Odpowiedź na takie pytanie daje „Raport o stanie muzyki” sporządzony i opublikowany przez Instytut Muzyki i Tańca. To do tej pory najpełniejszy i najbardziej wiarygodny dokument dotyczący branży muzycznej, choć trzeba od razu zauważyć, że publicystyka panoszy się w nim w stopniu, który według światowych standardów mógłby go po prostu zdyskwalifikować jako źródło poważnej wiedzy.
Niemniej, wiemy dzięki niemu, że Polacy najbardziej lubią muzykę pop i disco-polo, co specjalnie nie zaskakuje, bo jest to odbiciem globalnej prawidłowości, zgodnie z którą większość ludzi na świecie preferuje zawsze gatunki najgorsze i najpodlejsze. Można więc nad tym ubolewać, lecz należy przyjąć do wiadomości, iż słabość do disco-polo nie jest wynikiem szczególnego upośledzenia narodowego genotypu. Ludzkość po prostu tak ma, że w swojej masie lubi tandetę.
Sporą niespodzianką natomiast jest deklarowana aż przez 15 procent Polaków skłonność do muzyki poważnej. Przypuszczamy, że taki wybór został przez nich dokonany na podstawie znajomości kilku klasycznych motywów, z których większość napisali Piotr Rubik i Zbigniew Preisner, a reszta została zasłyszana w reklamach kleju do protez zębowych. Tak wysoki odsetek wielbicieli „powagi” – wyższy niż fanów rapu i hip-hopu – nie ma żadnego odzwierciedlenia ani na listach przebojów, ani w sprzedaży płyt, ani w popularności koncertów, co każe nam wyrazić mocną wątpliwość w szczerość deklaracji.
Skomentuj
Close Window