Pierwsze było dziełem jakiegoś faceta, który zestawił lampową integrę Primaluna z tanim tajwańskim monitorkiem Usher.
Drugie zawdzięcza firmie Ancient Audio.
Trzecie pojawiło się w fabryce Zingali.
Czwartego dostarczył Orfeusz II Sennheisera.
Po takich przygodach cieszy go już mało co i prawie nigdy. Czasami zakupy w salonie Calzedonia, czasami jakiś fajny tekst Joanny Bator, czasami nadzieja na nową książkę Myśliwskiego i płytę Marty Argerich lub Piotra Anderszewskiego.
W oczekiwaniu na takie fenomemy jest skończonym platonikiem, który w swojej komunie nie prosi nawet o żyletkę do golenia, gdyż byłoby to świadectwem intelektualnego prostactwa.
Kategorie:
NOWOŚCI