Pierwszym albumem, który ukaże się nakładem Deutsche Grammophon w 2015 roku będzie opera „Jolanta” Piotra Czajkowskiego z rosyjską śpiewaczką Anną Netrebko w tytułowej partii. Płyta zapowiedziana na 2 stycznia nie budzi jednak takiego zainteresowania jak postać odtwórczyni głównej roli, która swoimi poglądami politycznymi mocno naraziła się wielu osobom na całym świecie.
8 grudnia podczas konferencji prasowej w Petersburgu artystka ogłosiła, że przekazuje 1 mln rubli na potrzeby opery w Doniecku, który – jak wiadomo – jest opanowany przez wspieranych aktywnie przez rząd Władimira Putina ukraińskich separatystów oraz międzynarodowych najemników, którzy zbrojnie walczą o oderwanie wschodnich okręgów od Kijowa. Netrebko oznajmiła przy tym, że jest apolityczna, chodzi jej o wpieranie sztuki i pragnie wystąpić w Doniecku tak szybko, jak szybko pozwolą na to warunki. Po czym dała się sfotografować z flagą buntowników oraz w towarzystwie Olega Carjowa, byłego parlamentarzysty ukraińskiego objęte sankcjami UE za czynną działalność wspierającą krwawe powstanie wschodnich bojówkarzy podżeganych przez Kreml.
Netrebko nie wygląda na osobę, która nie rozumie konsekwencji swoich czynów, nadużywa narkotyków i alkoholu albo traci kontrolę nad swoimi zachowaniami z powodu choroby, głupoty albo naiwności. Świat nie tylko operowy zatrząsł się więc ze słusznego oburzenia, a linie Austrian Airlines zerwały nawet z nią kontrakt reklamowy. Najsmutniejsze jest to, że Anna, notabene dobra koleżanka Piotra Beczały, nie jest jedyną rosyjską artystką popierającą wojnę na Ukrainie – zaliczyć do nich można między innymi reżysera Nikitę Michałkowa i dyrygenta Walerego Giergiewa.
Czy nowa płyta słynnej sopranistki może zmazać grzech separatyzmu? Wątpliwe. Tym bardziej, że Netrebko już od dłuższego czasu nagrywa bardzo średnie płyty.