PULITZER 2016: IN FOR A PENNY, IN FOR A POUND

PULITZER 2016: IN FOR A PENNY, IN FOR A POUND
W tym roku muzycznego Pulitzera zdobyła wreszcie dobra płyta dobrego artysty

Amerykańska nagroda Pulitzera jest przyznawana nie tylko za wybitne osiągnięcia dziennikarskie, ale także muzyczne. W Ameryce rządzonej przez wilcze prawa rynku, niestety, jest z tym pewien problem, bo o ile jankesi do perfekcji opanowali tworzenie muzyki komercyjnej i rozrywkowej, to w gatunkach bardziej ambitnych – powadze i jazzie – ciągle na sukces mogą liczyć tylko rzeczy niezbyt wysokich lotów, ale za to dobrze oceniane przez garstkę akademickich fachowców, którzy swój światopogląd zbudowali na interpretacji dzieł Coplanda, Hovhanessa, Cage’a, Glassa i Reicha oraz kilka setek ambitnych osobników szprycujących się tabletkami znieczulającymi już przy późnym Beethovenie (Penderecki to pilne telefony do psychoanalityka oraz na wszelki wypadek ostatnie namaszczenie). Trzeba pogodzić się z tym, że USA w sferze technologicznej nigdy nie będą miały sobie równych, natomiast w sferze muzycznej po wsze czasy pozostaną na mentalnym poziomie Beach Boys i Taylor Swift. Nie mogą zatem dziwić werdykty jurorów, którzy w ostatnich latach Pulitzera przyznawali takim dziełom, jak: „Silent Night: Opera in Two Acts” Kevin Putsa, „Madame White Snake” Zhou Longa, „Anthracite Fields” Julii Wolfe czy – boże przebacz! – „Become Ocean” Johna Luthera Adamsa. Może jednak coś się zmienia w duszach Amerykanów, gdyż w tym roku nagrodzili naprawdę niezły album – „In for a Penny, in for a Pound” (Pi Recordings, 2015), nagrany przez formację Zooid prowadzoną przez Henry’ego Threadgilla, jednego z najznamienitszych jazzmanów świata. Zooid to improwizatorski kwintet, w którym każdy może się wykazać swoim talentem do fristajlowania, gdyż jego lider wychodzi z założenia, że muzyka to swobodny lot. To ma sens i dobrze, że zauważyli go również ludzie przyznający tegorocznego Pulitzera.

a0563920375_10

Kategorie: MUZYKA, NOWOŚCI

Skomentuj