Przedwczoraj, wczoraj i dzisiaj mało pisania, bo, jak mawiają Rosjanie, sanitarnyje dni.
Słowem – czyścimy nasze audiofilskie zabawki od środka.
Pewnie nie zdajecie sobie sprawy z tego, że przez górne kratownice w waszych wzmacniaczach i odtwarzaczach, przede wszystkim wzmacniaczach, dostaje się mnóstwo kurzu, pyłu, smogu, dymu, śmieci, paprochów, jedzenia, fajek, popiołu i resztek zapylania, które po roku, dwóch, trzech, nie daj bóg pięciu, tworzą warstwę brudu, który jest mało audiofilski i bardzo zapalający.
Słowo „zapalający” przeraża nas, dlatego polecamy od czasu do czasu CX80 oraz sprężone powietrze, aby doprowadzić sprzęt do porządku. To dwa spreje, które chronią przed hajcem i usuwają potencjalnie niebezpieczne złogi.
Jak to zrobić? Po prostu – odkręcasz górną płytę urządzenia i robisz porządki! Bez oszczędzania CX80 oraz Proline! P… gwarancję! Widzisz w środku kurz, reagujesz.
Nie bój się! Ale nie rób tego pod napięciem. Podczas czyszczenia sprzęt MUSI być odłączony od sieci. Korzyścią będzie widok oryginalnych części, refleksja, że audiofilskie klocki to głównie ciężar obudowy i transformatora oraz przekonanie, że do zdobycia Księżyca nie są potrzebne pomysły XXI wieku. Bo Księżyc został zdobyty jakiś czas temu.
Jeszcze nikt nie robił testów elektroniki sprzed i po czyszczeniu, ale zapewniamy was, że urządzenie z ubiegłej dekady za 3 tys. złotych po czyszczeniu może zagrać jak dzisiejszy przebój za 10 tys. dolarów prosto z salonu! Więcej – przysięgamy, że na 10 urządzeń reklamowanych jako dual-mono najwyżej jedno będzie miało taki układ. Mówimy to, bo raz na jakiś czas robimy maszynkom wiwisekcję. Rozkręcamy je i widzimy wszystkie kłamstwa!!!