Przy tej okazji trzeba przypomnieć, że „Requiem” zostało wykorzystane – obok trzech innych partytur Ligetiego (Lux Aeterna, Atmospheres, Aventures) – przez Stanleya Kubricka w ścieżce dźwiękowej do „Odysei kosmicznej” bez zgody Węgra, co doprowadziło do długoletnich sądowych bojów między MGM, wytwórnią Kubricka, oraz wydawcą Ligetiego.
Artysta z Węgier dowiedział się o piractwie autora „Odysei” zupełnie przypadkiem – akurat był w Wiedniu, gdzie odbywało się premierowe wykonanie jego utworów, gdy otrzymał list od jednego z nowojorskich przyjaciół, gratulujących mu międzynarodowego sukcesu. Ligeti ze zdziwieniem wówczas odkrył, że Amerykanin przywłaszczył sobie w sumie pół godziny jego muzyki, nie płacąc mu ani grosza. A było to w czasach, gdy – jak wspominał Węgier – nie stać go było nawet na kupienie filiżanki kawy dla dziewczyny. Po wielu sądowych rozprawach otrzymał jednak honorarium – 3500 dolarów.
Ligeti – mimo tej nieprzyjemnej sytuacji – nie chował jednak nigdy urazy wobec Kubricka – pozwolił mu nawet później na użycie swoich dzieł w kolejnych filmach – „Lśnieniu” oraz „Oczach szeroko zamkniętych”. „2001” uważał zaś za wielki film. Podobał mu się też sposób, w jaki skonsumowana została jego muzyka: „Idealnie pasuje do fantazji na temat kosmosu i prędkości” – powiedział wiele lat później Węgier.