Polscy artyści chcieliby sobie zagwarantować ustawowo 33 procent czasu antenowego w programach radiowych. Powołują się na ustawę o ochronie języka polskiego.
To wyjątkowa bezczelność – wiadomo, że chodzi o kasę, a nie o język polski, którym artyści muzyczni posługują się tak, jak drwale cytatami Herodota. Okazuje się również, iż gwarantowaną przez konstytucję wolność słowa można interpretować jako ograniczenie posługiwania się językami obcymi w polskiej radiosferze.
Kapitanowie polskiego szołbizu uznali, że aby zarobić, lepiej trafić do państowego regulatora niż do odbiorcy, któremu pokazuje się twarz Dody jako akt strzelisty możliwości całego środowiska.
Kategorie:
NOWOŚCI