Narodziny iPhone’a sprawiły, że praktycznie w ciągu jednego dnia kwitnąca firma iRiver została zrujnowana. Smartfon, będący telefonem, kamerą i odtwarzaczem plików muzycznych w jednym, okazał się śmiertelnym przeciwnikiem dla zwykłych plejerów MP3. A to była podstawa biznesu koreańskiej firmy, której kubiczne gadżety zawojowały w 2000 roku 75 procent lokalnego rynku oraz 25 procent rynków zagranicznych. Pojawienie się w 2007 roku iPhone’a było początkiem końca dobrej passy. iRiver znalazł się na skraju przepaści.
Planem na przyszłość miała być produkcja sprzętu klasy hi-end. Koreańczycy postanowili wejść na rynek luksusowego sprzętu audio zdominowany przez takie marki jak JBL, Bose czy Bang & Olufsen. Aby odciąć się od wizerunku producenta taniego sprzętu, przedsiębiorstwo powołało w 2012 roku do życia markę Astell & Kern, której nazwa jest grecko-niemiecką zbitką słów oznaczających jądro gwiazdy. Odbiorcą jej produktów miał się stać wymagający klient, bardziej zainteresowany jakością dźwięku niż liczbą cyfr w cenie. Flagowy odtwarzacz AK 380 kosztuje 17 tys. złotych. Ceny słuchawek dochodzącą do 4 tys.
Czy warto wydawać takie pieniądze, skoro muzyki można przecież słuchać na smartfonie? „Tak, warto. – zapewnia szef Astell & Kern Park Il-hwan. – Muzyka dobrej jakości porusza nasze serca. Smartfony nie są w stanie. Jeśli ktoś mówi, że jest zahipnotyzowany grą Cho Sung-jin podczas Konkursu Chopinowskiego, to po prostu kłamie. Smartfony przekazują 20-30 procent dźwięku. Gubią to, co sprawia, że muzyka jest przeżyciem niepowtarzalnym”.
Wyjątkowość przedsięwzięcia prowadzonego pod marką Astell & Kern – jak twierdzi Park – polega na tym, że ma ono na celu połączenie w urządzeniach wielkości dłoni dwóch przeciwstawnych światów – analogowego i cyfrowego. W sprzęcie montowane są wysokiej klasy przetworniki cyfrowo-analogowe oraz wzmacniacze, które sprawiają, że muzyka brzmi wiernie i klarownie jak w w sali koncertowej lub studio. Oczywiście, Astell & Kern nie jest pierwszą firmą produkującą przenośny sprzęt, ale pierwszą, co wyraźnie podkreśla, cieszącą się audiofilskim zaufaniem.
Park zauważa, że większość dużych firm audio koncentruje się na jednym: co zrobić, żeby dźwięk analogowy był lepszy. Brakuje im jednak cyfrowych kompetencji. Boją się nowych technologii. Z kolei firmy elektroniczne nie potrafią zrozumieć idei analogowości. „Próbujemy sprzęgnąć te dwa sprzeczne porządki i wydaje się, że jest to wartością samą w sobie” – twierdzi Park. Obsesja Astell & Kern na punkcie analogowości odpowiada obserwowanej na świecie coraz silniejszej tendencji poszukiwania alternatywy dla zimnych i bezdusznych cyfrowych dźwięków. „Wszędzie rośnie popularność winyli. Ludzie lubią ich ciepłe brzmienie. To jest to, co chcielibyśmy im dać” – twierdzi Park.
We wzornictwie produktów tej marki realizowana jest koncepcja „światło i cień”, która przejawia się w asymetryczności brył. Obudowy są wykonywane z metalu, co ma podkreślać ekskluzywność odtwarzaczy zaliczanych do klasy „lossless”. Duże pokrętło głośności ma tworzyć wrażenie analogowości, choć większość funkcji obsługiwana jest przez dotykowy ekran Amoled oraz wrażliwy na dotyk klawisz nawigacyjny.
Przedstawiając w 2014 roku podczas CES pierwszy odtwarzacz AK100, firma zwróciła na siebie uwagę marketingowym rozmachem. Szybko pojawiły się kolejne produkty – AK240 z modułem wi-fi, AK 380 i wiele innych. Wyroby przyniosły sporo cenionych nagród – AK380 zdobył w tym roku CES Innovative Award w kategorii akcesoriów oraz przenośnego audio, a także wyróżnienie w niemieckich konkursie wzorniczym iF. Największym rynkiem dla Astell & Kern jest Japonia, jednak marka działa już w 25 innych krajach, m.in. w USA, Chinach i Francji. Przenośne odtwarzacze AK są używane – chwali się firma – przez hollywoodzkie gwiazdy, jednak nie chce wymienić ich nazwisk.
Sukcesy na scenie międzynarodowej przyczyniły się do tego, że w 2014 roku firma po raz pierwszy osiągnęła zyski, które przy sprzedaży na poziomie 53,2 mld wonów wyniosły 2,3 mld wonów netto (ok. 7 mln złotych). W tym samym roku 49 procent udziałów w zadłużonej spółce iRiver wykupił telekom SK Telecom, co ustabilizowało ją strukturalnie i finansowo. Jednak najważniejszym czynnikiem w ponownym podbijaniu rynku przez firmę jest czynnik ludzki. „Mamy szczęście, że pracujemy z ludźmi, którzy podzielają naszą wizję” – cieszy się Park, jednocześnie przyznając, że nie otrzymywali oni… wynagrodzenia. „W świecie cyfrowym nie ma miejsca dla ekspertów od analogowego dźwięku. Inżynierowie o tej specjalności, usłyszawszy o naszym projekcie, przychodzili do nas, by dzielić się swoją wiedzą”.
Astell & Kern mimo braku doświadczenia na rynku high-end odniósł spory sukces, jednak musi stale myśleć o rozwoju. „Największym rywalem Astell & Kern jest dzisiaj… Astell & Kern – mówi Park. – O naszej pozycji zadecyduje umiejętność tworzenia nowych, lepszych produktów o charakterze innowacyjnym. Jeżeli przestaniemy o tym myśleć, nie ma dla nas jutra” – uważa prezes Park Il-hwan.
W tej chwili firma zastanawia się w jaki sposób trafić do odbiorcy reprezentującego średni poziom. Być może najlepszym sposobem, aby do niego dotrzeć będzie… smartfon oferujący jakość specjalistycznych produktów marki. „Uważam, że nadszedł czas, by tego spróbować” – sądzi Park.