W muzyce Zachodu, od klasyki do popu, niektóre kombinacje dźwięków uważa się za bardziej przyjemne niż inne. Dla większości naszych uszu akord C i G, na przykład, brzmi o wiele lepiej niż C i F#, który historycznie postrzegany jest jako „diabeł w muzyce”.
Przez wiele dekad neurolodzy zastanawiali się, czy taka preferencja nie wynika ze struktury naszego mózgu. Najnowsze studia przeprowadzone przez Massachusetts Institute of Technology i Brandeis University dają odpowiedź – nie.
Badania przeprowadzone w grupie ponad 100 osób należących do żyjącego w Amazonii plemienia, które miało nikły lub żaden kontakt z zachodnią muzyką wykazały, że akordy dysonansowe, takie jak diabelski tryton, mogą się podobać nie mniej niż kombinacje odbierane powszechnie jako harmonijne.
„Te ustalenia pokazują, że upodobanie do brzmień konsonansowych jest typowe dla zachodniej kultury muzycznej i nie wynika z budowy mózgu” – mówi Josh McDermott, profesor neurologii w Department of Brain and Cognitive Sciences at MIT.
McDermott i Ricardo Godoy, profesor Brandeis University, kierowali badaniami, których efekty są przedstawione w najnowszym magazynie „Nature”. Współautorami publikacji są też Alan Schultz, profesor antropologii medycznej w Baylor University oraz Eduardo Undurraga, naukowiec z Heller School for Social Policy and Management w Brandeis University.
Konsonance i dysonanse
Na przestrzeni wieków niektórzy badacze uważali, że mózg jest zbudowany tak, że pozytywnie reaguje tylko na brzmienia konsonansowe, na przykład czystej kwinty. Już muzycy starożytnej Grecji zauważyli, że harmonia dźwięków oparta jest na proporcji ich częstotliwości wyrażonej liczbami całkowitymi. W przypadku kwinty wynosi ona 3:2. Dlatego kombinacja C i G uważana jest za konsonans doskonały.
Wielu jednak wierzy, że skłonność do harmonii jest rezultatem zwykłego przyzwyczajenia do muzyki opartej na konsonansach. Debatę tę trudno rozstrzygnąć jednoznacznie choćby z tej przyczyny, że na świecie jest obecnie niewielu ludzi, którzy nie byliby zaznajomieni z tworzoną w ten sposób muzyką, charakterystyczną dla kultury Zachodu.
„Bardzo trudno znaleźć kogoś, kto nie miałby kontaktu z zachodnim popem, który rozprzestrzenił się na całym świecie. – zauważa McDermott – Większość ludzi słucha dużo zachodniej muzyki, a jest ona tworzona wedle reguł konsonansowych. Trudno wykluczyć, że lubimy współbrzmienia, ponieważ jesteśmy do nich przyzwyczajeni, ale też trudno przeprowadzić ostateczny test w tej sprawie.”
W 2010 roku Godo, antropolog badający plemię Tsimane, zamieszkujące boliwijską Amazonię, poprosił McDermotta o współpracę w badaniach nad reakcjami członków tej społeczności na muzykę. Większość z 12-tysięcznej populacji żyjącej z hodowli zwierząt nigdy nie miała styczności z zachodnią twórczością.
„Ludzie ci bardzo różnią się od tych, którzy mieszkają w miastach i ośrodkach miejskich. Znajomość zachodniej muzyki w grupach oddalonych o kilka dni drogi od dużych skupisk jest minimalna. Tsimane mają własną tradycję śpiewania i grania na instrumentach, zazwyczaj jednak są to zajęcia praktykowane pojedynczo i w samotności” – mówi Godoy.
Dramatyczne różnice
Naukowcy przeprowadzili dwie tury eksperymentów – w 2011 i 2015 roku. Podczas każdej z nich prosili uczestników badań o ocenę akordów konsonansowych i dysonansowych. Ten sam eksperyment został przeprowadzony też na grupie hiszpańskojęzycznych Boliwijczyków z miasteczka nieopodal Tsimane oraz wśród mieszkańców stolicy Boliwii La Paz. Testy zostały również powtórzone w dwóch grupach złożonych z Amerykanów – w skład pierwszej wchodzili muzycy, drugą stanowiły osoby bez związków z tym zawodem.
„Stwierdziliśmy ogromne różnice między tymi pięcioma grupami. Wśród Tsimane nie stwierdziliśmy żadnej preferencji dla współbrzmień. W dwóch pozostałych grupach boliwijskich zaznaczyła się statystycznie widoczna przewaga zwolenników konsonansów, jednak była ona minimalna. Wśród Amerykanów natomiast proporcje były znacząco inne – odnotowaliśmy wyraźną większość tych, którzy woleli dźwięki harmonijne. Co ciekawe – była ona zdecydowanie bardziej zauważalna w grupie muzyków.” – podsumowuje McDermott.
Co ciekawe, Tsimane w podobny sposób jak inne grupy oceniali dźwięki niemuzyczne, takie jak śmiech czy krzyk. Wykazali przy jednakową niechęć do dźwięków uznawanych jako chropowate.
„Te ustalenia wyraźnie sugerują, że zamiłowanie do czystych harmonii ma podłoże kulturowe, a nie biologiczne. – konkluduje zaangażowany w projekt Brian Moore z Cambridge University – Ogólnie rzecz biorąc, ludzie wychowani w muzycznej tradycji Zachodu wolą interwały zgodnie brzmiące. Nie jest to jednak cecha wrodzona”.
foto: MIT/Alan Schultz