AUDIOLAB M-DAC, CZYLI O INSTRUMENTACH POCHODNYCH, AUDIO SHOW 2011 I DOZGONNYCH UPRZEDZENIACH
We własnej praktyce posługujemy się zakupionym w elektronicznym supermarkecie Sound Blasterem firmy Creative i przysięgamy, że ten sprzęt za kilkaset złotych całkowicie wystarcza nam do satysfakcjonujących eksperymentów z muzyką cyfrową i computer audio. I dlatego coś, co kosztuje wielokrotnie więcej niż nasza karta 24/96 budzi w nas większą panikę niż Grek próbujący pożyczyć kasę.
Czy drogi, bo kosztujący aż 600 funtów konwerter Audiolaba z wbudowanym chipem ESS Sabre32 9018, 32-bitową rozdzielczością, próbkowaniem dochodzącym do 84,672MHz, asynchronicznym USB oraz dużym wyświetlaczem i pilotem zdalnego sterowania jest w stanie przekuć naszą pierwotną nieufność wobec drogich gadżetów w jakąś dojrzałą deklarację o ważeniu ocen dopiero po odsłuchach?
Szczerze wątpimy. Dlaczego? Można będzie o tym przekonać się podczas tegorocznego Audio Show. To będzie kolejna próba potwierdzającą naszą obserwację, niezbyt inteligentną, owszem, iż najdroższe systemy będą grać najgorzej, a największy zachwyt wzbudzą zestawienia tanie, ale za to o przyzwoitym dźwięku, który będzie stanowić jakieś 80-90 procent jakości tych najbardziej kosztownych. I w żadnym z nich nie będzie konwertera za 600 funciaków. Założymy się?