Scriabin. Complete Poemes. Garrick Ohlsson. Hyperion. Płyta, którą można było potraktować jako ciąg neurotycznych opowieści, jednak Ohlsson jest zbyt poważnym pianistą, żeby decydować się na takie zabiegi, więc otrzymujemy to samo, tylko z punktu widzenia psychoanalityka, który chłodno i rzeczowo, ale z pełnym zaangażowaniem przedstawia uczuciowe perypetie pacjentów, którzy trafiają do jego gabinetu. Intrygujące.
Franz Lisz. Angela Hewitt. Piano Sonata. Dante Sonata. Petrarch Sonnets. Hyperion. Przez wiele lat kanadyjska pianistka żyła twórczością Jana Sebastiana Bacha, co zaowocowało wieloma kanonicznymi już teraz nagraniami z jego najwybitniejszymi utworami klawiszowymi. Jak wypada Hewitt w repertuarze Lisztowskim, zgoła odmiennym? Czuje się tutaj chyba lepiej niż w baroku. Słuchając romantycznych utworów węgierskiego wirtuoza w jej wykonaniu, prędzej czy później dojdzie się do wniosku, że wszystko przed Hewitt było ciężka pomyłką.
Emilio de Cavalieri. Rappresentatione di Anima & di Corpo. Staatsopernchor. Akademie fur Alte Musik Berlin. Rene Jacobs. Harmonia Mundi. Historycy opery do tej pory nie mają pewności, czy dzieło włoskiego kompozytora Emilia de Cavalieri (1550-1602) można uznać za prekursorskie dla tego gatunku. Dialogowana konfrontacja upersonifikowanych alegorii Duszy (Anima) i Ciała (Corpo), mimo wszelkich muzykologicznych zastrzeżeń, jest dziełem bardzo zgrabnym, będącym w stanie dostarczyć wielu oryginalnych wrażeń, między innymi dzięki świetnej realizacji Jacobsa, który daleki jest od tego, by traktować wiekowe osiągnięcie seniora Cavalieri jak dostojny zabytek.
Penderecki. Chamber Works vol. 1. DUX. Z kameralistyką Pendereckiego jest trochę jak z jego słynnym arboretum – najpierw widzi się imponujące drzewa, a dopiero potem to, co niżej, dalej, obok, między. O ile więc sztandarowe dzieła przynoszą lusławickiemu mistrzowi sławę, zaszczyty, aplauz, a może nawet miejsce w historii, to jego małe utwory pozwalają cieszyć się muzyką, która nie deprymuje wielkimi przesłaniami i strzelistością formy, lecz wciąga ciekawą narracją, zwykle oględną, nie pozbawioną jednak momentów burzliwej ekspresji. Hilda Paredes. Cuerdas del Destino. Jake Arditti. Arditti Quartet. Aeon. Świetny przegląd dokonań meksykańskiej kompozytorki, mieszkającej od 1979 roku w Londynie. W programie tej płyty znajduje się kwartet smyczkowy, jeden utwór na skrzypce solo oraz trzy utwory wolno-instrumentalne. Zawiodą się ci, którzy spodziewają się barwnego folkloru i ognistych rytmów. Nic z tych rzecz – Paredes trzyma się konsekwentnie formuły europejskiego awangardowego ekspresjonizmu, co nie oznacza, że mityguje swój południowy temperament.