Wyznawcy ruchu gender próbują dość obcesowo zaprzeczyć ponadczasowej prawdzie, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa, jest jednak sporo dowodów, iż usiłowania te mają wszelkie znamiona fanatyzmu. Różnice między płciami są dość wyraźne i nie da się ich zatrzeć elokwentną perswazją interdyscyplinarną. Analiza przeprowadzona przez Paula Lamere’a z Music Machinery pokazuje na przykład ewidentną odmienność damskich i męskich gustów muzycznych. Nas to kompletnie nie dziwi, zdajemy sobie jednak sprawę, że takie badania mogą posłużyć do perfidnych prób tworzenia muzyki, która będzie podobała się wszystkim. Cóż, brak wyraźnej identyfikacji płciowej wcale nas nie przeraża, przerażają nas natomiast rzeczy, które w tym duchu powstają. Choćby filmy, w których konwencja dramatu wojennego przełamana jest stylistyką komedii romantycznej. Tak, mamy na myśli ubiegłoroczny film „Stalingrad”. A także twórczość niejakiego Bruno Marsa. Pan Lamere pokusił się zresztą o stworzenie listy muzyków, którzy podobaliby się ludziom, gdyby ci mieli nie posiadali płci i Mars zajął na niej drugie miejsce. Pierwsze należy do Rihanny, trzecie do Eminema, czwarte do Katy Perry, zaś piąte do Justina Timberlake. W sumie trzeba przyznać, że ta uniseksowa czołówka nie wygląda najstraszniej, więc może i gender nie taki zabójczy jak nim szczują…
Więcej o genderowych studiach muzycznych – tutaj.