HAU, HAU, DECCA!

HAU, HAU, DECCA!
Jesteś miłośnikiem klasyki i czujesz się w związku z tym upośledzony?

Z pewnym opóźnieniem zauważyliśmy, że ludzie przestali posługiwać się językiem. Mowa stała im się praktycznie niepotrzebna. Dzięki nowoczesnym technologiom, przede wszystkim internetowi, dostali szansę, i bardzo chętnie z niej korzystają, by wyrażać swoje myśli, emocje i opinie za pomocą emotikonów, memów, lajków i samojebek.

Po co ubierać w słowa zachwyt nad finezją szefa kuchni trzygwiazdkowej restauracji Michelina, skoro można zrobić fotkę, a ta sama się rozniesie po serwisach społecznościowych komunikując co trzeba.

Jaki sens pisać o wrażeniach z nowego filmu Paolo Sorrentino, jeśli memodajnia podaje na tacy gotowce trafiające w punkt?

Czy warto werbalizować wątpliwości dotyczące interpretacji „Dziadka do orzechów” przedstawionej przez Herberta von Karajana i Filharmoników Berlińskich w sytuacji, gdy jest tyle fajnych montaży prezentujących niemieckiego dyrygenta w mundurze SS i z wyciągniętą ręką? Przecież to takie celne i znakomicie oddaje poglądy na temat jego artyzmu.

Chyba nie musimy wyjaśniać, iż to bardzo pozytywny kierunek.

Miliony pozbawione jakichkolwiek możliwości wypowiadania się, bo na przykład są idiotami albo nie potrafią czytać, eksplikują się praktycznie w każdym temacie.

Pięknie, gdyż na tym polega demokratyzacja społeczeństwa. Kiedyś tylko elity mogły se pisać, że ktoś jest cacy albo be. Dzisiaj ty, ja, twój ojciec alkoholik, twoja ciotka dziwka, nauczyciel pedofil, wikary seksoholik, szef aferzysta i poseł narkoman dysponujemy pełnym prawem, by przywalić komu trzeba i w świetle przysługujących nam przywilejów.

Nie żeby od razu bez sensu, ale na przykład taki Penderecki byłby na pewno lepszym kompozytorem albo i Polakiem, gdyby napisał Kantatę Smoleńską i poparł sutym datkiem prawicowy think-tank. Dobrze, że ludzie mogą się organizować wokół takich celów posługując się tylko emotikonami, memami, lajkami i samojebkami. W innym przypadku byliby wykluczeni. Właściwie – wyklęci.

Bardzo zatem nas cieszy sytuacja, która prowadzi do rewalidacji i resocjalizacji wielkich grup społecznych za pomocą prostych narzędzi komunikacyjnych. Ekspresyjne ikonki na Facebooku pozwalają osobie, która do tej pory miała kłopoty nawet z kupieniem skarpetek aktywnie uczestniczyć w dyskusjach o premierach w Teatrze Maryjskim. Następnym krokiem w tym procesie będzie przeczytanie notatki o tej słynnej petersburskiej instytucji i być może obejrzenie w YouTube jakiegoś fragmentu opery czy symfonii. Wielka rzecz, czegóż chcieć więcej.

Zastanawiamy się jednak głęboko, na czym polega proces odwrotny. Dlaczego ci, którzy tworzyli intelektualną przestrzeń, nagle kapitulują i idą w przeciwną stronę. Na przykład wytwórnia Decca. Zawsze była nieodłącznym elementem progresu. Nagle wypuszcza album z dwiema płytami i… książeczką do kolorowania.

Książeczki do kolorowania dla dorosłych to bardzo silny trend na rynku księgarskim. Pełnią tę samą pozytywną funkcję, co emotikony, lajki, memy. Dzięki temu zwiększa się też czytelnictwo.

Kiedyś mieliśmy sznaucera. Był dziki, ale po tresurze umiał kilka sztuczek. Duma i wzruszenie. Dzisiaj to samo czujemy, obserwując działalność wielu naszych znajomych i krewnych. Posługują się w internecie ikonkami tak sprawnie, jak nasz sznaucer reagował na komendy wpojone podczas treningu. Kolorowanki wychodzą im zaś lepiej niż jemu aporty.

Konkluzja? Książeczki do kolorowania są dobre, ale na pewno nie wtedy, gdy z wyszkolonego psa ktoś próbuje robić głupiego kundla. Hau, hau, Decca!

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj