10 POWODÓW, DLA KTÓRYCH NALEŻY SIĘ TRZYMAĆ Z DALEKA OD SERWERÓW MUZYCZNYCH
1. Kupując serwer muzyczny (w domyśle – audiofilski), nie masz najmniejszego pojęcia, czy nie dostaniesz ładnie i po audiofilsku zapakowanego peceta z oprogramowaniem, które napisał niedouczony Chińczyk, cwany Malezyjczyk lub chytry Rosjanin.
2. Serwery muzyczne to taka sama atrakcja, jak kino i telewizja 3D – wszyscy się z tym męczą, ale nikt nie powie, że rozwiązanie jest mało eleganckie.
3. Nawet najprostsze urządzenia tego rodzaju przekraczają możliwości intelektualne przeciętnego użytkownika, dla którego samodzielna konfiguracja sprzętu będzie równie łatwa jak zdobycie Nobla z fizyki.
4. Większość serwerów pochodzi z firm, którym można zaufać tak, jak szwagrowi, zapewniającemu, że zbuduje auto lepsze niż Aston Martin, a jego ESP będą kupować Japończycy.
5. Do robienia kopii kolekcji płyt nie potrzeba drogiego serwera, wystarczy laptop i kilka zewnętrznych dysków.
6. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby zaopatrywać się w serwer, skoro wystarczy do laptopa z programem iTunes dokupić tylko odpowiednio dobry przetwornik.
7. Po co ci serwer, skoro nie potrafisz udowodnić wyższości jednego formatu zapisu cyfrowego nad drugim w sytuacji, kiedy formatów są dziesiątki, a żaden z nich nie jest jeszcze standardem prócz piekielnych empetrójek.
8. Jeśli chcesz kupić audiofilski serwer, zapytaj swojego dilera, czy ma w ofercie równie audiofilskie przewody ethernet, USB i HDMI. Przecież nie będziesz obsługiwał takiej aparatury przewodami ze sklepu elektrycznego, bo to nie ma sensu.
9. Poczekaj z zakupem serwera do czasu, aż przemysł muzyczny zorientuje się, że wrzucane do sieci pliki jakimś cudem trafiają do użytkowników za darmo.
10. Popatrz na swoją kolekcję płyt i policz, ile cię kosztowała. Masz 5 tys. albumów na półkach? Wydałeś najmniej 100 tys. złotych. Czy wydasz tyle pieniędzy na pliki?