JAK POWSTAJE PŁYTA WINYLOWA

JAK POWSTAJE PŁYTA WINYLOWA
Dzięki lekturze tego artykułu nigdy już nie będziesz skonfundowany, kiedy jakaś zjawiskowa blondynka o wielkich niebieskich oczach zada ci w splendorze zachodzącego słońca niepokojące pytanie: "Misiu, a powiedz mi ty, jak winyle produkowane są?"

W związku z ciągle rosnącą popularnością winyli, coraz więcej osób wnika w kwestie związane z ich produkcją. Są to nie tylko audiofile o inklinacjach erudycyjnych, ale także np. muzycy czy biznesmeni, którzy – zachęceni dobrą sprzedaż analogów – chcieliby kupić odpowiednie maszyny i rozpocząć wytwarzanie płyt, które potem mogliby sprzedawać po 100 albo nawet 120 złotych.

Wbrew pozorom, rynek odpowiednich urządzeń jest bardzo skromny i w zasadzie inwestorzy są skazani na stare linie do tłoczenia winyli, wymagające zazwyczaj modernizacji oraz ręce wykwalifikowanych pracowników. To dobra bardzo deficytowe. Dlatego istniejące zakłady – na przykład czeski GZ Vinyl, będący jedną z największych tłoczni winyli na świecie – nie nadążają z terminami, a do firm, które oferują nowe urządzenia ustawiają się długie, wielomiesięczne kolejki.

Najbliższe takie przedsiębiorstwo znajduje się w Niemczech – to Newbilt Machinery GmbH & Co, które jako pierwsze na świecie zaczęło po blisko 30 latach dostarczać zupełnie nowy sprzęt. Inna spółka to kanadyjska Viryl Technologies, proponująca innowacyjne, nieznane do tej pory automaty do produkcji winyli. W Polsce w GM Records niedawno ruszyła ponownie po 25 latach przerwy i po wielu przygotowaniach stara linia dawnej wytwórni Arston.

Tłoczenie winyli to końcowy etap cyklu produkcyjnego, który zaczyna się od przygotowania tzw. płyty studyjnej, zwanej też płytą transkrypcyjną. Najczęściej w tel roli występują aluminiowe krążki o średnicy 14 cali, czyli o 2 cale większej niż LP, pokryte warstwą miękkiego materiału, w którym specjalna maszyna – nacinarka – żłobi rowki za pomocą ramienia z diamentową/szafirową igły na końcu. Drgania igły są efektem przetwarzania sygnału akustycznego. To proces odwrotny do tego, który odbywa się podczas odtwarzania płyty winylowej przez gramofon.

Materiałem, którym pokrywa się płytę studyjną, potocznie przez niektórych określaną też terminem blank, jest najczęściej lakier nitrocelulozowy lub z octanu celulozy. Stąd też dwa inne określenia dysku studyjnego – płyta lakierowana lub acetatowa (ang. acetate – octany), w skrócie po prostu acetat. Substancje te cechują się odpowiednią miękkością, dzięki której rylec nacinarki może nanieść odpowiednie żłobienia. Bardzo podobne związki stosowano do wytwarzania klisz fotograficznych, w tym rentgenowskich. W latach komunizmu, cenzury i powszechnych deficytów zdjęcia rentgenowskie były zresztą wykorzystywane przez pomysłowych rosyjskich melomanów do tłoczenia płyt z zabronioną muzyką rozrywkową z Zachodu, czemu został poświęcony świetny minidokument „X-Ray Audio”.

Na marginesie – choć acetat jest dość miękkim tworzywem, to jednak stawia igle spory opór, więc napęd nacinarki powinien mieć mocniejszy silnik niż zwykły gramofon. Niektórzy jednak próbują modyfikować np. popularne Technicsy SL-1200 do wersji vinyl cuttera.

Reichsrundfunk-8-11-400a
Audycja Reichsrundfunk na płycie decelitowej gotowej do wysyłki na front

Płyta studyjna może być również pokryta inną substancją niż związki celulozy. Chodzi o decelit – tworzywo sztuczne wynalezione w 1936 roku w niemieckiej fabryce Eilenburger Chemiewerk (od 1953 roku VEB Eilenburger Celuloid-Werk). To handlowa nazwa termoplastycznego polichlorku winylu.

Decelit był produkowany aż do początku lat 90. ubiegłego wieku. Powlekane nim płyty jeszcze przed II wojną światową służyły stacji Polskiego Radia w Krakowie do archiwizacji audycji. W okresie wojennym Wehrmacht wykorzystywał je w swoich akcjach propagandowych – zarejestrowane na nich programy hitlerowskich rozgłośni docierały pocztą polową do jednostek frontowych.

Urządzenia rejestrujące dźwięk na płytach decelitowych były używane jeszcze długo po zakończeniu konfliktu wywołanego przez Adolfa. Portal ekolublin.pl przypomina, że „takich nośników używały m.in ekipy Ogólnopolskiej Akcji Zbierania Folkloru Muzycznego, która rejestrowała muzyków i śpiewaków z Radzięcina i Jędrzejówki w sierpniu 1950 roku. Nagrane wówczas pieśni, przechowywane w archiwum Polskiej Akademii Nauk, stanowią repertuar tej efemerycznej grupy, składającej się z lubelskich śpiewaczek młodszego pokolenia, od lat zajmujących się poznawaniem i praktyką tradycyjnego śpiewu Lubelszczyzny, w dużym stopniu poprzez naukę od wybitnych wiejskich artystek.”

