Francuzka nie olśniewa techniką, repertuar posiada względnie konwencjonalny, nie jest także mistrzynią dryblingu, żonglerki i swobodnego lotu. Wyrozumowanie i niepewną dłoń nadrabia jednak wyrazem poetyckim, którego nie brakuje jej zwłaszcza tam, gdzie nie musi wspinać się na karkołomne szczyty. Dlatego Helene należy do naszych ulubionych pianistek – gra przyjemnie i wcale nie udaje, że skończyła tę samą klasę, co Włodzimierz Horovitz.
Jej najnowsza produkcja osnuta została wokół motywu wody, zgodna jest z inklinacją Helene do przyrody (to wielka miłośniczka i ekspertka w temacie wilków) oraz więcej niż atletyzmu wymaga żarliwej pasji tudzież buddyjskiego nerwu.
Mamy nadzieję, że dla Helene to naturalne podłoże, choć błysnęło nam przez moment, iż dała się wmanewrować w zastanawiającą strategię Deutsche Grammophon, której przejawem mnóstwo minimalistycznego plumkania, jakie się ostatnio ukazuje w żółtych barwa. Podejrzenie tym silniejsze, że wmieszany jest niejaki Nitin Sawhney – muzyk i producent o wątpliwym guście.
Na płycie „Water” znajdują się utwory m.in. Luciano Berio, Toru Takemitsu, Gabriela Fauré, Maurice’a Ravela, Isaaca Albéniza, Liszta, Janacka i Debussy’ego.
Helene, kochamy cię!