Na swoje 40-lecie niemiecka firma wypuszcza gramofon, który – jesteśmy o tym przekonani – przetrwa z łatwością kolejne cztery dekady, a najpewniej dwa nadchodzące stulecia ciągłych nalotów północnych Koreańczyków wspieranych przez nigeryjskie formacje soulowe, równie niszczące jak dieta Kim Dzong Una. Maszyna wykonana jest ze stali i aluminium, wyprodukowanych zapewne w najlepszej hucie Zagłębia Ruhry. Ramię 9-calowe – osadzone w ceramicznym gnieździe – dozbrojono włóknem węglowym, a napęd stanowią aż 4 silniki, których moc przenoszona jest za pomocą 4 podwójnych pasków. Cała aparatura waży 60 kg, osadzona jest na trzech magnetycznych stopach i z daleka prezentuje się jak jak sen sierżanta Wehrmachtu o niezniszczalnej placówce gdzieś nad daleką Prypecią. Taki sen kosztuje 30 tys. euro. To chyba tyle, ile wynosi zasiłek socjalny w Niemczech pani kanclerz Merkel.