Całkiem dobre miejsce, żeby od czasu do czasu przekonać się
Różne są powody, dla których ludzie pokazują się w filharmonii. Jedni chcą się tam wyspać, drudzy pochwalić nowymi kozaczkami bądź szytym na miarę w Mediolanie garniturkiem, dla innych to pretekst do picia wódki po koncercie, są też tacy, którzy przychodzą, żeby załatwić sobie orkiestrę na imieniny, garden party lub orgietkę nad basenem. Wielu przygania ciekawość, bo słyszeli, że to miejsce, gdzie ludzie podobno wytrzymują bez popcornu co najmniej półtorej godziny, sporo klientów trafia, bo szef zamiast podwyżki dał im bilet na koncert. Zdarzają się osobnicy, którzy przychodzą tylko i wyłącznie dla granej tam muzyki, bywają też audiofile przekonujący potem w internecie, że orkiestra na żywo brzmi 10 razy gorzej niż na sprzęcie zmajstrowanym w garażu z chińskich zestawów do samodzielnego składania.