Ciekawe zresztą, że podobną akcję prowadzą współcześnie młodzi Amerykanie w ramach programu The 78 Project, który polega na bezpośrednim nagrywaniu na acetatowe płyty rdzennej muzyki amerykańskiej. Na powstałych filmach znakomicie widać, jak działa ta technologia. Sięga po nią także The Third Man Records, wytwórnia Jacka White’a, utrwalająca w ten sposób koncerty na żywo. Powstają niepowtarzalne płyty, trzeba jednak prawdziwych mistrzów, aby prawidłowo przeprowadzić taką operację.

Płyty studyjne ze względu na nietrwałość lakieru – czy to acetatowego, czy decelitowego – są bardzo nietrwałe. Po kilku odtworzeniach praktycznie nie nadają się do dalszego użytku. Dlatego pełnią tylko rolę płyt wzorcowych i testowych w warunkach profesjonalnych. I lepiej nie korzystać z nich na domowym sprzęcie, gdyż po pierwsze – szkoda, a po drugie – mogą zniszczyć konsumenckie urządzenia do reprodukcji ze względu na ekstremalną dynamikę zapisu. Ich wartość brzmieniowa czy kolekcjonerska jest oczywiście najwyższej próby, ale w procesie produkcji wykorzystuje się ich kopie.

Jak powstają? W pierwszym etapie płyta transkrypcyjna (lacquer disc) jest pokrywana azotanem srebra. Z tej warstwy, po oddzieleniu od acetatu, w komorze galwanizacyjnej powstaje niklowy negatyw, zwany też ojcem (metal master). Potem z ojca robi się metalowy pozytyw, czyli… matkę (metal mother). I właśnie ta matka służy do wytworzenia matrycy (stamper), którą wykorzystuje się do masowego tłoczenia płyt w specjalnych prasach.

Matryce są – rzecz jasna – jednostronne, dlatego w wyciskaniu jednego krążka potrzebne są dwie.

Chociaż w potocznym rozumieniu płyty są wykonane z winylu, w praktyce producenci stosują różne mieszanki tworzyw na bazie polichlorku winylu (PVC). Od ich składu zależy jakość i brzmienie LP, singla czy EP. Końcowym etapem jest odcinanie zbędnego materiału i hartowanie rozgrzanej płyty (mieszanka jest w czasie tłoczenia podgrzewana) w wodzie.

W tym czasochłonnym wieloetapowym procesie łatwo o błąd, dlatego często stosuje się – ponoć skuteczniejszą – technologię DMM – Direct Metal Mastering. Płytą transkrypcyjną jest w niej miedziany blank, z którego od razu robi się matrycę. Audiofile, oczywiście, kłócą się do tej pory o wyższość technologii lakierowanego dysku nad technologią DMM, zapominają jednak, że krytyczne znaczenie może mieć głowica nacinarki, zawartość lakieru, skład masy winylowej, jakość matrycy czy dostarczonych do masteringu plików WAV, bo przecież nagrywanie na acetat na żywca to rzadkość i ekstrawagancja. Wystarczy zresztą porównać dwie albo trzy płyty z tym samym materiałem, ale wytłoczone w różnych fabrykach, by przekonać się, że wszystkie różnią się brzmieniem – czasami dramatycznie – podczas reprodukcji nawet na sprzęcie średniej klasy.

Aby zapewnić jak najlepsze właściwości brzmieniowe płyty winylowej, warto powierzyć jej przygotowanie prawdziwym fachowcom. Nie ma ich wielu. Wprawdzie jest sporo inżynierów dźwięków, jednak takich, którzy nadal praktykują w stylu analogowym spotyka się wyjątkowo rzadko. Gdzie zatem ich szukać? Na przykład w londyńskich studiach… Abbey Road. Nierealne i za drogo? Ta uznana firma uruchomiła właśnie usługę masteringu przez internet. Wystarczy dostarczyć odpowiednie pliki, wybrać swojego inżyniera i potem już tylko czekać na mastera. Lakierowanego lub miedzianego.

Oczywiście, trzeba pamięta, że cały opisany powyżej proces dotyczy ścieżki acetatowej. Zamiast dysku studyjnego można zastosować magnetofon albo – po nagraniu lakieru – przenieść jego zawartość na taśmę-matkę. W latach 50. i 60. ubiegłego wieku był to proces kosztowny, więc rzadko stosowany, ale to właśnie taśmy-matki z „lakierów” są przez ekstremalnych audiofilów uważane za najwierniejsze odwzorowanie oryginału. Czy faktycznie dźwięczą jak muzyka w studio? Takie pytania są treścią najbardziej wyrafinowanych entuzjastów dobrego brzmienia. Na całym świecie jest ich najwyżej pięćdziesięciu.
Production_of_gramophone_records

Kategorie: NOWOŚCI, VINYL

Skomentuj