Naukowcy London School of Economics twierdzą jednak – wbrew temu, co głoszą IFPI, BPI i inne środowiska lobbystyczne – że nie ma żadnego związku między file-sharingiem a utratą dochodów przez sektor muzyczny. Nielegalne ściąganie plików ma praktycznie zerowe oddziaływanie na ekonomikę tej branży. Angielscy analitycy zwracają uwagę na inne, o wiele ważniejsze czynniki, wśród których na pierwszym miejscu wymieniają czynnik o charakterze kulturowym: muzyka przestaje mieć znaczenie dla wielu osób, postrzegających ją obecnie – m.in. z powodu cyfryzacji – za rzecz niematerialną (oderwanie od nośnika -red.) i efemeryczną (koncentracja na piosenkach). Zauważają oni także czynniki ekonomiczne – znaczną redukcję budżetów na cele rozrywkowe, małą elastyczność tego rodzaju wydatków, wzrost kosztów utrzymania oraz znaczne podwyżki cen biletów na występy muzyczne.
W opinii analityków LSE to właśnie trudna sytuacja ekonomiczna odbiorców oraz mniejsza rola muzyki w ich życiu, do czego przyczynił się sam przemysł, lansujący szybką, bezmyślną i czysto rozrywkową konsumpcję nowych produktów (patrz Lady Gaga), niszczą ekonomiczne podstawy tej branży. Piraci nie mają z tym nic wspólnego! Większą odpowiedzialność ponoszą menedżerowie, którzy nie potrafią odnaleźć się w cyfrowej rzeczywistości, sprzyjącej ludziom rzutkim, odważnym i niezależnym.
Raport analityków LSE do pobrania tutaj