Klasyka w wydaniu, którego nie powstydziłby się najbardziej satanistyczny zespół na świecie
Proszę sobie wyobrazić, że pokazana na okładce piękna wdowa, urządzająca sobie właśnie bachanalia na trumnie swojego męża, straciła go w katastrofie samolotu z państwową delegacją na pokładzie. Albo iż zginął był ów nieszczęśnik skatowanym będąc po łapance w stolicy wschodniego państwa rządzonego przez tyrana. Lub został zastrzelonym przez czerwone służby, przykręcając pod osłoną nocy pamiątkową tabliczkę do pomnika ku czci ofiar poległych na ziemiach zabużańskich.
Już sama myśl o tym przejmuje zimną zgrozą. A co dopiero myśl, że wdowa mogłaby uznać jego zgon za sygnał do rozpasanej hulanki z alkoholem i domyślnymi stosunkami płciowymi w tle?! Jakimż człowiekiem trzeba być, aby roić takie chore wizje, jakimż potworem trzeba się urodzić, aby gwoli marnego zarobku wcielać je w życie?! Autor tej bulwersującej okładki, reklamującej płytę z dwiema operetkami, dyrygowanymi przez Franza Bauer-Theussla (gra Vienna State Opera Orchestra), z pewnością zasłużył na tuzin rózg. Tym bardziej w kraju, gdzie wdowieństwo jest takim samym bohaterstwem, jak konna szarża naprzeciw plutonu wrażych czołgów. I nie wolno nim frymarczyć! Szatanie, precz!