Fritz zaprosiła do swojego eksperymentu 21 skrzypków. Każdy z nich miał zagrać i ocenić sześcioro skrzypiec, wśród których były dwa instrumenty Stradivariusa, pochodzące z około 1700 roku, jeden Guarneri z roku 1740 (w sumie zabytki o łącznej wartości 10 mln dolarów) oraz trzy współczesne egzemplarze o wartości zaczynającej się od 1400 dolarów. Test miał charakter „double-blind” – muzycy grali w zaciemnionych goglach i wcześniej nie zostali poinformowani, jakie skrzypce zostaną im udostępnione. Wiedzieli tylko, że będą mieli do dyspozycji jednego Strada.
Najmłodszy uczestnik badań miał 20 lat, najstarszy – 65. Staż w grze na skrzypcach – od 15 do 60 lat.
Komentarze, wygłaszane przez muzyków podczas testu, budziły konsternację. „O, ten instrument jest dla mnie zbyt nowy” – powiedział jeden ze skrzypków, mając w rękach Strada. „To prawdziwy włoski instrument – stary i o ciepłym brzmieniu. Kocham go!” – wyznał inny badany, dysponujący… kompletnie nowymi skrzypcami.
Statystycznie rzecz biorąc – za najlepszy podczas tego eksperymentu został uznany współczesny instrument, zaś jeden ze Stradivariusów wylądował na końcu tabeli ocen. Na pytanie Fritz, które ze skrzypiec muzycy zabraliby do domu, 2/3 wskazań dotyczyło nowych egzemplarzy. Joseph Curtin, lutnik biorący udział w tym projekcie jako badacz, poprosił w końcu 17 spośród 21 skrzypków o wybór Strada – 7 nie było w stanie zdecydować się, 7 dokonało złego wyboru, trafiło tylko 3.
Wnioski? Wartość instrumentu mieści się w wymiarze czysto psychologicznym i zazwyczaj nie ma nic wspólnego z prawdziwą ceną. Eksperyment pokazał, że wycena Stradivariusów w rzeczywistości opiera się na zupełnie innych czynnikach niż do tej pory się wydawało – płaci się raczej za legendę, historyczna pozycję i prestiż posiadania rzadkiego okazu niż za… dobry instrument.
Czy podobne wnioski nie są równie uprawnione w środowisku audiofilskim? Naszym zdaniem – jak najbardziej!