Mozart, Wagner, Strauss… Spojrzenie austriackiego dyrygenta na dzieła największych twórców operowych w historii może wydawać się dzisiaj archaiczne, anachroniczne i zachowawcze, jednak zadając sobie pytanie, czy jego interpretacje są dla współczesnego odbiorcy wystarczająco świeże, należy w gruncie rzeczy zastanowić się, czy w tej dziedzinie rację bytu mają takie kategorie jak postęp czy nowoczesność. W muzyce zazwyczaj wyrażają się poprzez głębsze czytanie partytur, co wcale nie oznacza bardziej interesujących wykonań tylko z tego powodu, że są one w ujęciu wykonawców wierniejsze oryginalnym zapisom, lub też eksperymenty brzmieniowe prowadzące do zmian stroju lub składu orkiestry. Ani jedno, ani drugie nie zapewnia, iż opera osiągnie swoją pełnię, albowiem to jest możliwe tylko wtedy, kiedy nie krąży po szczytach ekspresji, lecz wyraża swoje najgłębsze przesłanie. Böhm, jak rzadko kto, potrafił przeniknąć do najbardziej ukrytych zamiarów kompozytorów, jednocześnie eksponując to, co zawsze stanowi o spójności kompozycji, czyli relacje głównych bohaterów udramatyzowane w ich śpiewnym wyrazie. Czasami wręcz można odnieść wrażenie, że wielki Austriak lepiej rozumie grane pod jego batutą dzieła niż ich autorzy, co może wydawać się tezą tyleż uzasadnioną w przypadku Mozarta, co zupełnie nieprawdopodobną w odniesieniu do Wagnera, którego wprawdzie pokochać można, gdyż to odbywa się bez świadomości i czasami wbrew, lecz pojąć tylko wtedy, kiedy człowiek godzi najwyższe kompromisy między sztuką a jej związkami z rzeczywistością.
Kategorie:
NOWOŚCI