Jeszcze do niedawna w biznesie fonograficznym całkiem dobrze działała zasada Pareto, która oznaczała, że 80 procent kasy krążącej w tej branży trafia do 20 procent najlepszych graczy. Czasy są jednak dziwne, przemysł nagraniowy ciągle wstrząsany jest cyfrowymi rewolucjami, do paśników bieży coraz więcej zwierzyny, a publika staje się wybredna jak nigdy dotąd. W tej sytuacji wydawałoby się, że podział forsy będzie coraz bardziej demokratyczny, tymczasem – jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Marka Mulligana – jest wręcz odwrotnie. Obecnie 1 procent muzyków zgarnia aż 77 procent wszystkich dochodów ze sprzedaży fonogramów. Ciekawe, że reguła ta dotyczy nie tylko tradycyjnego segmentu sprzedaży CD, ale także wszystkich innych sposobów dystrybucji, w tym m.in. poprzez serwisy subskrypcyjne. I chociaż pieniędzy na tym rynku jest coraz mniej – w 2013 roku suma obrotów na rynku fonograficznym wyniosła 2,8 mld dolarów, podczas gdy na przełomie wieków była ona o 1 mld większa, to elita nie ma powodu do narzekania, bo strumień płynących do niej pieniędzy jest coraz większy. I między bajki należy chyba włożyć wszystkie opowieści o tym, że dzięki powszechnemu dostępowi do YouTube, Spotify czy iTunesa każdy może zarobić miliony na swojej muzyce. Zarabiają ci, którzy są najmocniejsi. Bardziej szczegółowo – tutaj.
Kategorie:
NOWOŚCI