RECENZJA: SAMSUNG Q90T+SAMSUNG Q800T

RECENZJA: SAMSUNG Q90T+SAMSUNG Q800T
Samsung. Nie sądziliśmy, że zabrzmi lepiej niż "Łowca androidów", a jednak.

Od pewnego czasu głęboko dręczy nas problem, który spadł na nas jak grabie z jasnego nieba. Problem został postawiony w sposób tyleż błyskotliwy, co przekorny. W naszym ulubionym programie „Gardeners’ World”. Monty Don, człowiek w Wielkiej Brytanii popularniejszy niż Jarema Klakson, znany lepiej pod pseudonimem Jeremy Clarkson, ni stąd, ni zowąd rzucił, ot tak, ale właśnie po tym poznać geniusza, pytanie, które wstrząsnęło naszą egzystencją. Czy rozdrabiał wtedy kompost, czy rzucał piłeczkę psu, czy mówił o eksterminacji przędziorka? Nie pamiętamy. Szok zbyt duży, by pamiętać o takich szczegółach.

„A co się odwdzięczy jak groszek pachnący i cienistka trójkątna?” – retorycznie cisnął w nas filozoficznym kamieniem Monty.

Bezsenna noc, następnego dnia gorączka i uporczywość w szukaniu odpowiedzi na problem zadany przez ogrodnika, który urodził się w Niemczech i wykształcił w Cambridge, co być może tłumaczy jego sowizdrzalskie w stylu, lecz sejsmiczne w skutkach podważanie paradygmatów przy pomocy groszku pachnącego i cienistki trójkątnej.

Będąc audiofilami, zaczęliśmy drążyć w naszych znajomych skałach i wizualizować energię, którą w nas poruszały kolejne zabawki służące do tzw. zaawansowanego słuchania. Z przykrością odnotowaliśmy, że w tej retrospekcji dominującym wspomnieniem jest rozczarowanie. Kupujesz Maserati, okazuje się, że Fiat Punto. Żeby jeszcze Dacia… Ale… Kilka wyjątków. Wzmacniacze triodowe Amplifon, słuchawki Sennheiser, ostatnio odkryliśmy morze zalet taniego, bo obecnie za 219 złotych modelu HD 200 PRO, cyfrowe walkmany Sony, sprzęt RME, profesjonalne nagrywarki dla profesjonalistów, które kosztują tyle, co nic, bo jeszcze nie wzięły się za nie audiofilskie lejbele, Foobar, iPhone SE…

Nasze groszki pachnące i cienistki trójkątne. Ale przecież to taka audiofilska Żabka albo Biedronka, prawda? Tanio, z Chin i bez kryształków Swarovskiego.

Zdumieni tą konstatacją, dotarliśmy w naszej pamięci do amplitunerów kina domowego za 2 tys. złotych, które grały lepiej niż integry za 15 tysi monet, płyt DVD za 10 rubli polskich brzmiących nie gorzej niż jazzowe superedycje z Japonii i kabli HDMI po 3 złote, bezbłędnie przewodzących dźwięk, nieporównywalnie względem kutych ręcznie przez buddyjskich mnichów srebrno-złotych przewodów w kwantowym splątaniu z gwiazdami neutronowymi w galaktyce AlphaMoneyBigInteres206784.

Ta nanosekunda refleksji uświadomiła nam, że postęp w sferze audiofilskiej byłby niemożliwy bez inwencji przemysłów filmowego i telewizyjnego. Dlatego poprosiliśmy firmę Samsung, która zajmuje w nich eksponowane miejsce, o możliwość zapoznania się z kilkoma nowymi produktami z tegorocznej oferty. Otrzymaliśmy do testów telewizor oraz soundbar o oznaczeniach widniejących w tytule tejże publikacji.

Liczba funkcji, aplikacji, możliwości, połączeń, dostępów tudzież okazji pary stworzonej przez telewizor oraz tzw. grajbelkę wykracza poza możliwości normalnego człowieka, który jest w stanie – przy średnim IQ – zapamiętać sekwencję sześcioelementową. Powiedzmy więc tyle, że konfiguracja obydwu urządzeń jest właściwie automatyczna, jakość obrazu i dźwięku w tym zestawieniu zadziwia, łatwość obsługi zawstydza konkurencję, zaś estetyka i jakość wykończenia są na poziomie królewskich dostawców, co budzi wyjątkowe pozytywne myśli, zważywszy że ten zestaw kosztuje mniej niż antywibracyjne podstawki pod audiofilskie kable.

Mało prawdopodobne, że jeszcze kiedyś wszystko będziemy zaczynać od nowa, urządzając się w świeżym apartamencie z kimś, kto przekonał nas do siebie swoim dorobkiem w Wielkim Zderzaczu Hadronów. Gdyby jednak – pierwsze zakupy to nie byłaby IKEA, lecz Samsung. Inteligentna elektronika, jakość reprodukcji – dźwięku i obrazu – która niszczy większość kanałów kablowych, nadających w nędzy sprzed dwóch dekad. Przy tym standardzie nie zawodzą tylko HBO i Netflix. Przestrzenność sceny audio, generowana przez soundbar i telewizor, niespotykana jest nawet w audiofilskich systemach za 500 tys. złotych. Precyzja lokalizacji źródeł i prawdziwość barwy – nieosiągalna dla większości audiofilskich zestawów. Rozdzielczość tego niezbyt przecież drogiego systemu jest porażająca. Widzieliśmy, fuu!, puder na zaroście Toma Cruise’a w trailerze następnego odcinka Top Guna, tanie komputerowe efekty w „bondzie”, który ciągle czeka na premierę i sztukowanie scen filmowych z różnym światłem.

Telewizory Samsunga wyprzedzają oczekiwania widzów, są wyzwaniem dla większości operatorów telewizyjnych, obnażają braki warsztatowe producentów, oferują możliwości, które sprawiają, że stają się centrum kontaktu między rzeczywistością a rzeczywistością wirtualną. Akcesoria w postaci paneli głośnikowych Samsunga pokazują, o ile świat audiofilskich doznań byłby bogatszy, gdyby audiofile zaczęli wierzyć w postęp, naukę i pasję inżynierów, którzy nie poprzestają nad zachwytami nad lampami 300B.

Samsung to przyszłość.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj