Nie, nie i jeszcze raz nie! Cała ta wiedza i wszystkie te umiejętności świadczą o wysokiej kulturze, wyrafinowaniu, subtelności, koronkowym wyczuciu, wykwincie, finezji, wyjątkowym smaku, zwiewnym usposobieniu i wytwornych potrzebach. Miliony ludzi poświęcają się, by każda z nich została zauważona, zaspokojona, skwitowana i podsumowana.
W tym tygodniu rozniosła się wieść o Musicmask, audiofilskiej maseczce umożliwiającej słuchanie muzyki (sprzętu?) w ciemnościach. Uznaliśmy ten wynalazek za krok w dobrą stronę i przejaw dogłębnego zrozumienia delikatnej audiofilskiej natury, której czasami nie chce się zamknąć oczu, tylko je zasłonić. Mamy nadzieję, że wkrótce pojawią się maseczki jeszcze głębiej sięgające różnych poziomów upodobania: jedwabne, obrębiane, pikowane, wyszywane, usztywniane, pachnące, kolorowe, dzienne, nocne, dizajnerskie oraz w limitowanych edycjach, sygnowanych przez wielkie domy mody.
Liczymy, że Musicmask zainspiruje do tworzenia bardziej przemyślnych akcesoriów audiofilskich niż do tej pory. Zastanówmy się bowiem, dlaczego nie wykreować – wzorem np. oponiarzy lub szewców – okablowania letniego i zimowego, na porę deszczową i suchą, do słuchania przedpołudniowego i późnonocnego, w pełnym słońcu i kompletnym mroku? A audiofilskie nawilżacze, rolety zaciemniające, tybetańskie misy antyrezonansowe, wytłumiające kapcie, dywany przeciwszumowe, fotele demagnetyzujące, eko-płukanki do uszu…
Miałażby się bowiem kultura audiofilska zatrzymać na całorocznych interkonektach i podstawkach z marmuru?! Czyż powstanie tych wszystkich nowych rzeczy nie byłoby dowodem istnienie wyższej audiofilskiej formy inteligencji, podobnej w charakterze do tej, która już dawno zna co najmniej 15 łyżeczek do deserów?
Proszę porozmawiać o tym podczas dzisiejszego wieczorku analogowego. Miłego weekendu!