Japoński wzmacniacz triodowy o mocy pięciu watów zbudowany przez starego mistrza żyjącego w zapomnianej dzielnicy Tokio – 250 tys. dolarów. Srebrne kable kute w Damaszku – 100 tys. dolarów. Monitory G.T. Sound – 50 tys. dolarów. Kolekcja rzadkich winyli – 500 tys. dolarów. Gramofon Thorens Reference – 50 tys. dolarów.
Czy przy takich wydatkach warto oszczędzać na siedzeniu? Audiofile sądzą, że euforia, w którą często wpadają podczas słuchania muzyki za pomocą swoich kosztownych zestawów wiąże się ze stanem lewitacji, pozwalającym zapomnieć o wszelkich fizycznych ograniczeniach. Niektórzy więc uważają, że nawet nieheblowana deska nadaje się do pokoju odsłuchowego.
Mamy nadzieję, że kiedyś spróbują wysłuchać cyklu operowego „Licht” niejakiego Stockhausena. Jeśli w którymś momencie rattanowy fotelik albo wiklinowe krzesełko zacznie się wbijać w mózg, prosimy pamiętać, że istnieje norweska firma IMG produkująca fotele Majesty RG. Fotel ma wszystko, żeby dopłynąć na nim do końca świata, a cena wynosząca około 6 tysięcy złotych naprawdę wydaje się okazyjna. Poza tym – czasami lepiej posiedzieć w takim fotelu ciszy niż posłuchać tranzystorowego wzmacniacza za takie pieniądze.