Nie, nie, nie chodzi o narty, seks, picie wódki czy obżarstwo. Chodzi o coś mniej wyrafinowanego. Czytanie książek. Okej, wiemy – to nie świadczy najlepiej o naszym ilorazie inteligencji, trudno też uznać takie wyznanie za przejaw błyskotliwości. Gdybyśmy czaili prawidłowo, walnęlibyśmy teraz tu jakiegoś mema albo napisali coś o Sylwku z Andrzejem Dudą, ale wygląda na to, że nieogar mamy w genach. Dlatego nie będziemy żartować, że alkohol na zabawę noworoczną kupujemy już piąty raz, bo takie dowcipy tylko odciągają nas od tortur.. tektury… Lektury! Lektury, no pewnie…
Na święta przygotowaliśmy sobie całkiem niezły, naszym zdaniem, zestaw. Mamy tu i to, i tamto, i najnowszy numer „Ruchu Muzycznego”, i „Glissando”, gdzie pisuje niejaki Antoni Michnik. Tak, tak, z tych Michników. Jednym zdaniem – czytania do upojenia. Szczególnie polecamy lekturę librett wielkich oper w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka oraz książkę pt. „Zasłuchany mózg”, gdzie sporo o fenomenie nagrań muzycznych. Jej autor Daniel J. Levitin, niegdyś muzyk rockowy, a dziś neurobiolog tak m.in. pisze o płytach: „Inżynierowie nagrań tworzą coś, co ja nazywam 'hiperrzeczywistościami’, czyli nagraniowe odpowiedniki tricku operatora filmowego polegającego na zamontowaniu kamery na zderzaku pędzącego samochodu. Doświadczamy doznań zmysłowych, z którymi nie mamy do czynienia w rzeczywistości”. No i takie tam jeszcze.
Ale jak ktoś woli stronę „Sylwester z Andrzejem Dudą”, to wcale nie zamierzamy odstręczać.
Wesołych Świąt!
