Ameryka oszalała, Europa się wali, barbarzyńcy ze Wschodu celują w nas swoje rakiety, filozofia umarła, przyzwoitość poszła się łajdaczyć, autorytety gniją, dobór naturalny zwichrowany, być może to koniec ewolucji gatunku, który ledwo pamięta kilku starożytnych mędrców, Newtona, Bacha, Prousta, Lutosławskiego, Myśliwskiego…
Gdyby wierzyć garstce głupków oceniających własne rozumki na podstawie liczby czytelników bredni, którymi opisują dzisiejszy świat i traktować poważnie grasujące w togach, biretach i akademickich gronostajach bandy bezmyślnych pasożytów, już dawno wypadałoby wyciąć sobie pulę genów i wystrzelić ją w kosmos dla zachowania nadziei, że coś jeszcze dobrego z człowieka można zachować. Tymczasem cóż widzimy?
Filharmonie pełne, festiwale wyprzedane, artyści bynajmniej nie dojeżdżają na koncerty tramwajami, publiczność też raczej nie chodzi w skórach, płyty ciągle się sprzedają, mecenasi może nie imponują hojnością, ale resztki ze stołu grajkom nadal rzucają, rządy wprawdzie wolą utrzymywać debili ze służb specjalnych niż genialnych młodych Chopinów, Beethovenów i Stockhausenów, rzucają aliści od czasu do czasu jakieś nędzne podarunki w kierunku kultury…
W sumie – nie wygląda to najgorzej. Prawda? Cóż za łaskawość. A przecież mogliby jakąś mobilną platformę z gilotynką.
Tak, oczywiście, ktoś przypomni, że za Hitlera i Stalina też pełno było w salach koncertowych, ale chcielibyśmy zauważyć, iż obecnie – w przeciwieństwie do tamtych czasów – żaden artysta nie zastanawia się, czy po premierze swojego dzieła zostanie rozstrzelany. Och, najwyżej któryś popełni samobójstwo. Ale czy to nasza wina, że przypomnieliśmy mu, że gej, biseks, długi, alkohol, narkotyki. Że talent? Jaki talent, skoro taki zdeprawowany degenerat.
Wielu idiotów bardzo się stara, żeby stworzyć dogodne warunki dla tych, którzy wolą zniknąć niż wystawić się na zbiorowy gwałt. I oni rzeczywiście zasługują (ci idioci, nie artyści), iżby defragmentować ich genotypy i wysyłać gdzieś w…du do czarnej dziury, poza horyzont zdarzeń.
Takie właśnie niezbyt mądre myśli naszły nas, gdy zobaczyliśmy po raz kolejny jak ludzie w wytwórni Hyperion i pokrewnych starają się przypomnieć, co to jest muzyka, poezja, malarstwo… Takie sztuki, dla których kiedyś ginęliśmy. Ot, choćby w Bitwie o Anglię.
Sampler – bezpłatnie i w jakości CD – tutaj.