Możliwe, że kilku ambitnych Chińczyków powiesi się z rozpaczy po naszym stwierdzeniu, że jako producenci hi-endowego sprzętu audio ponieśli totalną porażkę, ale przecież nie my zawiniliśmy, tylko oni sami. Po kilkunastu latach olbrzymiej ekspansji sprzętu i marek, nasi azjatyccy przyjaciele wrócili do roli, w której czują się chyba najlepiej – taniej siły wytwórczej i anonimowych dostawców części.
Sporej popularności niektórych stworzonych przez siebie firm nie potrafili oni poprzeć skutecznym marketingiem, jakością, dobrym dizajnem estetyką czy oryginalnością rozwiązań produkowanego sprzętu. Chińczycy zrazili do siebie zamożnych audiofilów z Europy i Ameryki jarmarcznym wzornictwem, kiepskim wykonawstwem, a i z brzemieniem było zazwyczaj bardzo średnio. Stosunkowo szybko odbiorcy zorientowali się, że atrakcyjne ceny kompletnie nie rekompensują wad, a hi-endowy profil wielu komponentów jest zwykłym wymysłem. I dlatego na placu boju pozostało ledwie kilka firm, które budzą jeszcze jakieś miłe skojarzenia, ale i to głównie za sprawą dobrej pracy zachodnich dystrybutorów. Okazuje się, że aby zdobyć serce oddanych audiofilów, potrzebna jest koronkowa strategia, finezyjny przekaz, morze cierpliwości i sporo nakładów. Chińczycy chcieli pójść na skróty.
Czy Line Magnetic Audio, który od pewnego czasu próbuje zaistnieć w świadomości zachodnich klientów, pozostanie na rynku dłużej? Do swojej oferty, którą tworzą m.in. repliki wzmacniaczy Western Electric, firma dołożyła właśnie dwie nowe pozycje – 160-watowe monobloki LM519PA z lampami 845×4, 310Ax1, 300Bx1, 12AX7x1 oraz przedwzmacniacz LM512CA, zasilany kompletem 6922×2, 6KZ8x2 i 22DE4x2, działający w paśmie 10Hz-70kHZ. Nie znamy niestety cen tych wyrobów, ale LM pozycjonuje się bardzo wysoko, więc można spodziewać się poziomu co najmniej kilkunastu tysięcy dolarów. Nawet jeśli brzmienie uzasadnia ten pułap, od razu chcielibyśmy dostrzec w swoim niepoprawnym malkontenctwie zaczątki upadku tej marki. Widzicie to? Pomarańczowy wyświetlacz, zielona dioda… Nieważne? Taka estetyczna niefrasobliwość wykończyła dziesiątki chińskich firm, które przekonały się, że wprawdzie audiofile może nie grzeszą nadmiernym gustem, ale swoją wrażliwość mają i nie jest to wrażliwość właściciela stoiska z dresami.