Audiofilski sprzęt najczęściej przypomina urodą chińskie maszyny do szycia, dlatego tym większą radość sprawia naprawdę dobrze zaprojektowany komponent, który pieści nie tylko uszy, ale i oczy. Istnieje szkoła mówiąca, że muzyki należy słuchać po ciemku, najlepiej nocą. Cóż, gdybym miał przed sobą tak szkaradne wzorniczo rzeczy jak te, które wychodzą spod ręki Andrzeja Markówa, Harpii lub Sound Artu, też wykręciłbym ostatnią żarówkę. Proszę na razie jednak o tym zapomnieć – przed Państwem najbardziej seksowny sprzęt audio na świecie.
McIntosh MC75 w jubileuszowym wydaniu. Gdyby Batman był melomanem, na pewno miałby coś takiego w swojej jaskini.
Tannoy TD12. Takich głośników nie wymienia się po 5 czy 7 latach. Takie głośniki zapisuje się w testamencie.
Gryphon Scorpio. Z pewnością najlepszy wybór dla pilotów F-22 po trzydziestce.
Avantgarde Acoustic Trio G2. Poza tym, że piękne, mają też tę zaletę, że żadna żona nie postawi na nich paprotki. Chociaż ten regalik pośrodku…
Soulution 720. Monoblok, który mógłby wypaść z Aston Martina i nikt by się nie zdziwił.
Magico Ultimate II. Gdyby te kolumny stanęły na Placu Defilad zamiast Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zaoszczędzilibyśmy trochę publicznego grosza, a efekt nie byłby wcale skromniejszy.
Caliburn Cobra. Najlepsze cechy epoki Howarda Hughesa.
Clearaudio Innovation. Jeszcze jedna okazja, żeby wybaczyć Niemcom najazd w 1939 roku.
NAD VISO FIVE. Mógłby grać drugoplanowe role u Almodovara i wytrzymać konfrontację z Penelopą Cruz.
Vienna Acoustic Klimt The Music. Nienaganne. Jak mundur Hansa Klossa.