystym i atomowo stabilnym prądem kontrolowanym przez nowoczesną elektroniką zwieńczoną pięknym wskaźnikiem wychyłowym w kolorze zielonym lub niebieskim.
Kiedy akumulator się wyczerpie, trzeba się jednak podłączyć do miejskiej sieci, żeby pobrać prąd. Producent zapewnia jednak, że nawet gdy sprzęt jest ładowany przez publiczną linię, do systemu odsłuchowego dochodzi energia z ogniw, a więc pozbawiona jakichkolwiek śladów smogu elektromagnetycznego, który jest audiofilskim przekleństwem.
Niemiecka bateria jest trwała, zbudowana na bazie technologii wykorzystywanej m.in. w samochodach Tesla budowanych przez Elona Muska. To bardzo żywotne ogniwa, przetrwają nawet 20 lat, nie szkodząc środowisku.
Firma Winbat w swojej ofercie ma także bardziej zaawansowane rozwiązanie, którym mogą być zainteresowani nie tylko audiofile. Chodzi o przydomowy magazyn energii o pojemności 15kW przeznaczony dla prosumentów, czyli użytkowników dysponujących własnymi instalacjami wytwórczymi – np. mini-wiatrakami czy fotowoltaiką. Całkowicie uniezależnia energetycznie, a nadwyżki elektryczności można sprzedawać do systemu operatora. Ten power bank nazywa się Maximus i na pewno spodoba się wszystkich zwolennikom ekologii, odnawialnych źródeł energii, brukselskiej polityki klimatyczno-energetycznej i stacji rowerowych na każdym rogu ulicy.
I na koniec drobiazg – Stromtank S5000 kosztuje 30 tys. euro.